Rocznik szósty Ślizgonów i Gryfonów był niezwykle
cicho przy śniadaniu. Nie przeszkadzało to jednak innym studentom do coraz to
śmielszych opowieści na temat testu. Harry nie miał zamiaru wierzyć w żadną
bajkę, jaką słyszał. Miał już dosyć własnych wyobrażeń.
– Damy
radę, nie, kumplu? – Spytał Ron, grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy. Dean
pokiwał głową niemrawo, patrząc z zaciekawieniem w zawartość swojego kubka.
Seamus wpatrywał się tępo w przestrzeń, a nietknięta gazeta leżała tuż przed
nim. Neville za to, ku zdziwieniu niemal wszystkich, z ożywieniem pałaszował
śniadanie. Uczniowie rzucali mu zaciekawione spojrzenia, co Gryfon z
zapamiętaniem ignorował.
– Seamus,
mogę gazetę? – Zapytał Neville, biorąc w dłoń Proroka. Finnigan wymruczał coś pod nosem, dalej wypatrując coś za
plecami Harry'ego. Potter się nawet raz odwrócił, by podążyć za spojrzeniem
współlokatora. Niestety, natrafił jedynie na chłodną stal tęczówek Malfoya.
– Co tam,
chłopaki? – Przywitała się wesoło Hermiona, siadając koło Rona. Natychmiast
nalała sobie kawy i położyła na talerz dwa tosty.
– Jak wy
możecie być tacy radośni? – Spytał Ron, obrzucając zarówno Nevilla i Hermionę
podejrzliwym spojrzeniem.
– Po
prostu nie widzę problemu w tym teście – odpowiedział spokojnie Neville,
czytając gazetę. – Wiecie, że trwają pracę nad ustawą dotyczącą uczniów poza
szkołą?
– Czytałam o tym – zgodziła się Hermiona, smarując tost dżemem. Harry posłał jej
pytające spojrzenie. Dziewczyna wywróciła oczami, wzdychając.
– Harry,
czy ty chociaż raz zainteresujesz się tym, co się dzieje w twoim kraju? –
Zapytała bardziej siebie niż jego. – Knot, łapiąc się ostatniej deski ratunku,
próbuje opracować wraz ze swoimi współpracownikami ustawę o legalności używania
magii przez niepełnoletnich uczniów poza szkołą. Powiem, że jest to dobry
pomysł. Jego rzecznik mówi, że obejmowałoby to sytuację nadzwyczajne, czyli
żeby pozwolić się nam obronić z razie ewentualnego ataku.
– Myślisz, że tym Knot zapewni sobie stabilną sytuację?
Hermiona
zmarszczyła brwi.
– Myślę,
że poprawi to jego notowania w sondażach, zwłaszcza, że tej ustawie jest
przychylny dyrektor Dumbledore. Co prawda, wszystko zależy od formy tej ustawy.
Napisali na kiedy mają ją rozpatrzeć?
– Ma się
to odbyć przed naszymi feriami – odpowiedział Neville, po czym przerzucił
kartkę i niemal krzyknął. Gryfoni natychmiast zwrócili na niego zaciekawiony
wzrok.
– Widzieliście? Akademia Botaniki Magicznej przygotowuje szkolenia i wystawy w
najbliższym tygodniu – powiedział z zafascynowaniem. – Mają wystawić krętowłosa
różowego, który ma sto pięćdziesiąt lat!
– Neville,
nawet nie wiemy o czym mówisz – stwierdził Seamus, wyrwany ze swoich rozmyślań.
Longbottom całkowicie go zignorował, zaczytując się w artykule. Harry uśmiechnął
się kącikiem ust i sięgnął po ciastko francuskie.
– Ty też?
– Jęknął Ron. – Tylko ja mam wrażenie, że obleje ten test? No jasne, przecież
Hermiona jest najmądrzejsza, Neville ma te swoje roślinki, Seamus jest
Irlandczykiem, a Harry jak zawsze ma fart.
– Hej! –
Krzyknęły naraz cztery głosy prócz Nevilla.
– Co to
miało znaczyć – Fuknął Dean. – A ja to co, też nie zaliczę?
– Chłopaki przestańcie – powiedziała Hermiona, widząc do czego zmierza cała
rozmowa. – Mamy jeszcze pół godziny zanim musimy się zjawić na wejściu głównym.
– Mam
nadzieję, że ten test nie odbędzie się na zewnątrz – mruknął Seamus. –
Strasznie sypie śniegiem.
**
**
Rocznik
szósty Slytherinu i Gryffindoru tłoczył się w głównym holu, oczekując na
nauczyciela. Harry spośród tłumu zauważył także kilka uczniów z pozostałych
domów, którzy byli niezbyt z tego zadowoleni. Podejrzewał, że są to ci
uczniowie, którzy zarówno jak on, nie potrafią się dogadać ze swoimi
partnerami.
Harry
westchnął, chowając dłonie w kieszenie. Nauczyciel umówił się z nimi punkt
dziesiąta i zagroził, że jak wszyscy nie zjawią się punktualnie, to od razu
obleją egzamin. Sam jednak nauczyciel nie wydawał się stosować do swoich
poleceń, ponieważ było już piętnaście po dziesiątej. Inne roczniki już rozpoczęły
zajęcia, a oni czekali.
Każdy ubrany był w swoją szkolną szatę. Nikt
tak do końca nie wiedział, gdzie się odbędzie test i jak on będzie wyglądał.
Harry myślał długo o tym w co się ubrać, ale w końcu uległ cichemu głosikowi w
głowie, który strasznie przypominał mu Hermionę. Uważał jednak, że skoro miał
być to test praktyczny, to bycie w mundurku będzie średnio wygodne.
– Przepraszam, moi drodzy – Profesor Faust w końcu zjawił się przed nimi, ubrany
w mugolskie ciuchy. Jakaś dziewczyna westchnęła, a druga szepnęła coś do swojej
koleżanki o przystojnym nauczycielu.
– Niestety zostałem zatrzymany przez dyrektora –
wytłumaczył się. – Zanim jednak przedstawię wam zasady dzisiejszego testu, to
proszę o stanięcie w dwuszeregu ze swoją parą. I nie wiem dlaczego ubraliście
się w szkolne szaty, ale wasz wybór.
Uczniowie spojrzeli po sobie niechętnie, ale z
ociągnięciem wykonali polecenie profesora. Harry stanął sztywno przed Malfoyem,
który starał się mieć obojętny wyraz twarzy. Obok nich ustawiła się Hermiona z
Parkinson i Ron z Zabinim.
– Dobrze, skoro się już nam udało to załatwić,
to krótko przedstawię wam zasady – powiedział wesoło i klasnął w ręce. Tuż
przed nim pokazały się bransoletki, które natychmiast poszybowały do uczniów.
Harry niepewnie przyjrzał się stalowej obręczy.
– Na czas testu musicie je nałożyć. Dzięki nim
jestem w stanie śledzić waszą sytuację i zapobiegnie to ewentualnym, głupim
pomysłom – tu błysnął zębami, na co studentki westchnęły. – Bransoletki nie
pozwolą wam na opuszczenie swojego partnera na więcej niż na trzy metry. Radzę
tego nie sprawdzać. A teraz, rachu ciachu, ubrać je.
Gryfon z podejrzliwością założył nową
błyskotkę, która natychmiast się zmniejszyła i dopasowała do rozmiaru jego
dłoni.
– Cholera, tego się zdjąć nie da – mruknął za
nim Malfoy, który próbował ześlizgnąć stal ze swojego nadgarstka.
– Panie Malfoy, to chyba oczywiste, że nie
pozwoliłbym ich wam zdjąć. Nie lubię oszustwa, co temu zapobiegnie. Jak już
powiedziałem na samym początku, test ten będzie opierał się na współpracy. – Tu
znowu klasnął w ręce, a w powietrzu pojawiły się lusterka, które ponownie
poszybowały do uczniów. Tym razem jednak było jedno na parę. Harry, z Malfoyem
nad ramieniem, przyglądał się zwierciadłu. Było ono okrągłe ze stalową oprawką
i krótką rączką. Przypominało kształtem trochę szczotkę.
