Kilka dni minęło od testu szósto rocznych, a już wszystko obrosło w legendy. Cała szkoła plotkowała o tajemniczych zadaniach, które musiała wykonać każda para. Nie były one koniecznie zgodne z prawdą, a każda próba naprostowania sytuacji zmieniała się w jeszcze większą historię.
Harry zauważył jednak, że żadna z
testowanych par nie była skłonna do zwierzeń. Udało mu się jednak dowiedzieć,
że każdy z nich miał inne zadanie do wykonania. Hermiona opowiedziała mu
jedynie o tym, jak przy drugim krysztale została nagle rozdzielona z Parkinson,
przez co poczuła piekący ból w nadgarstku przez bransoletę. Harry też to
pamiętał, kiedy druzgotaki wciągnęły Malfoya z dala od niego. Kiedy trafiła w
końcu do pomieszczenia, gdzie ukryto Ślizgonkę, musiała ją znaleźć pośród
woskowych figur. Do tej pory Gryfon zauważył jak Hermiona odwraca się
podejrzliwie, kiedy tylko przechodzą koło jakiegoś posągu czy zbroi. Ron za to
nie chciał powiedzieć nic, a na każde pytanie z tym związane, strasznie bladł,
dlatego Harry nie naciskał.
Jednym pozytywnym skutkiem, jakiego
oczekiwał profesor Faust, była poprawa współpracy na lekcjach Obrony. Uczniowie
już nie skakali sobie do gardeł ani nie próbowali za wszelką cenę wysłać
swojego partnera do Skrzydła Szpitalnego. Teraz wspólnie starali się podołać
zadanym ćwiczeniom, co owocowało podniesieniu się średniej ocen. Profesor
Slavomir wręcz błyszczał, kiedy tylko chwalił się swoim rezultatem przy stole
nauczycielskim. Sam dyrektora sprawił, że teraz na niemal wszystkich lekcjach
uczniowie siedzieli w mieszanym towarzystwie. Wyjątkiem były eliksiry, gdzie
Snape kategorycznie odmówił zmianie dotychczasowych par. Harry był mu po raz
pierwszy naprawdę wdzięczny. Miał już serdecznie dosyć siedzenia z Malfoy’em w
jednej ławce, praktycznie na każdej lekcji.
Na mecz Gryffindor - Slytherin nie
udał się żaden szósto roczniak. Każdy z nich był zbyt zmęczony, czasem nawet
ranny, by chcieć brać udział w rozgrywce. Harry dowiedział się jednak, że Ginny
zastąpiła jego miejsce, a zamiast Rona wystąpił ich rezerwowy. Mecz zakończył
się remisem, aczkolwiek drużyna Gryfonów była przerażona poziomem swoich
przeciwników. Potter wysłuchał relacji zarówno siostry przyjaciela, jak i Katie
Bell. Dziewczyny jasno mu powiedziały, że brutalność gry Slytherinu znacznie
wzrosła, a ich pałkarze posyłali na nosze wszystkich po kolei z drużyny
przeciwnika. Harry obiecał popracować nad taktyką.
~
Gryfon
przemierzał szkolny korytarz na drugim piętrze, pogwizdując wesoło pod nosem. Wilkołacza Pełnia była skocznym
kawałkiem, który od razu przypadł Harremu do gustu. Potter zastanawiał się jaką
musiał mieć minę Remus, kiedy tylko usłyszał piosenkę, opowiadającą o
przemianie. Z całą pewnością Gryfon chciał ją zobaczyć.
Skręcił do damskiej łazienki,
odprowadzany podejrzliwymi spojrzeniami portretów. Zignorował je, rozglądając się, czy przypadkiem nikt za nim nie idzie. Kiedy się upewnił, że
jest sam, otworzył sykiem przejście do Komnaty. Skoczył do środka, sycząc
jednocześnie, by umywalki powróciły na swoje miejsce. Nie chciał ryzykować, że jakiś
uczeń tu wejdzie i odkryje wszystko. Co prawda, była to wątpliwa sprawa,
ponieważ łazienka Jęczącej Marty była omijana z daleka, ale jednak.
Harry już z daleka słyszał odgłosy
zaklęć. Uśmiechnął się pod nosem. Problem związany z otwarciem przejść do
Komnaty bardzo szybko został rozwiązany. Do tej starej krypty prowadziło bardzo
wiele przejść, a jeszcze więcej kanałów, przez które niegdyś prześlizgiwał się
bazyliszek. Wystarczyło jedynie, że Gryfon otworzy kilka mniej widocznych
przejść, a każdy z Gwardzistów znalazł sposób, by niezauważenie się przez nie
przemknąć.
Zielonooki oparł się o ścianę, kiedy
tylko przekroczył próg Komnaty. Z zainteresowaniem przyglądał się Gwardzistom,
którzy ćwiczyli albo wspólnie odrabiali lekcje. Harry cieszył się z tego,
że miejsce to nie było wykorzystywane tylko do nauki, ale też stało się azylem.
Neville ćwiczył w kącie na bieżni
przy taktach muzyki, która rozlegała się z małego radia. Niedaleko niego
rozłożyła się Luna. Blondynka siedziała na kocu, wśród miękkich poduszek i
książek. Miała skupiony wyraz twarzy, który był tak do niej niepodobny. Harry
czasami zapominał o tym, że panna Lovegood była Krukonką.