– Dobrze, a teraz przejdziemy do najważniejszej
części – rozpoczął ponownie nauczyciel, skupiając na sobie uwagę. – Zaraz udamy
się na błonie, gdzie każda z par dostanie świstoklik i przeniesie się na
miejsce swojego testu.
– Świstoklik? – Krzyknął ktoś zdziwiony.
– Panie Smith, chyba nie sądził pan, że test
odbędzie się w szkole? Rozumiem, że świstoklik może wprowadzić was w lekkie
przerażenie, ale zapewniam, że o wszystkim wie dyrektor i sam pomagał mi
zaaranżować ten egzamin.
– Powracając, każda z par ma za zadanie
odnalezienie trzech ukrytych skarbów – Tu uśmiechnął się wesoło. – Lusterka będą
waszymi wskazówkami, jednak najpierw będziecie musieli odpowiedzieć na ich
pytania, co automatycznie sprawdzi waszą teorię.
– Miał to być tylko test praktyczny –
zbulwersował się Ron, a kilka osób zawtórowało za nim.
– Panie Weasley, bez teorii nie ma praktyki.
Proszę się nie obawiać, pytania są za zakresu waszej wiedzy. Jednocześnie jest
też bonus dla bardziej pilnych uczniów. Niektóre z pytań będzie poza zakres
tego, co się do tej pory nauczyliście, ale da wam to bardziej szczegółową
wskazówkę. I to byłoby na tyle. Jakieś pytania?
– Boże, o co ona może się pytać? – Mruknął pod
nosem Malfoy, kiedy dłoń Hermiony wystrzeliła w górę. Gryfonka zignorowała go.
– Tak, panno Granger?
– Jak z powrotem, kiedy wykonamy zadanie?
– Oh, faktycznie, zapomniałbym. Wystarczy, że
wyjmiecie świstoklik, którym się tam pojawicie i powiecie Trzy miotły. Panna Rosmerta była tak miła, że użyczy nam lokalu,
byśmy nie musieli marznąć na tym zimnie. I teraz chyba koniec. Chodźcie.
Harry spokojnie ruszył z Malfoyem obok,
słuchając jednym uchem wymiany zdań Hermiony z Parkinson. Ślizgonka wyraźnie
zaznaczyła, że jeśli Granger będzie w jakikolwiek sposób zbędna, to uprzykrzy
jej życie aż do śmierci. Gryfonka nie pozostawała dłużna, co zdziwiło Pottera.
Hermiona zazwyczaj ignorowała takie zaczepki, ale widać było, że Parkinson
potrafi nacisnąć na odpowiedni guziczek.
– Ciebie też się to tyczy, Potter – powiedział Malfoy,
wwiercając mu wzrokiem dziurę w twarzy. – Jeśli przez ciebie oblejemy, to
sprawię, że będziesz błagał na kolanach Czarnego Pana o śmierć.
– Malfoy, żebyś to ty przypadkiem nie okazał
się balastem – syknął. – I zapamiętaj jedno, nigdy nie będę prosił o nic tego
śmiecia.
– Jesteś głupcem, Potter – odpowiedział Ślizgon,
po czym obrzucili się chłodnym wzrokiem i ostentacyjnie odwrócili od siebie
głowy. Kiedy w końcu wszyscy zatrzymali się niedaleko Hogsmade, dało się wyczuć
nerwowe napięcie.
– Nie przedłużając, łapcie świstoklik –
krzyknął profesor Faust, próbując zagłuszyć wyjący wiatr. Śnieg sypał prosto w
oczy, a mróz szczypał wszystkim policzki. Zima zdecydowanie atakowała zbyt
ostro.
– Kiedy już złapaliście, to teraz złapcie swojego
partnera pod ramie i powiedzcie Różowa
landryna. Test skończy się o godzinie dziewiętnastej. Ci, co wyrobią się
wcześniej, mogą zdążyć na mecz. Życzę wszystkim powodzenia.
– Potter, złap mnie. Różowa landryna – burknął Malfoy, trzymając w swojej dłoni
kajdanki. Harry spojrzał z uniesioną brwią na świstoklik i potem na zawadiacki uśmiech
nauczyciela. Wywrócił oczami, złapał Malfoya mocno i poczuł jak świat wiruje.
Nienawidził tego uczucia.
**
Kiedy
tylko Gryfon uderzył nogami w podłogę, zachwiał się niebezpiecznie. Mocniej
ścisnął ramię Malfoya.
– Potter, puszczaj mnie, bo mi krew nie dopływa
– warknął Ślizgon, na co Harry, lekko zarumieniony, puścił chłopaka. Z
zaciekawieniem rozejrzał się dookoła. Znajdowali się w wielkiej, starej
komnacie. Na samym środku znajdowało się wielkie łoże, z kolumnami pod sam
sufit. W rogu pomieszczenia znajdowała się toaletka z trzema lustrami, z
obramowaniem rzeźbionym w finezyjne wzory. Wielkie, szare kotary zasłaniały
jedyne okno w pomieszczeniu, a nikłe promienie, które przedostały się do
środka, padały wprost na starą szafę z ciemnego drewna.
– Dobra, Potter, dawaj to lustro – powiedział Ślizgon,
wyrywając mu je jednocześnie z ręki. Harry już chciał otworzyć usta, ale
zamknął je szybki, kiedy na tafli zwierciadła zaczęły pojawiać się słowa.
Pierwsze koty za płoty, moi uczniowie. Jest
to jeszcze mowa powitalna, a dopiero później zaczną się pytania i wskazówki. Na
ten moment dam wam tylko jedną radę. Pierwsza zasada dobrej przygody, to
odpowiednie przygotowanie się. Nie wiem czemu każdy ubrał się w szkolne szaty,
ale to wasza sprawa. Możecie w tym miejscu pozostawić zbędne rzeczy. Zostaną
one wam dostarczone po teście. Bawcie się!
Harry nie mógł odmówić profesorowi Faustowi
ironicznego poczucia humoru.
– Jak go dorwę w ciemnym zaułku, to mu te „Bawcie
się” w dupę włożę – syknął Draco, na co natychmiast ukazały się nowe słowa na
szklanej tafli.
Minus pięć punktów, panie Malfoy.
Gryfon parsknął śmiechem, za co zarobił
lodowate spojrzenie. Zaczął spokojnie odpinać swój płaszcz, odwinął szalik z
szyi i wszystko rzucił na łóżko. Ślizgon uczynił to samo, rozluźniając jeszcze
swój krawat.
– Dobra, Potter, musimy jakoś znaleźć te trzy
rzeczy – zaczął Malfoy. – Lepiej, żebyś nie nawalił.
– Malfoy, przestań mi grozić – przerwał mu
Harry. – Wkurzasz mnie. Chodźmy już znaleźć to, co mamy, bo nie mam zamiaru
przebywać w twoim towarzystwie dłużej, niż to konieczne.
– Widzę, że ci się język wyostrzył, Potty –
Malfoy zacmokał ironicznie. Harry zignorował go i ruszył dziarsko do drzwi, na
których napisane było krwawymi literami „Strzeżcie się, odważni podróżnicy.”
– On naprawdę ma kiepskie poczucie humoru –
Harry się skrzywił. Strażnikowi się
jednak wyraźnie spodobało. Ślizgon stanął obok niego, spojrzał z niesmakiem na
napis na drzwiach. Obydwaj przez chwilę wyczekiwali aż ten drugi otworzy drzwi,
ale nic takiego nie następowało.
– No dalej, Potty, to ty tu jesteś głupim
Gryfonem – zachęcił go Draco.
– Śmieszne – Harry prychnął, ale złapał za
klamkę i pchnął. Strażnik niemal
natychmiast zawył niczym fałszoskop i nakazał mu odskoczyć. Harry, niewiele
myśląc, powalił na ziemię Malfoya, a nad ich głowami przeleciały trzy kule
ognia. Obydwaj wzdrygnęli się, a z korytarza dobiegł ich głośny ryk. Panika
wymalowała się na twarzach młodzieńców, a kroki stały się coraz głośniejsze. Strażnik wysłał Potterowi kolejny
impuls, a Harry wręcz z ulgą zatrzasnął drzwi.
– Malfoy, ogarnij się do jasnej cholery! – krzyknął
Gryfon, na co oblicze blondyna natychmiast się zmieniło. Ślizgon wstał i
otrzepał się.