Na samym środku sali, gdzie
poustawiane były podesty, ćwiczyła Lavender z Terrym i Justinem. Dwójka
chłopaków próbowała wytłumaczyć Gryfonce jak ma rzucić, ostatnio ćwiczone,
zaklęcie. Zachariash za to jak zawsze ćwiczył sam. Puchon powtarzał sekwencję
ruchów, jaką ostatnio pokazał im Harry. Smith jednak długo nie cieszył się
samotnością, bo zaraz do środa wpadła panna Haizel, przez jedno z innych wejść.
Charleen podbiegła od razu do niego, łopocząc w powietrzu swym długim
warkoczem. Wszystkim z nich było wiadomo, że dziewczyna podkochiwała się w
chłopaku i nie dawała mu nigdy spokoju.
- Sam jesteś
debilem! – Krzyk zwrócił uwagę Harrego. Kiedy tylko spojrzał na dwóch,
identycznych chłopaków, niemal westchnął. Paul i Klemens, oprócz tego, że byli
bliźniakami, to stanowili istny kontrast do zachowania Freda i George’a. Piąto
roczni Krukoni mieli wybuchowe charaktery i bardzo często się kłócili.
Zazwyczaj ich powód był tak błahy, że każdy nie mógł zrozumieć, o co oni robią
tyle wrzasku. Dwóch wściekłych Fettermanów próbowała pogodzić Ginny, ale marnie
jej szło. Miała zaróżowione policzki i już po chwili sama dołączyła do kłótni,
a różdżka niebezpiecznie błysnęła w jej dłoni. Harry już chciał iść,
zainterweniować, ale ubiegł go Glenn. Siódmo roczny Ślizgon uczył się wraz z
Hermioną i Padmą przy jednym ze stolików, które tu ustawili. Na jego nieszczęście
było to blisko kłócących. Ślizgon chyba jako jedyny potrafił zapanować nad
wybuchowym charakterem braci. Kiedy tylko się pojawił, cała trójka zamilkła.
Wszyscy wiedzieli, że kiedy tylko Romersheuser się wkurzy, to dopiero się
zacznie. Ślizgon już i tak chodził podminowany niemal od tygodnia z powodu
zbliżającego się końca projektu z numerologii.
Strażnik
wysłał mu impuls, na co Harry pokręcił z rozbawieniem głową.
– Mylisz
się, mój drogi – mruknął. – To wcale nie moja zasługa. To oni sami chcieli zobaczyć
w sobie coś więcej niż plakietkę domu, do którego należą.
– Stary,
czy ty gadasz sam do siebie? – Pytanie Rona niemal przyprawiło go o zawał.
– Ron,
chcesz żebym tu zszedł? – warknął.
– Hej,
gdybyś nie latał z głową w chmurach i gadał sam do siebie, to tak łatwo bym cię
nie podszedł – odpowiedział na swoją obronę rudzielec. Harry prychnął.-
Mniejsza z tym, Harry. Hanna mówiła, żebyś zamknął to wejście na czwartym
piętrze obok obrazu siedmiu muz, bo Filch ostatnio dużo
tam
przesiaduje.
– Myślisz, że by się domyślił do czego służy ta klamka w obrazie? – Harry uniósł
z powątpiewaniem brew.
– No
wiem, wiem – Ron uśmiechnął się głupkowato. – W szczególności po tym co
ostatnio zrobił.
– Co
zrobił?
– Stary,
nie gadaj, że nie wiesz? – Weasley przyjrzał mu się krytycznym okiem, za co
zarobił kuksańca w bok.
– Gadaj,
a nie.
– Ernie
mówił, że raz zauważył jak Filch chodzi przy zbroi Cadvana i zaczął do niego
gadać, żeby go przepuścił. Podobno nawet zaproponował mu konserwację, jeśli go
wpuści.
Harry
parsknął śmiechem. Biedny woźny nie wiedział, że zbroja Cadvana, jako jedna z
nielicznych, nie była magiczna.
~
– Dostałeś może ostatnio jakąś
wiadomość od Remusa? – zapytał Harry, Regulusa. Obydwaj siedzieli w Trzech miotłach, otoczeni zaklęciem
wyciszającym.
– Czemu
miałby do mnie pisać? – Odpowiedział pytaniem na pytanie Black, patrząc
zaskoczony na Pottera. W jego dłoni znajdowała się, opróżniona już do połowy,
butelka mugolskiego piwa.
– Nie
wiem – Gryfon wzruszył ramionami, wzdychając. – Martwię się. Wiem, że jest na
misji, ale to już drugi miesiąc leci bez wiadomości.
– Czemu
po prostu nie zapytasz Dumbledore’a?
– Wątpię,
by mi coś powiedział – Harry westchnął głośniej, patrząc w swojego drinka.
– To
wilkołak, da sobie radę – stwierdził Regulus, upijając łyk alkoholu. – Nie
smęć, młody. Lepiej mi powiedz jak było na teście.
– Zaliczyłem go – odpowiedział zdawkowo Gryfon, za co zarobił sobie karcące
spojrzenie Blacka.
– Tak to
możesz powiedzieć o jakieś dziewczynie, a teraz opowiadaj.
– Nie ma
o czym – Harry wzruszył ramionami. – Minęliśmy się ze smokiem, szybowaliśmy w
powietrzu, spieprzaliśmy przed dementorami, prawie utopiły nas druzgotki, a
potem mieliśmy miłą konwersację ze sfinksem.
– I ty to
nazywasz nic?
– Dzień
jak co dzień – stwierdził niemal wesoło Gryfon, a Strażnik wysłał mu impuls, który jasno mówił mu o jego stosunku do
cynizmu Pottera. Harry już miał ciętą ripostę na niego, ale nagle przypomniał
sobie coś innego.
– Reg,
wiesz coś może na temat Elliota Godwina? To od niego Ben załatwił mi czujki.
Spotkałem się z nim wtedy i on mnie rozpoznał mimo kamuflażu. I mówił, że znał
mojego dziadka. I wiedział o Strażniku.
– A co na
to sam Strażnik?
– Wył jak
fałszoskop – Harry westchnął, kładąc głowę na stole. Miał mętlik. Przyjrzał się
ludziom. Ich stolik mieścił się w kącie, całkowicie oddalony od innych. Dzięki
zaklęciu wyciszającym i cienia, gwarantował im całkowitą prywatność. Słyszeli
delikatny śpiew płynący z radia i wesołe głosy dochodzące od innych stolików.
Nie było w pubie żadnych uczniów, nie licząc samego Harrego. Byli to tylko
mieszkańcy Hogsmade, którzy zdecydowali się na chwilę relaksu w gronie
przyjaciół.
– Młody!
– warknął Regulus, szturchając go. – Ja do ciebie mówię!
Harry z
ociągnięciem odwrócił twarz w kierunku Blacka, który posyłał mu piorunujące
spojrzenia. Co jak co, ale ignorowanie strasznie wkurzało starszego
czarodzieja.
– Sorry,
zamyśliłem się.
– Znowu
patrzysz na tyłek Rosmerty? – rzucił złośliwie Regulus, na co Harry sapnął.
Zdradziecki rumieniec wpłynął na jego policzki.
– Nie
jestem tobą – odburknął. Black zachichotał wesoło, chcąc już rzucić kolejną uwagę,
ale ubiegł go Gryfon.
– To
wiesz coś na jego temat?
– Dziwię
się, że ty nic nie wiesz.
– Czemu?
– Harry,
żyjesz w świecie czarodziejów już od ponad sześciu lat. To zadziwiające, że
dalej nie wiesz podstawowych rzeczy. A poza tym, Strażnik nic ci nie powiedział oprócz wycia?
– Niestety. Czasami naprawdę nie mogę go zrozumieć.
Regulus
uniósł pytająco brew.
– Niby mi
pomaga. Dzięki niemu mogę umknąć większości kłopotom, ale kiedy coś od niego
chcę, to tak, jakby go nagle nigdy nie było. Nawet podczas testu odmówił
współpracy – Harry upił łyk swojego drinka, a przyjemne ciepło rozlało się po
jego ciele. Strażnik wysłał mu
spokojną myśl, która wyglądała niczym skrucha. Gryfon prychnął wewnętrznie.
Kolejna myśli tylko go zirytowała. Sam
masz focha, fuknął w duchu. Odpowiedź nie nadeszła.
– Wiesz,
to nawet dobrze – powiedział po chwili Regulus, odgarniając grzywkę za ucho. –
Kurde, szkoda, że tu nie wolno palić.
– Miałeś
rzucić – przypomniał mu. – A czemu niby to dobrze?
– Nie
określiłem kiedy – stwierdził wesoło. – Naprawdę to takie trudne do
wydedukowania, Harry? Czasami naprawdę jesteś strasznym imbecylem.
– Hej!
– Sza –
Regulus spojrzał na niego spod byka. Druga rzecz, której nienawidził Black po
ignorowaniu, to było przerywanie mu. Harry wypił całego swojego drinka w akcie
bezsilnej złości.
– A teraz
słuchaj, szczeniaku. I to Lupin zaczął tak mówić, więc nie patrz tak na mnie.
Twój Strażnik pozwala ci na spokojne
rozwijanie się. Jesteś wciąż dzieckiem, więc musisz się wielu rzeczy nauczyć.
Jeśli Strażnik wciąż by ci, za każdym
razem, podpowiadał, to byś się tylko od niego uzależnił. Nie na tym ma polegać
ta więź.
– To na
czym? Wszyscy przecież mówią, że to z powodu wiedzy wiązali się ze Strażnikami.
– Młody,
po pierwsze, to byli starsi czarodzieje, a po drugie, powinieneś się cieszyć.
Każdy z Kontrahentów kończył obłędem,
więc lepiej, żeby twój Strażnik
postępował trochę inaczej.
– Hermiona miała podobną teorię – Harry ponownie westchnął. – Czy moje życie musi
być takie trudne?
– W końcu
jesteś Wybrańcem – rzucił ironicznie Regulus. Gryfon zignorował go i wstał.
Wziął pusty kieliszek. Podszedł spokojnie do lady, za którą stała piękna
właścicielka baru.