– Odsuń się, trzeba zweryfikować co to jest –
syknął Ślizgon, odpychając go od drzwi. Malfoy niepewnie uchylił ich jedyną
barierę i po dłuższym przeskanowaniu sytuacji, wychylił głowę. Natychmiast tego
pożałował. Harry, zgodnie z impulsem Strażnika,
pociągnął Ślizgona i ponownie zatrzasnął drzwi. Drewno natychmiast zrobiło się
cieplejsze.
– I teraz, kurwa, masz już pewność? – Warknął.
– Czy on do reszty oszalał? Przecież tam stoi
najprawdziwszy smok! – Krzyknął Malfoy, a panika wpłynęła na jego twarz. Harry
zaklął szpetnie, pytając Strażnika.
Kolejna myśl wpłynęła do jego umysłu.
– Malfoy, masz przecież to lustro. Tam musi coś
być.
Ślizgon natychmiast wyjął z kieszeni lusterko,
które wcześniej schował. Potrząsnął nim i natychmiast zaczęły pojawiać się
słowa.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
– Co to, kurwa, ma znaczyć?! – Furia w oczach
Malfoya była niemal podobna do tej, którą odczuwał sam Harry. Strażnik jednak wysłał mu szybko
uspokajający impuls. Musiał zachować zimną krew jeśli chce jakoś przeżyć ten
test.
– Malfoy, spróbuj jeszcze raz.
Ślizgon posłusznie potrząsnął lusterkiem
jeszcze raz, a poprzednie zdanie zniknęło. Na jego miejscu zaczęły pojawiać się
nowe litery.
Szkarłat jest jego nieodłącznym elementem. Podania z II wieku przed
naszą erą mówią, ze opływał w szkarłacie ludzkim w swej pieczarze. Przez niektórych
badaczy nazywany jest „Samozwańczym królem”. Jego środowiskiem naturalnym są
Chiny.
Harry ze zmarszczonymi brwiami czytał notatkę.
– Rozumiem, że mamy podać nazwę tego, tam –
wskazał na drzwi. – bydlęcia?
– Na to wygląda – zgodził się Malfoy, a smok
zaryczał jakby świadomy, że mówią o nim. Harry spojrzał na drewno, wiedząc, że ich zapora zbyt długo nie wytrzyma. Nawet mimo tego, że została
wzmocniona magicznie, to jednak nie wygra ze szturmem smoka.
Gryfon oczekiwał na jakiś impuls od Strażnika, ale zamiast oczekiwanej
odpowiedzi, dostał całkowicie co innego. Myśl była wyraźna w przekazie. Drugi
umysł najwyraźniej przestrzegał zasad fair play i postanowił nie ułatwiać
zadania Harremu.
– Wielkie dzięki – mruknął cicho pod nosem
Gryfon.
– W Chinach występuję tylko jeden smok –
powiedział nagle Malfoy, dalej studiując tekst. – Jest to Ogniomiot Chiński.
Niezwykle niebezpieczne bydle.
Słowa z tafli zniknęły i zaczęły pojawiać się
nowe.
Poprawna odpowiedź. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
– Ej, to wcale nie jest wskazówka – sapnął
oburzony Ślizgon. – Przecież to się wcześniej pokazało!
– I co to ma oznaczać? – Jęknął Harry. – Nie obchodzą
mnie jakieś uczucia tego potwora. Super, że tego nie zobaczy. No normalnie
zajebiście.
– Potter, debilu, zaklęcie kameleona! – Krzyknął
nagle Malfoy, a jego oczy zabłyszczały.
– Myślisz, że to pomoże?
– A masz lepszy pomysł, Potty? Musimy jakoś go
ominąć.
– No dobra – mruknął Harry. Gryfon skierował na
siebie różdżkę i skupił się na wypowiadanych słowach. Poczuł jak jego ciało
oblewa magia.
– Dobra, wyłazisz pierwszy, Potter.
– Sam idź.
– Jak już mówiłem wcześniej, Potty, to ty tutaj
jesteś brawurowym i głupim Gryfonem, więc zasuwaj.
– Nienawidzę cię – rzucił przez ramię Harry i zbliżył
się do drzwi. Wziął głęboki wdech i delikatnie je uchylił. Nie widząc
zagrożenia, otworzył je szerzej. Korytarz był szeroki i ciemny, choć kilka kandelabr
oświetlało pomieszczenie. Na ścianach
wisiały jakieś puste portrety, a na jednej ze ścian wił się bluszcz.
– Właź, Potter – Malfoy popchnął go mocniej.
Harry wszedł głębiej, niepewnie stawiając kroki. Jak na razie smoka nie było w
zasięgu ich wzroku.
– Rozpłynął się?
– Chciałbym – odpowiedział całkiem szczerze
Ślizgon. Obydwaj szli blisko ściany, ściskając mocno w dłoni różdżki. Stanęli
niczym słup soli, kiedy nagle z ciemności wyłonił się krótki pysk smoka. W
nikłym świetle świec jego łuski przypominały kolor brunatny, jakby przed chwilą
zwierzę wykąpało się w krwi. Obydwaj wzdrygnęli się, gdy nieprzyjemny ryk
przeciął powietrze. Z nozdrzy buchnął dym.
– Rusz się – szepnął, najciszej jak potrafił,
Malfoy. Gryfon, przełykając ślinę, postawił niepewnie krok na przód. Stwór odwrócił
się, niknąc w mroku. Jego ogon z ostrymi kolcami majtał się niespokojnie,
strącając wiszącą świeczkę. Harry, odliczając w myślach do dziesięciu, ruszył.
Stawiał powoli kroki, uważnie patrząc pod nogi. Malfoy, idący za nim, wręcz
przestał oddychać. Kiedy stanęli koło przewróconej świeczki, smok ponownie
wyłonił się niebezpiecznie blisko nich. Serce stanęło w piersi Gryfona, a zimny
pot oblał jego ciało. Malfoy ze świstem wciągnął powietrze, a Ogniomiota
nagle drgnął. Zastrzygł uszami, wciągając powietrze. Jego pysk niebezpiecznie
zniżył się do poziomu ich twarzy. Harry z czystym przerażeniem patrzył w
czerwone oko z pionową źrenicą, modląc się o szybką śmierć. Nagły łoskot,
dobiegając z miejsca, skąd przyszli, zwrócił uwagę chińskiego smoka. Zwierzę
natychmiast poderwało łeb, idąc w tamtym kierunku. Ogon smagnął obok nogi
Malfoya, który był blady niczym zwój pergaminu.
– Szybko – wydusił jedynie Ślizgon. We dwójkę
szybkim krokiem, niemal biegnąc, przemierzyli korytarz. Zatrzymali się dopiero
przy końcu, gdzie czekało na nich dwoje drzwi. Na jednych napisane było „Woda”,
a na drugich „Powietrze”.
– Które? – Mruknął cicho Harry, odwracając się
co chwila do tyłu. Wciąż czuł na sobie oddech smoka, a jego serce biło niczym
oszalałe.
– Nie umiem pływać, Potter – odpowiedział cicho
Malfoy i nim Harry zdążył jakoś zareagować, otworzył wrota. Zrobił krok na
przód, co okazało się błędem. Podłoga ustąpiła, na co Draco złapał Harrego za
ramię, chcąc utrzymać równowagę. Obydwaj runęli przez drzwi, spadając.
Strażnik wysłał
mu kilka impulsów na raz, co robiło tylko coraz większy mętlik w głowie
Harrego. Gryfon, niewiele myśląc, wskazał na Draco różdżką.
– Wingardium
Leviosa! – Krzyknął z całych sił, na co
Ślizgon zawisł w powietrzu. Harry zaczął bardzo szybko się od niego
oddalać. W następnej chwili poczuł na sobie te samo zaklęcie i obydwoje wisieli
w powietrzu. Harry ze skupieniem wpatrywał się w Draco, kontrolując swoją
magię. Nie od dziś było wiadomo, że kontrolowanie czegoś przez różdżkę, kiedy
samemu się jest kontrolowanym przez inną, nie było łatwą sprawą. Profesor
Flitwick wiele razy mówił im, że nawet najprostsze zaklęcia stają się trudne,
kiedy robi się je na sobie w tym samym czasie z partnerem.
– Gdzie my jesteśmy? – Zapytał Draco, cały czas
mocno ściskając swoją magiczną broń wycelowaną w Pottera. Gryfon ostrożnie
odwrócił wzrok od chłopaka, oceniając sytuację. Znajdowali się w powietrzu, a
pod nimi, stanowczo za daleko, znajdowała się ziemia. Obok nich wiła się
ceglana wieża, z której wypadli. Słońce grzało przyjemnie, a chmury leniwie
płynęły po niebie.
– Lustro? – Zaproponował Harry.
– Mistrz
przełomu V i VI wieku w Europie, był niedoścignionym wzorem w swojej dziedzinie.
– Co to jest, historia magii? – Sapnął z
oburzeniem Potter, na co Malfoy niebezpiecznie zachwiał się. Gryfon natychmiast
skupił się na swoim zaklęciu.
– Potty, to nie jest kurwa śmieszne. Upuść
mnie, a przysięgam, spadniesz pierwszy.
– Zamknij się, Malfoy. Lepiej myśl.
– Trzeba było uważać samemu na lekcjach, Potty,
a nie.
– Malfoy, ostrzegam cię – Harry posłał mu
jednoznaczne spojrzenie, na co Malfoy jedynie prychnął. Blondyn ponownie
potrząsnął lusterkiem.
– Jego
przełomowym odkryciem było trzecie prawo magii.
– Nic, co jest iluzją, nie może stać się bytem –
powiedział formułkę Harry. – No co? Hermiona nie dawała nam z Ronem spokoju
dopóki nie stwierdziła, że zapamiętamy tego na całe życie.
– Nie wiedziałem, że to powiem, ale Granger
zasługuje na oklaski – stwierdził Draco.
– Wiesz kto to odkrył?
– Potter, oczywiście, że wiem. Może nie
pamiętam na zawołanie tych wszystkich praw magii, ale pochodzę z czysto krwistego
rodu, więc jestem obeznany z tak elementarną wiedzą.
– To dawaj, a nie, Malfoy. Nie mam zamiaru tu
wisieć do usranej śmierci.
– Szkoda, Potter – westchnął z udawanym
przejęciem Ślizgon. – Był to Clamadeu Gowen.
– I co się pojawiło?
– Poprawna
odpowiedź. Nie patrz w dół, szukaj w górze.
– Ja pierdolę!
– To nie fair, Potter, nie odjął ci punktów za
przeklinanie – jęknął Draco, po czym włożył z niechęcią lusterko do kieszeni. Spojrzeli na siebie zrezygnowani.
– Dobra, co wiadomo o tym gościu? – Zaczął Harry.
– Stworzył trzecie prawo i żył tak dawno temu, że praktycznie nikt nic o nim
nie wie.
– Nie bądź ignorantem, Potter. To, że akurat ty
jesteś taką ciemnotą, nie znaczy, że inni również. Clamadeu Gowen był potężnym
czarodziejem, który uważany był za Mistrza Iluzji. Potrafił stworzyć niemal
nowy świat od podstaw za pomocą swojej magii, ale jak mówi trzecie prawo magii,
nie stanie się to bytem prawdziwym. Unormował magię. Nie wyczarujesz coś z
niczego. Możesz dać temu obraz, ale nie materię.
– Malfoy, kumam – przerwał mu Harry. – Czyli z
tego co mówisz wychodzi na to, że prawdopodobnie ziemia pod nami to tylko
iluzja, a my jesteśmy w czarnej dupie.
– Nie da się ukryć, Potter – mruknął Draco.
Ślizgon rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakieś drogi ucieczki.
– Malfoy, tam coś jest! – Krzyknął Harry,
wskazując palcem jakiś kształt w oddali. Faktycznie, wisiał tam jakiś punkcik.
– A masz jakiś pomysł jak się tam dostać czy
tak krzyczysz i oczekujesz, że zrobię za ciebie wszystko?
– Spieprzaj, Malfoy – mruknął, myśląc. Strażnik się nie odzywał, za co Harry
miał wielką ochotę go przekląć. Spojrzał jeszcze raz na punkcik, potem na
Malfoya. Westchnął.
– Zostaje nam tylko jeden wybór, Malfoy. Musimy
się tam jakoś posłać – powiedział spokojnie z determinacją w oczach.
– Oszalałeś, Potter? Jak niby? Przecież
używanie czaru będąc jednocześnie w ruchu jest cholernie niebezpieczne!
– A masz lepszy pomysł, fretko!
– Nie nazywaj mnie tak, Potty!
– Mam na imię Harry do jasnej cholery, a nie
Potty – wysyczał Harry, a Draco patrzył na niego w szoku. Przez chwilę obydwaj
milczeli.
– Dobra, musimy to jakoś zrobić, bo zupełnie
wyczerpiemy siły – podjął ponownie Gryfon. – Jesteśmy w stanie to zrobić. Nie
dam satysfakcji Faustowi. Zaliczę ten test i nakopię mu.
– W końcu mówisz sensownie, Potter – zgodził się
blondyn. Obydwoje spojrzeli na siebie uważnie i delikatnie zaczęli. Jeden po
drugim przesuwali różdżki, co kończyło się większym lub mniejszym sukcesem. Co
chwila któryś z nich się chwiał, niebezpiecznie zniżając się o kilka cali.
Wówczas bardziej skupiali się na zaklęciu, a jego siła wręcz dusiła w uścisku.
– W końcu – jęknął Maflyo, kiedy znaleźli się
blisko punktu. Okazała się nim stara, wytarta kanapa, która wisiała w powietrzu
jakby nigdy nic.
– Zajebie go – warknął Harry, po czym niepewnie
dotknął dłonią meblu. Był prawdziwy. Skinął głową Draconowi, by ten odwrócił
zaklęcie. Niepewnie usiadł, po czym nakierował Ślizgona na miejsce obok niego.
Obydwoje odetchnęli, kiedy nic się nie stało.
– Lustro coś mówi?
– Tak, bardzo przydatne rzeczy jak wszystko
przed tobą - burknął. Położył głowę na oparciu, po czym przyjrzał się słońcu, mrużąc
oczy. Nagle zmarszczył brwi.
– Ej, tam w tym słońcu – zaczął, szturchając
Harrego. Gryfon natychmiast spojrzał do góry.
– Czy tam jest żyrandol?
– No tak! – Malfoy uderzył się głową w czoło. –
Mieliśmy o iluzji. Tu wszystko jest iluzją.
– Masz pomysł jak zdjąć to zaklęcie?
– Możemy spróbować finite.
Harry podwinął rękawy, które co chwila spadały
mu na dłonie. Wyciągnął różdżkę, na co Malfoy zrobił to samo.
– Finite
Incantament! – Krzyknęli, dając swoim słowom moc. Promienie wypłynęły z ich
różdżki, łącząc się w jeden. Zaklęcie poleciało przed siebie i wsiąknęło w
powietrze. Na początku nic się nie stało, ale nagle świat zaczął drżeć, a niebo
znikać. Zamiast tego pojawił się duży hol. Przed nimi ustawiony był stolik i
kilka foteli.
– Kiedy znajdziemy ten pieprzony skarb? –
Zapytał Harry, wyrywając Malfoyowi lustro z dłoni. Potrząsnął nim mocno.
Słońce
rozjaśnia ciemność.
– Skąd on brał te mądrości? Od Dumbledore’a? –
Jęknął Malfoy. Obydwoje ponownie spojrzeli w żyrandol, który znajdował się
dobre kilkanaście metrów nad nimi.
– Zapewne tam jest to, czego szukamy.
– Zapewne tak – zgodził się Draco. – Dobra, Potter.
Ja cię tam podniosę, a ty zabieraj co masz i spieprzamy dalej. Mam już dosyć
tego chorego miejsca.
– Czemu to ja mam wisieć?
– Wiem, Potter, że podoba ci się mój tyłek, ale
niestety teraz nie możesz popatrzeć. Później jak chcesz, to możemy się spiknąć.
– rzucił ironicznie Ślizgon. – Dlatego, Potter, że to ja mam większą kontrolę w
porównaniu do ciebie.