– Jeszcze
raz to samo – poprosił Gryfon. Madame Rosmerta skinęła głową i zaczęła tworzyć
jego Ostatniego Ducha. Kiedy tylko
postawiła przed nim parującego drinka wraz z butelką piwa dla Blacka, pogroziła
mu palcem. Harry naprawdę nie mógł zrozumieć dlaczego każdy tak łatwo mógł rozpoznać
go w jego przebraniu. Na jego pytające spojrzenie kobieta jedynie się
roześmiała. Zrezygnowany zapłacił i wrócił do swojego stolika.
– Flirt
nie wyszedł?
– Widzę,
że okres ci się zbliża – odpyskował, stawiając przed nim szkło.
– Żart ci
się wyostrzył? – Regulus aż uniósł z zaskoczeniem brwi, po czym parsknął
śmiechem, kiedy Gryfon mruknął pod nosem „dupek”.
– Powracając jednak do twojego pytania – zaczął po chwili starszy czarodziej,
poważniejąc. – Elliot Godwin to znana persona. Jest właścicielem Vetus.
– A Vetus to?
– Wiesz,
że zastanawiam się nad tym, by ci na święta kupić kilka książek w stylu „Co
każdy czarodziej powinien wiedzieć o swoim świecie?” – Odparł całkiem szczerze
młodszy brat Syriusza. Harry posłał mu wściekłe spojrzenie.
– Vetus to firma, która zajmuje się
tworzeniem magicznych artefaktów. To bardzo niebezpieczne zajęcie. Większość
jego klientów to czystokriwści, którzy zamawiają niekoniecznie zgodne z prawem
artefakty. Przykładem są moi rodzice. Raz zamówili drzwi teleportacyjne, przez
które Syriusz mnie wypchnął, a ja go pociągnąłem za sobą. Szukali nas tydzień.
– A co to
są…
– Młody –
jęknął cierpiętnico Regulus. Wypił do końca swoje piwo i odstawił z trzaskiem
pustą butelkę na stolik. Za pomocą różdżki otworzył kolejną.
– Są to
drzwi, cholernie nielegalne, które działają podobnie jak świstoklik. Mogą cię
przenieść w każde miejsce na ziemi, ale musisz umieć je użyć. Ja z moim bratem
nie umieliśmy, dlatego trafiliśmy do Berlina.
– Jak was
znaleźli?
– Zajęło
im tydzień, by określić gdzie nas wyrzuciło – odpowiedział spokojnie. – Poszli za
naszym śladem magicznym. Do tej pory pamiętam naszą karę.
– Co wam
zrobili?
– Mnie w
większości nic. Zabronili jedynie korzystać z kilku rzeczy. W większości
oberwało się Syriuszowi, którego podano jak zawsze za winowajcę – mężczyzna
jakby spochmurniał. – Obojętnie co się nie działo, zawsze wszystko było winą
Syriusza. Nigdy nie brali mnie pod uwagę, bo to ja zachowywałem się jak ich
wymarzony syn.
– Syriusz
zawsze był specjalny – zaryzykował Harry, próbując rozładować jakoś nagle
ciężką atmosferę. Regulus kiwnął głową.
– Z tego,
co mi wiadomo, to Goodwini byli bardzo blisko z Potterami. Czytałem kiedyś
nawet wywiad z Elliotem, gdzie wspominał o przyjaźni z twoim dziadkiem. Nic
więcej mi jednak nie wiadomo.
– Pomyślę
jeszcze nad tym. Poza tym, co robimy w święta?
~
Eliksiry były ostatnią lekcją, jaką
miał szósty rocznik Gryffindor – Slytherin. Kiedy tylko dzwonek przeciął
powietrze, z klasy wypadli uczniowie. Na początku szedł wściekły Potter, a tuż
za nim niemal biegła Hermiona z Ronem.
– Harry,
nie denerwuj się – próbowała go uspokoić Hermiona.
– Snape
to dupek – dopowiedział Ron, za co zarobił sobie karcące spojrzenie od
przyjaciółki.
– Nienawidzę go – warknął Gryfon. Miał wielką ochotę coś rozwalić, ale Strażnik wysyła mu co chwilę
uspokajające impulsy, które hamowały jego niszczycielskie zapędy.
– Przecież wiesz jaki on jest…
-
Hermiono – Harry zatrzymał się gwałtownie, patrząc ze złością w oczy panny
Granger. – Nie miał żadnego, pieprzonego prawa…
– Harry,
język!
–… gadać
o moich rodzicach w taki sposób!
– Miona,
Harry ma rację – dorzucił Ron. – Snape nie może znieważać Harrego rodziców, bo
ma taki kaprys.
– Wiem,
wiem – prychnęła wściekle. – Ale Harry też nie powinien go prowokować.
– Czym
niby? – warknął Gryfon. – Tym, że stoję? Tym, że oddycham? Tym, że wyglądam jak
mój ojciec?