Harry spiął się, już chcąc odpowiedzieć atakiem
na atak, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Wziął głęboki oddech, wypuścił
powietrze i skinął głową blondynowi. Draco rzucił na niego czar, powoli unosząc
go do góry. Harry z gotową różdżką w ręku wypatrywał czegokolwiek. Doskonale
wiedział, że jak tylko mignie mu cokolwiek, to rzuci wszystkim, czym potrafi.
Żyrandol posiadał dwanaście świec, z czego
wszystkie się paliły. Był w kolorze srebra, oblepiony pajęczyną i kurzem. Harry
rzucił krótkie Chłoszczyść. Przyjrzał
się uważnie i z triumfem na twarzy sięgnął po czerwony kryształ, który nie
pasował do całości. Poczuł wyraźnie jak przedmiot zrobił się ciepły, niemal
parząc mu dłoń. Nim się spostrzegł, czerwień wsiąkła w bransoletkę i po chwili
pokazała się czerwona zawieszka. I wtedy kliknęło.
**
Dumbledore
spoglądał na swojego podwładnego uważnie. Slavomir Faust był niezmiernie zadowolony z siebie i
zajadał się popcornem, patrząc w, stworzony przez siebie, monitor, na którym
wyświetlały się zmagania uczniów Hogwartu.
Obydwaj znajdowali się w pubie „Trzy miotły”,
który madame Rosmerta im użyczała. Sama kobieta siedziała z nimi, pijąc piwo
kremowe.
– Cholera jasna – jęknął męski głos, a do pubu
wszedł rudowłosy mężczyzna, trzymając się za obandażowaną dłoń. Tuż za nim szła
różowo włosa aurorka z uśmiechem na twarzy.
– Nic ci nie jest, Charlie?
– Spokojnie, profesorze. Po prostu mieliśmy
małe spięcie z Ogniomiotem – rzucił wesoło syn Weasleyów, dosiadając się.
– Widzieliśmy jak Harry z Draco wychodzą i szło
im całkiem dobrze – rozpoczęła Tonks. – Gorzej było jak stał naprzeciw nich.
– Jeszcze chwila i by ich wyniuchał – podjął
Charlie. – Akurat w tym momencie Tonks się wyrżnęła, więc odwróciliśmy jego
uwagę od chłopaków. Poszli dalej.
– A więc jak to się stało? – Zapytała madame
Rosmerta, wskazując na zabandażowaną dłoń.
– A próbowałaś kiedyś uspokoić smoka, którego
zamknięto w czterech ścianach? – Odpowiedział pytaniem na pytanie rudowłosy, na
co kobieta się zarumieniła.
– Wybaczcie, moim mili, ale muszę już wracać –
powiedział Dumbledore, wstając od stołu. – Obowiązki dyrektora wzywają, ale z
niecierpliwością czekam na wyniki zakładu.
– Na pewno wygram, Albusie – rzucił wesoło
Faust, na co dyrektor jedynie uśmiechnął się wesoło.
– Wierze w potęgę kobiet – odpowiedział i nim
ktoś się spostrzegł, zniknął z cichym pyk.
– O co jest zakład? – Podjął natychmiast
Charlie.
– Kto pierwszy wygra. Chłopacy kontra
dziewczyny, jest na razie dwa do jednego lub o to która para wygra. Stawka to
trzy galeony.
– Trzy na chłopaków i na Harry'ego – rzucił wesoło
rudowłosy, wyjmując z spodni sakiewkę z pieniędzmi.
– Daje trzy na dziewczyny – rzuciła Tonks. –
Hermiona na pewno wykosi konkurencje.
– Hej, Faust, podziel się tym popcornem!
– Mówiłem, żebyście się przygotowali.
– Sknera.
**
Kiedy coś kliknęło, zdarzyły się trzy rzeczy na
raz. Harry poczuł jak Malfoy stracił panowanie nad swoim zaklęciem i Gryfon
zaczął spadać. Ze ścian zaczęły wysypywać się czarne postaci, a Malfoy
krzyczał.
– MALFOY!
Harry zatrzymał się tuż nad ziemią. Spanikowany
blondyn rozglądał się dookoła z czystym przerażeniem. Gryfon szybko wstał i
zaklął szpetnie, rozpoznając w postaciach swój odwieczny strach. W jego głowie
natychmiast rozległ się krzyk jego matki, a zielony promień pojawił się przed
jego oczyma.
– Potter! Potter! POTTER! – Draco potrząsał
jego ramieniem, kiedy martwe zjawy zaczęły ich okrążać.
– Rzucaj tego przeklętego patronusa!
– Expecto
patronus! – krzyknął Harry, a srebrny jeleń wyskoczył z jego różdżki.
– Spierdalamy – rzucił Malfoy, łapiąc go za
rękę. Ciągnął go aż do drzwi z napisem „Woda”, przed którymi blondyn się
zatrzymał.
– Malfoy, otwieraj je. Nie mamy czasu – burknął
Harry.
– Ja nie umiem pływać!
– Nie obchodzi mnie to. Chcesz żeby nas zjadło?
– warknął Gryfon, otwierając kopniakiem drzwi i ciągnąc Malfoya za sobą. Wpadli
w chłodną toń wody, na co blondyn zaczął krzyczeć. Harry próbował utrzymać
szamoczącego się chłopaka na powierzchni, ale ten tylko coraz bardziej się
zanurzał.
– Malfoy, uspokój się! – Krzyknął, waląc go
otwartą dłonią w policzek. Ślizgon jakby odzyskał rozum, bo nagle spojrzał na
niego bardziej przytomnie. Z przerażeniem bardziej przylgnął do Harrego.
– Malfoy, lustro.
– Wodne
stworzenia, nie lubiące gości.
– Mamy przejebane – jęknął Harry, rozglądając się
z paniką dookoła. W toni wodzi zamajaczyły mu znajome kształty.
– Malfoy, słuchaj, zaraz będą tu pewnie druzgotki.
Zaklęcie to Relashio. Wal mocno, a
potem jak najszybciej postaraj się jakoś wybić z wody.
– Co ty… - Draco nie zdążył. Drobna dłoń
stworzenia morskiego zacisnęła się wokół jego kostki i pociągnęła w dół. Harry
poczuł dokładnie to samo. Został wciągnięty w toń. Spojrzał na bladozieloną
twarz, wykrzywioną w szyderczy uśmiechu. Zaklął w myślach i zgodnie z wolą Strażnika, rzucił odstraszające
zaklęcie. Stwór zaskrzeczał piskliwie, a inne druzgotki zaczęły się pojawiać
wokół Harrego. Gryfon rzucał co chwila zaklęcia, aż w końcu stwory dały sobie z
nim spokój. Wypłynął na powierzchnię, z ulgą wdychając w powietrze. Rozejrzał
się dookoła i zaklął nagle. Poczuł ostre pieczenie w dłoni i spojrzał na
bransoletę. Zaczęła żarzyć się nieprzyjemnym kolorem, wypalając skórę
nadgarstka. Harry wciągnął mocno powietrze i się zanurzył. Spostrzegł Malfoya,
który szamotał się z dwoma druzgotkami. Gryfon natychmiast ruszył w jego
stronę, widząc coraz bardziej blade policzki Malfoya. Rzucił szybko ogłuszające
zaklęcia, jedno po drugim, a druzgotki odpłynęły, zawodząc mocno. Harry z
paniką złapał blondyna za ramię. Miał mętny wzrok, co mogło świadczyć o jednym.
Strażnik wysłał mu impuls, a Gryfon,
niewiele myśląc, spełnił go. Przywarł ustami do ust Ślizgona, przekazując mu swój
oddech. Mętne oczy Draco natychmiast nabrały ostrości, a Harry wskazał mu palcem
górę. Złapał go za dłoń i wskazał różdżką na dno. Rzucił zaklęcie.
Wylecieli w powietrze. Z krzykiem przelecieli
nad tratwą, wprost do wody. Harry natychmiast podholował blondyna do ich
ostatniej deski ratunku. Obydwaj się wdrapali na nią.
– Dzięki, Potter – powiedział spokojnie
Malfoy. Harry wzruszył jedynie ramionami i rozejrzał się dookoła. Drzwi, z
których wylecieli, zniknęły. Wokół nich rozciągała się bezkresna woda.
– Co mówi lustro?
– Głowa
do góry, niedługo też jest dzień.