Po czym
Potter odwrócił się na pięcie i szybko skręcił w boczny korytarz, ignorując
nawoływania przyjaciół. Był wściekły na Snape’a. Jego słowa wciąż przewijały mu
się w głowie. „… taki sam jak twój
bezwartościowy ojciec… Twoja matka musiała być wyjątkowo ślepa, skoro wybrała
największego idiotę w dziejach Hogwartu… Tylko głupiec nie potrafił uchronić własnej
rodziny… Bezwartościowy, zupełnie jak jego kumpel, Black…” Harry warknął, po
czym z całej siły kopnął ścianę. Jęknął z bólu, jakim zaczęła promieniować jego
stopa. Zignorował ją, dalej krocząc niczym wściekły hipogryf.
Harry naprawdę sądził, że będzie
miał już spokój z Mistrzem Eliksirów. Od kiedy tylko ponownie trafił na
zajęcia, Snape całkowicie ignorował jego istnienie. Taki stan rzeczy był wręcz
idealny dla Pottera. Nagle jednak, ni z tego, ni z owego, Snape powrócił do
swojego dawnego ja. Znowu zaczął drwić ze wszystkiego, co tylko było z nim
związane. Wytykanie jego wad Harry mógł jeszcze przełknąć, ale moment w którym
Snape zaczął szykanować jego rodziców, był ponad jego siły. Tylko dzięki trzymającemu go Ronowi, nie zaatakował nauczyciela. Miał tak wielką ochotę
rozgnieść profesora na miazgę.
Złość w końcu wyparowała, co było w
dużej mierze zasługą Strażnika, który
wysyłał mu zarówno uspokajające impulsy jak i myśli, w których, w prostych
słowach, określał zachowanie Snape’a. Przy „gówniarskim
poczuciu wyższości nad imitacją swojego szkolnego wroga” Harry parsknął
śmiechem. W końcu jednak zatrzymał się, rozglądając po nieznanym korytarzu.
Gryfon średnio wiedział, gdzie się znajduje. Zrezygnowany usiadł na schodach,
które prowadziły niewiadomo gdzie. Westchnął. Jeśli Snape nie powróci do trybu „Potter
nie istnieje”, to zapowiadał się dla Gryfona ciężki okres do świąt. Doskonale
wiedział, że mimo tych sześciu tygodni, które zostały do przerwy świątecznej,
nauczyciel sprawi, że zamienią się one w lata udręki. Już we wcześniejszych
latach nauki Harry musiał użerać się ze Snape’m, który potrafił sprawić, że
lekcje wydawały się niczym najprawdziwszy koszmar. Gryfon miał cichą nadzieję,
że miał to wszystko za sobą.
Ciche odgłosy walki wyrwały Harrego
z rozmyślań nad jego marnym losem. Natychmiast w jego dłoni pojawiła się
różdżka, a Strażnik szybko zrobił
rekonesans. Harry, zgodnie z jego wskazówkami, ruszył przed siebie, skręcając w
drugi korytarz na prawo. Na jego końcu dostrzegł grupkę walczących uczniów. Z
wyciągniętą różdżką i zaklęciem na ustach, zbliżył się do walczących. Była ich
piątka i wszyscy mieli na szatach plakietki Slytherinu. Czterech chłopaków
wysyłało uroki w kierunku znajomej Harremu blondynki. Nagle uderzyła w niego
świadomość, że była to przyparta do muru Tabitha Vergou. Złość zalała jego
umysł.
– Rumpo – promień niemal natychmiast uderzył
w niczego nie spodziewających się napastników. Siła uroku była tak wielka, że
cała czwórka odleciała na ścianę.
– To
Potter – usłyszał przestraszony głos i grupka niemal natychmiast uciekła. Harry
jeszcze posłał w ich kierunku kilka Drętwot,
ale w końcu odpuścił. Zwrócił się za to do Tabithy, która zjechała po ścianie,
mocno ściskając różdżkę.
– Nie
potrzebowałam twojej pomocy – warknęła, nawet na niego nie patrząc Harry
uśmiechnął się. Ślizgonka zawsze była strasznie dumna i bardzo się irytowała,
kiedy nie wychodziło jej coś za pierwszym razem podczas zajęć Gwardii.
– Ferula – rzucił zaklęcie Harry, a bandaż
natychmiast opatrzył nieciekawie wyglądającą dłoń Ślizgonki.
– Wszystko w porządku? – Zapytał, kucając przed nią. Blond loki były lekko
osmolone i w całości zasłaniały mu widok na twarz dziewczyny.
– Ta – mruknęła.
– Dzięki za pomoc, możesz już iść.
– Najpierw mi wyjaśnisz co tu się stało – powiedział twardo. – Chyba nie sądzisz,
że zapomnę o tym od tak.
– Dobrze
by było.
– Tabitho
– powiedział miękko. – Spójrz na mnie.
Panna
Vergou przez chwilę nic nie zrobiła, aż w końcu niepewnie uniosła twarz. Harry
aż wciągnął ze świstem powietrze. Wściekłość ponownie go zalała, a jego oczy
pociemniały. Na twarzy dziewczyny znajdowało się kilka siniaków. Największą jednak
uwagę zwracało fioletowe limo.
– W tej
chwili masz mi powiedzieć co tutaj się stało – niemal zagrzmiał. Tabitha
natychmiast spuściła oczy i zacisnęła mocniej dłoń na różdżce.