– Czego mogłem się spodziewać – stwierdził Harry,
wzdychając. Był cały przemoczony i zaczynało mu się robić zimno.
– Potter, osusz się, inaczej złapiesz jeszcze
zapalenie płuc – powiedział Malfoy, samemu rzucając na siebie zaklęcie. Harry
wykonał to samo, ale wcale nie zrobiło mu się zimno.
– I czym była ta rzecz, co mieliśmy znaleźć?
Harry uniósł dłoń, wskazując na zawieszkę przy
bransoletce.
– Czyli pewnie tu też musi być jedna –
stwierdził Malfoy. – I to zapewne w tej cholernej wodzie.
– Pewnie tak.
– Nienawidzę wody – burknął Draco, obejmując
dłońmi kolana. Harry chciał go jakoś pocieszyć, ale zamknął usta. Malfoy nie
był osobą, której potrzebne były jakieś wzruszające słowa. Strażnik nagle wysłał mu impuls, na co Harry natychmiast się spiął.
– Malfoy, pilnuj się – warknął. – Jeszcze nie
skończyliśmy, więc skup się. W każdej chwili przecież może coś nam wyskoczyć!
Jak na zawołanie jego słów druzgotki zaczęły
pojawiać się na tafli wody.
– Relashio!
– Drętwota! Expelliarmus!
– Relashio!
Harry sapnął, kiedy na jego nodze ponownie
zakleszczyła się dłoń wodnego stwora.
– Spieprzaj! – Warknął, kopiąc go w rękę.
Usłyszał nieprzyjemny skrzek, a na miejscu rannego, pojawił się nowy.
– Jest ich za dużo – jęknął Draco. – Musimy jakoś
stąd uciec. Relashio! Relashio!
– Masz jakiś pomysł?! Relashio! Drętwota!
– Expulso!
– Harry złapał mocniej Draco, siłując się z druzgotkiem, który trzymał jego
spodnie. Malfoy rzucał wokół nich zaklęcia odpychających, ale zarazy pojawiało
się coraz więcej. I nagle, jakby ręką odjął, wszystkie się zanurzyły. Chłopacy
niepewnie rozejrzeli się, przełykając ślinę. Nagle, wokół nich, rozbrzmiał
jakiś głos jakby zza ściany. Robił się on coraz głośniejszy i coraz bardziej
wkurzony.
– To chyba z wody – szepnął Malfoy. Potter,
niepewnie kucnął na krańcu tratwy. Draco trzymał go mocno za rękę, by w razie
potrzeby wyciągnąć go szybko. Harry nachylił się nad taflą wody, widząc żółtą,
podobną do ludzkiej, twarz. Wykrzywiona ona była w złości.
– Słuchaj mnie, człowieku – rozbrzmiał niewyraźny
głos. – Weź to i zostaw nas w spokoju.
Tu tryton wskazał na niebieski kryształ, który
trzymał w dłoni. Harry niepewnie zanurzył dłoń, łapiąc go. Przedmiot ponownie
zlał się z jego bransoletą.
– Idźcie stąd, człowieku, inaczej was zabiję.
– Nie wiemy gdzie jest wyjście – odparł spokojnie
Potter. Istota wydała z siebie nieprzyjemny dźwięk.
– Nie obchodzi mnie to, zniknijcie stąd jak
najszybciej, o ile chcecie żyć. – Po czym znikł w odmętach wody.
– Dał nam to, tak po prostu? – Malfoy patrzył z
niedowierzeniem na niebieską zawieszkę, po czym roześmiał się głośno.
– Pomyśl lepiej jak stąd się wyrwać – rzucił cierpko
Harry. Jak na zawołanie, w powietrzu ukazały się drzwi.
– Potter, ty to chyba masz jakąś wewnętrzną moc
– rzucił ironicznie Malfoy, po czym dotknął niepewnie klamki. Na drzwiach
napisane było „Ziemia”.
– To chyba będzie lepsze od wody – stwierdził pod
nosem Draco. Nacisnął na nie, otwierając szeroko. Niepewnie weszli do środka,
znajdując się w ogrodzie. Wokół nich znajdowało się mnóstwo kwiatów i drzew.
Alejka była ze żwiru i prowadziła do marmurowej fontanny.
– Dziwnie tu.
– Najbardziej
popularne i najbardziej uwielbiane stwory.
– Nie mam bladego pojęcia – rzucił Harry.
– Ten ogród przypomina mi mój własny –
stwierdził nagle Malfoy, marszcząc brwi.
– To chyba dobrze, nie?
– Zależy.
Harry urzeczonym wzrokiem spojrzał na kolorowe
kwiaty. Podszedł do krzaku róży i pochylił się nad czerwonym kielichem.
Powąchał powietrze i delikatnie dotknął płatków.
– Potter, pod żadnym pozorem nie dotykaj
niczego! – Krzyknął nagle Malfoy, odciągając go.
– Co ci, Malfoy? To tylko kwiaty.
– Potter, to aż kwiaty. W lustrze było, że
najbardziej popularne i uwielbiane stwory. To kwiaty.
– Oh, i mam się wystraszyć kwiatów?
– Potter, nie pamiętasz? Magiczne kwiaty
potrafią wydalać zapachy mamiące ludzi. Wiele razy kończyło się to śmiercią
człowieka, który obrastał nimi. Jeśli raz się skusisz, to po tobie.
– Masz paranoję – prychnął Gryfon. Strażnik jednak wysłał mu myśl, która
wyraźnie zgadzała się ze słowami Draco.
– Musimy uważać, by niczego nie dotknąć –
stwierdził Malfoy. – I musimy wyjść z tego przeklętego ogrodu.
– Marudzisz. Mi się tutaj podoba – rzucił wesoło
Harry, nie wiedząc czemu to powiedział. Ślizgon niemal natychmiast zmrużył oczy,
równając się z nim.
– Potter, kurwa, dotknąłeś, prawda?
– Nawet jeśli, to co? Jesteś zazdrosny?
– Nawet jeśli, to co? Jesteś zazdrosny?
– Potter, debilu! – Malfoy złapał go za
koszulę, podnosząc lekko do góry. – Teraz posłuchaj mnie uważnie. Musisz
zachować jasność umysłu inaczej mamy przejebane na całej linii. Musisz się
oprzeć temu!
– Nie wiem o co ci chodzi – zielone tęczówki
zasnuła mgiełka. Strażnik wysłał do
umysłu Harrego mocny impuls, który natychmiast przywrócił mu jasność widzenia.
Zamrugał, patrząc z bliska na twarz blondyna. Była ona zmęczona, miała dwie
czerwone rysy na policzku i poważne spojrzenie.
– Spokojnie, Malfoy – położył mu rękę na
ramieniu. – Mam w dupie te kwiaty, więc chodźmy stąd.
Ruszyli przed siebie żwirowaną drogą. Doszli w
końcu do bramy, gdzie wisiał napis „Magia”.
– Serio musimy tam iść? – Mruknął Hary, patrząc
nieufanie na bramę.
– Rada na dziś, to Skacz w lewo, potem w prawo – rzucił prawie wesoło Malfoy, patrząc
ze złością na lustro. Westchnął. Popchnęli wrota. Strażnik natychmiast kazał skoczyć w lewo, na co Harry pociągnął
Malfoya na lewą kratkę. Tuż obok ich głowy wbiła się strzała. Spojrzeli z
przerażeniem na centaury, które stały na lekkim wniesieniu, do którego
prowadziła droga, wyglądająca niczym szachownica. Oni stali na czarnym polu.
– Raz w lewo, raz w prawo?
– Zabiję, przysięgam – jęknął Draco, niepewnie
stawiając stopę na prawej kratce. Centaury się nie ruszyły. Powoli szli na
przód według wskazówki, aż dotarli do końca szachownicy. Na wzgórzu już nie
było koniowatych ludzi. Zamiast tego stała misternie zrobiona misa, a na jej
dnie leżał zielony kryształ.
– Potter – Ślizgon złapał jego rękę. – Nie wiemy
co to jest. Ta woda to równie dobrze może być kwas.
– Racja. Co mówi lustro?
Co mówi prawdę, prawdę odkryje.
– Super! Niech sobie wsadzi te mądrość w dupę.
Głęboko.
– Ciekawe słownictwo, panie Potter – znikąd pojawiła
się nowa istota. Miała głowę przepięknej niewiasty i tułów lwa. Sfinks, za
pomocą skinięcia, przyciągnął do siebie przerażonego Harry'ego. Gryfon poczuł jak
zostaje objęty przez dwie, kocie łapy.
– Zostaw go!
– Spokojnie, panie Malfoy. Wszystko potoczy się
dobrze, jeśli odpowiecie na moje pytanie poprawnie – piękny, kobiecy głos wlał
się do Harry'ego serca. Strażnik
wysyłał mu co chwila impulsy jak się wydostać z tej patowej sytuacji.
– W misie znajduje się eliksir prawdy. Nie
mówię oczywiście o veritaserum, panie Malfoy. Tylko o najprawdziwszym eliksirze
czystości. Chyba wiesz, co to znaczy?
– Osoba, która jest niegodna, zostanie zabita –
wyrecytował słabo Draco. Harry zadrżał, domyślając się, czego będzie wymagać
sfinks.
– Dokładnie tak, panie Malfoy – powiedziała z
aprobatą istota.
– Czy pan, panie Potter, - tu zwróciła na niego
wzrok – uważa, że pan Malfoy posiada czyste serce niesplamione?
Harry zamknął oczy, zamyślając się. Od zawsze z
Ronem uważali, że Malfoy jest małym Śmierciożercą, który podąża w ślady ojca.
Jeszcze wczoraj Harry mógł śmiało stwierdzić, że Draco zapewne ma Mroczny Znak
na ramieniu i szerzy nienawiść do mugoli w swoim domu. Teraz jednak, w czasie
trwania tego testu, Harry zrozumiał coś innego. Od samego początku oceniał
Malfoya na podstawie przyjętego stereotypu. Nie znał go, a jedynie opinie o
nim.
– Tak.
– Potter, chwila, nie bądź idiotą – syknął Malfoy.
– Mój stary jest Śmierciożerą, nie ma pierdolonej mowy, żebym włożył tam ręce.
– Panie Malfoy, pan Potter uwierzył w pana –
zaczął sfinks z niesmakiem. – Nie chodzi tutaj o twoją rodzinę, lecz o twoje
serce.
– Malfoy, zabieraj ten gówniany kryształ! –
Krzyknął Harry, patrząc ze złością na Ślizgona.
– Moment – burknął blondyn. Z niepewną miną
zbliżył dłonie do misy i zamknął oczy. Szybko wyjął kryształ. Ze zdziwieniem
otworzył oczy, wpatrując się w trzymaną błyskotkę, która natychmiast zlała się
z jego bransoletką.
– Gratuluję – rzucił Sfinks, puszczając
Harry'ego. Gryfon podszedł szybko do Malfoya.
– Mówiłem, że dasz radę – rzucił wesoło Gryfon.
– Jak zwykle to ja muszę odwalać za ciebie całą
robotę.
– Malfoy, nie przeginaj – syknął Harry, choć
śmiały mu się oczy. – Chodź, wracamy nim Faust coś jeszcze wymyśli.
– Trzy
miotły.
**
**
Faust z zadowoleniem rozejrzał się po swoich
uczniach. Wszyscy siedzieli w pubie, przeklinając go głośno. Cieszył się
sukcesem, jaki osiągnął. Mimo początkowych trudności, każdy zaliczył test.
– Moi drodzy, gratuluję wszystkim – uśmiechnął
się, widząc nieufne spojrzenia. – Chcę wam też przedstawić osoby, które pomogły
w przygotowaniach i pilnowały was.
Tu wskazał na połączone stoliki, za którymi siedzieli
dorośli czarodzieje. Każdy z nich uśmiechał się wesoło. Niektórych uczniowie
rozpoznali, inni pozostawali anonimowi.
– Na pewno pomogą mi przy innym projekcie, o
którym myślę na koniec roku. Chcielibyście?
Dwadzieścia sześć Drętwot poleciało w jego kierunku.
__
Haha, udało mi się go w końcu skończyć.
Wiem, że zapewne wielu z was bardziej spodziewało się walki, ale ten test jest jaki jest. Mi się podoba.
Informację wszelkie o stworzeniach są z internetu, wiadomo, a powiedzonka wymyślone lub zasłyszane.
I tak, dobrze zrozumieliście, przy każdej pułapce czatowali dorośli. I myślę, czy nie zrobić takiego "making of" z perspektywy ich xD
Pamiętajcie, komentarze karmią wena albo raczej satysfakcję.
Standardowo proszę o wytykanie błędów.
__
Haha, udało mi się go w końcu skończyć.
Wiem, że zapewne wielu z was bardziej spodziewało się walki, ale ten test jest jaki jest. Mi się podoba.
Informację wszelkie o stworzeniach są z internetu, wiadomo, a powiedzonka wymyślone lub zasłyszane.
I tak, dobrze zrozumieliście, przy każdej pułapce czatowali dorośli. I myślę, czy nie zrobić takiego "making of" z perspektywy ich xD
Pamiętajcie, komentarze karmią wena albo raczej satysfakcję.
Standardowo proszę o wytykanie błędów.
Mam wrażenie, że to proszenie o wytykanie błędów jest skierowane do mnie ;P Zapis dialogów i gdzieś napisałaś kartka pergaminu, o ile się nie mylę powinno być zwój, ale nie jestem tego pewna. Co do reszty, pomysł naprawdę fajny. Żadnych takich walk, tylko naprawdę przemyślane zagadki. Zachowanie Draco i Harry` ego w stosunku do siebie było śmieszne, ale nie podobały mi się te przekleństwa. W poprzednich rozdziałach nie było ich aż tyle i jakoś nie pasują mi do "twojego" Harry` ego. Ogólnie na plus, a końcówka najlepsza. Że go nie zabili tymi drętwotami ;D
OdpowiedzUsuńNie tylko do ciebie ;D
UsuńPrzekleństwa są tylko i włącznie z wynikającej sytuacji. Znam wiele osób, które nie przeklina, a kiedy znajdują się w takiej sytuacji, gdzie jest adrenalina, to przeklinają. Tak łatwiej rozładować napięcie.
Skubany się uchylił xD
Faktycznie była kartka pergaminu, zmieniłam na zwój ;)
UsuńFaktycznie, jestem piekielną hipokrytką, bo sama klnę jak szewc, gdy się stresuje. Potem rozgrzeszenia nie mogę dostać... ;) Naprawdę uchylił się? Nie mogli go zabić? Nie? Ok. nie mam więcej pytań. "zjadło? – Warknął Gryfon" skoro mi się nudzi...
UsuńTo byłoby trochę głupie, żeby zabić wampira głupią Drętwotą.
UsuńWłaśnie nie wiedziałam jak to napisać xD Tak w sumie, drogą dedukcji [ a moja jest wyjątkowo dziwna xd] doszłam do wniosku, że przecie dementory karmią się dobrą energią innych, więc jedzą ludzi xD
Ale mi chodziło o zapis dialogów... XD Nie mam nic do dementorów, jedzących ludzi, jestem tolerancyjna ;)
UsuńI dlatego potrzebna mi beta ><
UsuńOBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!! OBAJ!!
OdpowiedzUsuńKTÓRY Z NICH JEST DZIEWCZYNĄ?!
Że co?
Usuń"Obydwoje wzdrygnęli się" o Harrym i Draco. Który z nich jest dziewczyną? Powinno być obaj albo obydwaj.
OdpowiedzUsuńTrzeba było napisać tak od razu ;)
UsuńPoprawiłam.