– Tabitho
– spróbował ponownie Harry, o wiele łagodniej. – Powiedz mi. Obiecuję, że nie
będę kazał ci iść do opiekuna. Powiedz mi tylko, kto to zrobił, czy to długo
trwa?
– Obiecujesz?
– Obiecuję, możesz mi zaufać – powiedział spokojnie, kładąc na jej dłoni swoją
dłoń, chcąc dodać jej otuchy.
– Oni –
zaczęła cicho. – To kilku Ślizgonów. Widzieli mnie jak szłam z Gwardzistami i
się im to nie spodobało.
– Długo
to trwa?
– Jakiś..
jakiś tydzień – mruknęła. Harry zmrużył ze złością oczy. Strażnik nakazał mu spokój.
– Wiesz
kim oni są?
– To – tu
zamilkła. – Obiecujesz, że nic nie zrobisz? To minie. Oni się w końcu znudzą.
– Yhym –
skinął głową.
– To
Elvener McVain, Ramior Benasero, Darius Malum i William Lyrs. To minie,
naprawdę.
– Yhym –
Harry kiwnął głową. – Teraz pójdziesz do Skrzydła Szpitalnego.
– Ale
Harry! Obiecałeś – warknęła, nagle odzyskując odwagę.
– Kłamałem – uśmiechnął się do niej bezczelnie, na co dziewczyna otworzyła w szoku usta. – A teraz ty idziesz do skrzydła, a ja musze komuś wyjaśnić, że
atakowanie bezbronnej dziewczyny, to rzecz, której naprawdę nienawidzę.
– Harry!
– Nie bój
się, nie zapomnę wspomnieć o tym Glennowi. Na pewno się ucieszy, że kilku
Ślizgonów już od tygodnia napada na jego kuzynkę.
– Nie
możesz tego zrobić – sapnęła przerażona.
– Zobaczymy.
~
IAN
NEADER ZNALEZIONY MARTWY W SWOIM WŁASNYM DOMU!
Dnia dwunastego listopada o godzinie
siedemnastej dwadzieścia trzy został znaleziony martwy Ian Neaders w swoim
własnym domu, na peryferiach Londynu. Denata znalazła jego własna żona, która
wróciła ze swojego dyżuru ze świętego Munga.
Sprawą zajął się sam Inspektor Ethan
Petrova, znany z rozwiązania słynnej sprawy Czarnej
Koniczyny. Z opinii biegłych wynika, że Ian Neader został
zabity przez Zaklęcie Niewybaczalne. Wiadomo również, że Neaders wcześniej
został dotkliwie pobity i długotrwało torturowany przy użyciu Zaklęcia
Niewybaczalnego.
Nasz korespondent dowiedział się również, że Neaders
dostawał wcześniej pogróżki, dotyczące jego współpracy przy projekcie Ustawy,
która legalizowałaby użycie czarów poza szkołą.
Ustawa
miała na celu zastąpienie obecnej, która również pozwalała na używanie magii
przez uczniów poza szkołą w wyjątkowych sytuacjach. Według jednak Iana
Neadersa, ministra Korneliusza Knota i jego bliskich współpracowników, nie była
ona sprecyzowana. Do tej pory było wiele procesów, gdzie sądzono nieletnich za
użycie czarów, a sytuację, według ustawy, nie spełniały wymogów. Głośnym
przykładem jest przypadek Harrego Pottera, który rok temu stanął przed
Wizengamotem za „niezgodne z prawem użycie zaklęcia Patronusa”. W rzeczywistości
pan Potter użył tego zaklęcia, by uratować zarówno siebie jak i swojego mugolskiego
kuzyna przed dementorami. Został jednak oskarżony, a gdyby nie wstawiennictwo
Dumbledore’a, mógłby zostać nawet wydalony z Hogwartu.
„Na podstawie tego przykładu
widzimy, że wcześniejsza ustawa nie spełnia swoich założeń. Jej twórcy jasno
nie sprecyzowali jej celów, przez co wynikło wiele nieporozumień. Wraz z
ministrem, Korneliuszm Knotem i jego współpracownikami, postanowiliśmy stworzyć
nową Ustawę, która by zapobiegła takim uchybieniom, jakie miały dotąd miejsca.
Umożliwimy również nieletnim obronę przed Śmierciożercami. Niestety żyjemy w
takich czasach, że musimy zapewnić każdemu stuprocentową możliwość obrony(…)”.
Jest to fragment wypowiedzi Iana Neadersa z dwudziestego października.
Inspektor Petrova wraz z Szefem
Biura Aurorów, Rufus’em Scrimgeour’em, zapewniają, że zrobią wszystko co w ich
mocy, by złapać winnego lub winnych tego haniebnego czynu. Jasne jest dla
wszystkich, że motywem było zaprzestanie prac nad Ustawą. Minister jednak
zapewnia, że Ustawa jest już niemal na ukończeniu, a poświęcenie Neaders’a nie
zostanie zapomniane.
Pytanie jednak pozostaje. Skoro
został zamordowany tak wysokiej klasy urzędnik, bliski współpracownik samego
Ministra Magii, to jak my, zwykli obywatele, możemy czuć się bezpiecznie? Czy
możemy zaufać Aurorom? Do tej pory nie udało się schwytać odpowiedzialnych za
atak na wioskę Willstran. Czemu tym razem miałoby się to udać? To i wiele
innych pytań wciąż zostaje bez odpowiedzi.
O wszelkich postępach będziemy
informować państwa na bieżąco.
Samira Ruiz
____
Wiem, wiem, rozdział krótki i może się wydawać przejściowy, ale zapewniam, że takie też są potrzebne, żeby wyjaśnić lub coś zacząć.
Długo się zastanawiałam, czy go wstawić czy poczekać, ale niech będzie.
Standardowo proszę o wytykanie błędów.
Życzę wszystkim Wesołych Świat, by w czasie pójścia do kościoła ze święconką nie poślizgnęli się na lodzie, by ciasta wszystkie smacznie się upiekły i by nie zabrakło rodzinnych chwil. Zajączek pewnie już szykuje dla was wspaniałe prezenty.
Smacznego Jaja.
Nieśnieżnego Dyngusa.
Za to z całą pewnością śmiesznego Prima Aprilis.
Znad krzaczastych,
Lau~
Edit. 02.04.13
Inives, dziękuję za to wytknięcie błędów. Poprawiłam ;)
Edit. 02.04.13
Inives, dziękuję za to wytknięcie błędów. Poprawiłam ;)
Łiii... nowy rozdział! Czemu Snape musi być taki wredny dla Harry'ego? O ile w książce mi to nie przeszkadza, bo Potter jest naprawdę beznadziejny, ale w Twoim opowiadaniu jest taki jaki powinien być. Oficjalnie przestaje zgadywać z kim będzie Harry, za dużo opcji! No i na koniec życzę weny :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńWesołych Świąt i smacznego jajka i mokrego dyngusa
UsuńBoż... Co za dupek z tego Snape'a...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak szybko dodałaś nowy rozdział :D. Znalazłam parę zgrzytów. Nie są to jakieś poważne błędy, raczej takie kosmetyczne niedociągnięcia. Niemniej wrzucę a ty zrobisz, co zechcesz. :)
1.)"Potter zastanawiał się, jaką musiał mieć minę Remus, kiedy tylko usłyszał piosenkę, opowiadającą o przemianie. Z całą pewnością chciał ją zobaczyć." Remus chciałby zobaczyć piosenkę? Domyśliłam się, że chodziło raczej o Pottera, który chciałby zobaczyć minę Remusa, ale przeredagowałabym to zdanie. Może coś w stylu „Potter chciałby zobaczyć minę Remusa, gdy ten usłyszał piosenkę […]?
2.) „Zignorował je, samemu rozglądając się” tu bym wyrzuciła to „samemu”.
3.) „Z zainteresowaniem przyglądał się Gwardzistom, którzy albo ćwiczyli, albo wspólnie odrabiali lekcje” Nie wystarczyłoby tylko to drugie „albo”?
4.) „Podobno nawet zaproponował mu konserwację, kiedy go wpuści” zmieniłabym, ‘kiedy’ na ‘jak’ albo, ‘jeśli’, ew. ‘w zamian za’. W końcu Filch chce przekupić zbroje, więc składa ofertę a słowo, ‘kiedy’ ma bardziej założenie czasowe.
5.) 'Harry naprawdę nie mógł zrozumieć jak każdy tak łatwo mógł rozpoznać go w jego przebraniu.' Tu bym zmieniła ‘jak’, na ‘dlaczego’.
6.) 'Tylko dzięki temu, że Ron trzymał go w miejscu, nie zaatakował nauczyciela.' Nie lepiej by było ‘Tylko dzięki trzymającemu go Ronowi’ albo ‘tylko dzięki, Ronowi, który go trzymał’?
8.) 'uśmiechnął się do niej bezczelnie, na co dziewczyna otworzyła z szoku usta. – A teraz ty idziesz do skrzydła, a ja musze komuś wyjaśnić, że atakowanie dziewczyny, a co dopiero w grupie, to rzecz, której nienawidzę.' Wydaję mi się, że usta otwiera się w szoku a nie z szoku. I to ‘a’ przed ‘co dopiero w grupie’ jest raczej zbędne.
I jeszcze co do artykułu z Proroka to raczej nie używa się formy gramatycznej ‘my’. Raczej sformuowania w stylu ‘nasz korespondent dowiedział się, że…”, ‘biegli twierdzą…’, ‘z opinii biegłych wynika, że…’, ‘jak wiadomo’ etc. Chociaż w ostatnim akapicie jest ok. (Wchodzi bardziej pod przemówienie, gra na emocjach itd.)
Trochę za późno na życzenia świąteczne więc życzę tylko Weny :)
Pozdrawiam i wyczekuję następnego rozdziału.
Dziękuję za te błędy i podziwiam, że ci się chciało ;DD
UsuńPozdrawiam~
Nie ma sprawy :). Tak mi się jeszcze przypomniało, że chciałam spytać, czy w przyszłych rozdziałach Strażnik dostanie/ujawni imię?
UsuńCały czas nad tym myślę ;D Mam dwie jego wizje i ciężko się zdecydować, ale jak zawsze wszystko ujawni się w dalszych rozdziałach.
Usuńłohoho! udało mi się! wreszcie skończyłam i będę na bieżąco! ^^
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się Twoje opowiadanie. I tak ciężko będzie mi to teraz ująć w słowa, że normalnie, wybacz, jeśli czegoś nie ogarniesz.
Podoba mi się to, że jesteś z kanonem trochę na bakier. Mam dość słodkiego Albusa, w którego Potter wpatrzony jest jak przysłowiowe cielę w malowane wrota. Hermiona i Ronald to po prostu dobre ziomy i muszę przyznać, że nawet pałam cieplejszymi uczuciami do Weasleya. Brawo! Udało Ci się nas pogodzić! Za Ginewrą nie przepadam, jak większość czytelników Twojego opowiadania. ^^ Kocham Neville'a, który nie jest fajtłapą i daje czadu na bieżni. Wgl (użyję młodzieżowego skrótu), wprowadziłaś tylu kapitalnych bohaterów, że czczę Cię i miłuję.
Pierwszy raz w moim długim życiu przytrafiło mi się czytać o żyjącym w czasach Pottera i jego szajki, Regulusie i to mi się tak spodobało, że szaleję. Zacznę szukać tego w necie. Po raz kolejny zmarnuje sobie życie. A co tam! lubię czytać i tyle. amen.
Fakt, że jest kilka błędów, ale to oznacza, że jesteś człowiekiem i dobrze jest czasem wiedzieć, że nie tylko ja popełniam błędy. Jak powiedział mój egzaminator na prawko za drugim razem - tylko ten, kto nic nie robi, się nie myli.
Podoba mi się to, że Gwardia wróciła do życia i ludzie się tak zbliżają. W ogóle, lubię tego siódmorocznego Ślizgona - jest taki męski. Szau! :3 Wydaje mi się, że razem z nią wróciło w tych ludziach też życie i jakaś nowa nadzieja się odrodziła.
Kapitalny i powalający z nóg pomysł z Wędrówką dusz, Nurtem i Strażnikiem. Ten motyw wciąga mnie niesamowicie. Widać, że jest dopracowany do perfekcji i że spędziłaś nad tym dużo czasu.
Dobrze, chyba powiedziałam już wszystko, co miałam, w każdym razie mój poświąteczny stan nie pozwala mi wymyślić nic więcej. ;)
Pozdrawiam,
Eileen! <3
Dziękuję za komentarz ;D [ by the way, kiedy u ciebie rozdział xd?]
UsuńI w sumie, to nie wiem co napisać. Chyba wystarczy się tylko porumienić ;DD
A Wędrówka Dusz i inne to faktycznie chodzą za mną już dłuuuuuuuuuugi czas i się cholerstwa pozbyć nie mogłam xD
A co Albusa i złotej trójcy. Nie przepadam, gdy się przesadza przy Albusie. Zarówno jak robią go "zły, nikczemny i wgl avada kedavra" lub "aj lowe ju". Uważam, że Albus to stary człowiek, który chce dobrze, ale jest wielką personą, czyli popełnia błędy i czasami myśli małostkowo. Takie są wady każdego przywódcy.
A Hermiona i Ron. Ha! Ja też nie lubię kanonicznego Rona i Hermiony >< Zarówno jedno jak i drugie jest za bardzo takie... no ;D Dlatego staram się z nich zrobić po prostu przyjaciół. Takich, jakich ja mam sama.
Opowiadania z Regulusem po polsku (po angielsku nie lubię czytać, choć umiem coś tam ;D) jest mało >< I niestety ubolewam nad tym. A Regulus zawitał do opowiadania przypadkiem. Czasami nawet ja sama nie wiem jak ;D
Dziękuję za miłe słowa
Lau~
Przeczytałam jak na razie tylko ten rozdział, ale już jestem zachwycona. W sumie to nie wiem, co powiedzieć, urzekł mnie cytat z Kubusia Puchatka, którego uwielbiam, a pomysł, żeby Komnata Tajemnic służyła Gwardii jest świetny. Pewnie będę wpadać wcześniej, bo szukałam czegoś ciekawego, co nie jest tylko i wyłącznie opisem dążenia do romansu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Never belong
Dziękuję ;)
UsuńI nie bój się, u mnie to z romansem to będzie problem. Mimo, że uwielbiam czytać romansidła niemalże wszelakiej maści, to jednak ciężko jest mi coś takiego napisać >< Mój Harry jest aseksualny T.T
Znad krzaczastych,
Lau~
Ps. Też uwielbiam Puchatka i staram się, żeby każdy cytat pasował do rozdziału. Kubuś Puchatek rządzi ;D
Zostałas nominowana do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcoś ten tekst przyniósł, Ron co się tam takiego stało, że milczysz na ten temat, Regulus te książki dla Harrego to chyba jednak dobry pomysł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ten tekst przyniósł jakiś efekt, Ron co się tam takiego stało, że milczysz na ten temat? Regulusie te książki dla Harrego to jednak dobry pomysł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, och bardzo mnie ciekawi co się tam takiego stało, że Ron milczy na ten temat? och Regulusie te książki dla Harrego to jednak dobry pomysł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
38 yrs old Programmer Analyst II Danny Candish, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Basketball. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Mirage. zerknij tutaj
OdpowiedzUsuń