Bardzo fajny był ten test, podoba mi się taka forma zagadek, a nie tylko pojedynki :) Widziałam kiedyś na jakimś potterowskim blogu takie coś, właśnie że nauczyciel OPCM'u zrobił taki test praktyczny w parach, tylko że chyba Hermiona wylądowała z Draco.. Chyba. Nie pamiętam, to było tak dawno gdy go czytałam, nawet nie pamiętam nazwy. Ale czy to z tamtąd wziełaś inspirację? A, i widzę że Harry zaufał Draco. Wydaje mi się że oni zostaną.. no, może przyjaciółmi to zbyt wielkie słowo, ale być może sojusznikami? Hm, to się zobaczy w następnych rozdziałach. A propo, kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńPs. czytam twój blog od niedawna, ale przeczytałam wszystkie rozdziały, i przyznaję, że piszesz bardzo dobrze. Podoba mi się ten strażnik, tylko mam jakieś wrażenie że.. hm, no takie dziwne wrażenie odnośnie jego postaci. Być może to ktoś, kto znał Harry'ego, lub kogo znał Harry? Albo ukrywa on jakąś tajemnicę? Hm. Ah, żebyś tylko nie robiła z Harry'ego homosexualistę, (nie, niejestem przeciwko im, wręcz przeciwnie - sama czytam yaoi) bo w tym opowiadaniu.. po prostu mu nie pasuje bycie homo.
Ah, no i ciekawe było by przeczytać takie coś z ich perspektywy, ale tylko gdyby to nie zastępowało normalnego rozdziału, bo jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów (a szczególnie Harry'ego i strażnika).
O kozia dupo, miał być krótki komentarz, a tu takie coś.. no nic.
Życzę dużo, dużo, dużo weny, byś nam dawała dalej takie cudowne rozdziały. :)
No i napisz kiedy następny rozdział, ponieważ niewiem co ile mniej więcej je dodajesz.
Ps. dołączyłam do obserwatorów.
UsuńNie wiem o jakim opowiadaniu mówisz. Testem bardziej zainspirowałam się ze "Skrzydlatych" Naja Snake, gdzie Hermiona i Lucjusz Malfoy trafiają do Lochów Slytherina.
UsuńWszystko może się kiedyś wyjaśni^^
Ogólnie co do częstości rozdziałów. Z tym jest różnie. Zawsze, w ciągu miesiąca, pojawi się chociaż jeden. Wszystko zależy od weny jak i od wolnego czasu, którego mam aktualnie niezbyt dużo.
Dziękuję za komentarz ;)
Znad krzaczastych,
Lau~
Cudo :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te jakże pomocne wskazówki zwierciadła. Nie wiem skąd żeś je wytrząsnęła ale są genialne :). Test sam w sobie też jest niezły, lepszy niż jakakolwiek forma pojedynkowa. Ogółem całość mi się podobała i mam coraz większą nadzieję na przyjaźń między Potterem a Malfoyem :).
Błędów nie wytykam bo z reguły ich nie dostrzegam.
I podbijam pytanie Naventis (czyt. Kiedy następny rozdział?).
Życzę weny :D.
Hej;) Ciekawie wymyśliłaś ten test, wiesz? Faktycznie spodziewałam się jakichś pojedynków, czy czegoś w tym rodzaju, a tu proszę - miła niespodzianka! Podobało mi się. Szczególnie ostatnie zadanie, gdzie Harry zdecydował się zaufać Malfoyowi i w niego uwierzył. Poza tym totalnie rozwalił mnie Slavomir, spokojnie zajadający się popcornem i zakłady o to, kto wygra. Wciąż jeszcze mam na twarzy uśmiech. Lubię tego faceta;) Ostatnie zdanie zresztą też zabawne. Ciekawe czy Faustowi udało się obronić przed tyloma Drętwotami? ;D
OdpowiedzUsuńMam za to jedną uwagę. Napisałaś: "Knot, łapiąc się ostatniej deski ratunku, próbuje opracować wraz ze swoimi współpracownikami ustawę o legalności używania magii przez niepełnoletnich uczniów poza szkołą. Powiem, że jest to dobry pomysł. Jego rzecznik mówi, że obejmowałoby to sytuację nadzwyczajne, czyli żeby pozwolić się nam obronić z razie ewentualnego ataku." Po co to? Przecież uczniowie mają prawo użyć czarów poza szkołą w nagłych przypadkach, a ewentualny atak zdecydowanie się do takich sytuacji zalicza, prawda?
W sumie, to jeszcze coś. Ktoś zwrócił Ci już uwagę na użycie słówek "obydwoje", "oboje", gdy powinno być "obydwaj", "obaj", ale wymienił tylko jedno zdanie. Powinnaś poprawić wszystko, bo ten błąd przewija się praktycznie przez cały tekst.
No nic, to by było na tyle. Do kolejnego rozdziału;)
Tak szczerze, a co niby robią innego nauczyciele w szkołach? Nasi "profesorowie" jak to lubią się określać, co rusz zakładają się o nas ><
UsuńCo do kawałku o ustawie.
Jak mamy piękny przykład w książce, można użyć czarów w obronie własnej, ale tylko wtedy, kiedy potem masz dowód na to, że jednak nie robiłaś tego dla własnej frajdy. Dlatego wyszłam z założenia, że taka ustawa się przyda, ale musiałam po prostu źle ją sformułować. Ale jednocześnie naprowadziłaś mnie na świetny pomysł jak ładnie zmienić ustawę i jednocześnie nie nanosić poprawek powyżej.
Wydaje mi się też, że mimo tego, że uczniowie mogą "w obronie własnej", to by tego nie zrobili. Chyba wszyscy się jednak boją, że Departament Przestrzegania Prawa stwierdzi, że to jednak nie był nagły przypadek.
Co do "obydwaj". Wczoraj poprawiałam to nieszczęsne słowo. Bardzo ciężko znaleźć to w tym ciągu liter, w szczególności, jak czytam któryś raz z rzędu i nie mogę znaleźć >< Postaram się jednak wyeliminować to-to.
Hej!
OdpowiedzUsuńJak cudnie, no nie mogę. Nie mogłam się oderwać od opowaidania. Cały czas byłam ciekwa dalszych rozwojów wydarzeń. Rozdziały są bardzo długie i dobrze. Rzadko się zdarz, że notki są takie długie. Bardzo fajnie mi się czytało, cały czas żyje akcją. Jestem w mega szoku( pozytywnym, oczywiście). Na pewno tu jeszczę zjarzę. Z niecierpliwością czekam na NN.
Pozdrawia:*
Zostałaś nominowana do Liebster Award i Versaitle Award na odszukac-prawde.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cruciatrus
Tak, te teksy zdecydowanie były w stylu Dumbledore'a. Co ja mogę powiedzieć? Po prostu świetny rozdział! Chociaż jestem w szoku, że Harry tak bardzo zaufał w czystość serca Draco. Faust zdecydowanie zasłużył na każdą z tych drętwot, a nawet na coś poważniejszego. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńNie chce nikomu psuć marzeń, ale czy wszyscy myślimy, że nauczyciel by tak zaryzykował życiem ucznia xD? Chyba muszę zrobić te "making of".
UsuńTak szczerze, Draco tylko uwierzył, że tam jest eliksir. A czy był... xD
Dziękuję serdecznie za komentarz ;)
Biorąc pod uwagę, że musieli przejść obok żywego smoka? Tak, wszyscy myślimy, że akurat ten nauczyciel by zaryzykował :D
UsuńSmoka pilnował Charlie z Tonks xD
UsuńTo wyglądało mniej więcej tak.
" - Kici kici kici - Ogniomiot spojrzał w stronę Charliego, tracąc zainteresowanie w drzwiach. Weasley przełknął ślinę. Jaka szkoda, że nie potrafił się wtapiać w tło " xD
Ale sam fakt, że był, a tak poza tym biedny Charlie! Czy mi się wydaje czy widziałam początki drarry? :D
UsuńNie zaprzeczam, nie potwierdzam ;D
UsuńSkąd ja wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi? ;( Ale z drugiej strony jestem ciekawska więc musiałam zapytać ;)
UsuńDowiesz się dopiero z rozdziałów ;D
UsuńKtóre, mam nadzieje będą się dość często ukazywać ;) . Błagam nie trzymaj mnie zbyt długo w tej niepewności XD
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że Draco i Harry mieli jeszcze taki specjalny test, końcówka boska zrobili sobie kino domowe z tego całego testu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, bosko, końcówka rewelacyjna, zrobili sobie po prostu kino domowe z tego całego testu, jak dla mnie to wydaje się, że Harry i Draco mieli jeszcze taki specjalny test
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńbeak słów... ten rozdział był po prostu wspaniały, a ta końcówka rewelacyjna, haha nauczyciele zrobili sobie kino domowe z tego całego testu, Harry i Draco mieli jeszcze taki specjalny test
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza