niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział dziesiąty



     Harry ziewnął głośno. Nienawidził wczesnego wstawania, ale radził sobie o wiele lepiej niż Seamus, który potrafił zasnąć w trakcie porannego śniadania. Gryfon upił łyk kawy, rozglądając się dookoła. Ron i Hermiony nie było, co wywołało największe zdziwienie u Pottera. Panna Granger nigdy nie opuszczała posiłku, a tym bardziej Ron, który uwielbiał jeść. Ta podejrzana dwójka już od tygodnia mamrocze coś do siebie po kątach, nie wtajemniczając w nic Harry'ego.
 Hej, Harry – usłyszał wesoły głos Ginny, która usiadła obok niego.
 Cześć, Ginny – przywitał się. – Wiesz może, gdzie jest Ron albo Hermiona?
 Nie mam pojęcia – odpowiedziała spokojnie rudowłosa.
 Acham – mruknął niepocieszony, wzdychając. Dopił kawę i wstał. Nie pozostawało mu nic innego, jak pójście na zajęcia. Może po drodze spotka któreś ze swoich przyjaciół.

**   

     Współpraca wśród uczniów na lekcjach Obrony spadła poniżej zera. Rocznik szósty jako jeden z najbardziej zawziętych, co chwila stwarzał nowe problemu między sobą. Zdarzało się nawet, że doprowadzali profesora Fausta do takiego stanu, że klasowo odrabiali szlaban u Filcha, który był niezwykle radosny z otrzymania tak licznej grupy, którą mógł się rządzić jak tylko chciał.
     Harry doskonale wiedział, że kiedy tylko został przydzielony do Malfoya, to nie mogło skończyć się dobrze. Razem z blondynem siedzieli w pierwszej ławce, całkowicie siebie ignorując. Każdy z nich patrzył w całkowicie inną stronę, a kiedy przychodziło do praktyki uczonych zajęć, zazwyczaj któryś z nich lądował w Skrzydle Szpitalnym.
     Nowe wymieszanie par przyczyniło się do jednego, niezwykle smutnego skutku. Rocznik szósty domu Slytherina i Gryffindora miał tak mierne oceny, że zaledwie tylko trzy pary były w stanie zdać do kolejnej klasy.
    **   

     Harry siedział razem z Malfoyem, który stukał palcami w blat ławki.
 Malfoy, przestań – syknął Potter, na co Ślizgon z czystej złośliwości zaczął stukać drugą dłonią. Gryfon zacisnął usta, po czym z mściwym uśmieszkiem nadepnął Malfoyowi na stopę.
 Pojebało cię, Potter? – niemal krzyknął Draco, a uwaga całej klasy skupiła się na nich.
 Uprzedzałem cię, Malfoy – odwarknął Gryfon, ściskając mocno różdżkę.
 Minus dziesięć punktów za wasze zachowanie – powiedział spokojnie profesor Faust, podchodząc do ich ławki. – Czy wy naprawdę nie potraficie być cicho i nie stwarzać problemów chociaż na jednej lekcji?
 To pan nam każe razem siedzieć – odpowiedział Harry nim zdążył pomyśleć. Strażnik wysłał mu karcącą myśl.
 Minus pięć punktów za bezczelność, panie Potter – stwierdził chłodno profesor, na co Harry się wzdrygnął. Przeklął swoją głupotę. Profesor obrony był zazwyczaj miłym nauczycielem, ale kiedy się go wkurzyło. To już inna bajka.
 Dobrze, chciałem tego uniknąć, ale najwidoczniej z wami nie da się inaczej.
Cisza odpowiedziała profesorowi, który zamilkł niespodziewanie po tym oświadczeniu. Każdy z uwagą wyczekiwał słów nauczyciela.
 Piątego listopada odbędzie się test…
 Ale wtedy jest mecz Quidditcha między Gryffindorem a Slytherinem – powiedział Ron, wstając gwałtownie. Żaden z nauczycieli nigdy nie zadawał żadnych prac domowych czy projektów, kiedy był mecz. Nawet Snape się powstrzymywał.
 Nie obchodzi mnie to, panie Weasley – profesor zmrużył oczy, na co rudzielec usiadł w ławce. – Sami sobie na to zasłużyliście. Dawałem wam wiele szans, ale najwidoczniej była to za mała motywacja.
 Panno Granger? – Zapytał profesor, kiedy dłoń Gryfonki znalazła się w górze. Faust bardzo lubił Hermionę. Przypominała mu te wszystkie kobiety w przeszłości, które walczyły o równouprawnienie. Była odważna, mądra i potrafiła okazać szacunek.
 Na czym będzie polegał ten test i jaka jest jego forma? – Spytała rzeczowo, na co Slavomir się uśmiechnął. Stanowczo przypominała mu Estelle, którą spotkał wiele lat temu.
 W założeniu miał być to test dla siódmoklasistów na koniec ich nauki, a jego wynik miał przeważyć nad oceną końcową.
 Ale my jesteśmy szósto roczni – przerwał mu Malfoy, na co zgromił sobie karcące spojrzenie.
 Panie Malfoy, jeśli chce pan zabrać głos, to powinien pan podnieść dłoń do góry – rzucił, kontynuując. – Niestety, jak wspomniałem wcześniej, nic do was nie dociera. Większość z was będzie miała problem z zaliczeniem tego semestru, dlatego odbędziecie ten test. Nazywa się on Więzią. Nie powiem nic więcej jak tylko to, że odbędziecie go w swoich parach, a od jego zaliczenia zależy wasza ocena semestralna jak i końcowo roczna.  Panno Granger?
 Jest to test praktyczny jak rozumiem?
 Tak – przytaknął jej. – Na nim będę sprawdzał wasze umiejętności z dotychczasowych lat nauki, dlatego nie bójcie się. Poziom będzie całkowicie inny niż jak dla siódmo rocznych, aczkolwiek nie będzie łatwo. Zostało wam dziesięć dni, więc jak chcecie, to możecie przez ten czas przygotowywać się do niego. Odwołam wam nawet zajęcia, byście mogli poświęcić się własnej nauce.
 Super! – Krzyknęła niemal połowa sali.
 Jednak uprzedzam – powiedział cicho profesor Faust, na co Harry wzdrygnął się. – Nie będzie to test, gdzie możecie sobie poradzić od tak. Radzę wam się dobrze przygotować, inaczej będzie ciężko.
Harry miał dziwne wrażenie, że profesor wcale, a wcale nie odnosi się do niezaliczenia semestru, a do czegoś innego. Na myśli przychodził mu labirynt z Turnieju Trójmagicznego. Przełknął ślinę. Strażnik wysłał mu kilka impulsów uspokajających, na co Gryfon powoli się rozluźnił.
 Oh, i na sam koniec. Taka mała rada. Od waszej współpracy będzie zależeć wszystko.

**   

     Książka od medytacji leżała na kanapie obok Harrego, który siedział z zamkniętymi oczyma. Był po kolejnej sesji z tymi cudacznymi uzdrowicielami i postanowił samemu skontaktować się ze swoim Strażnikiem.
     Harry powoli zagłębiał się w swoim umyśle, surfując swobodnie między wszystkimi swoimi wspomnieniami czy myślami. Strażnik jednak nie wyszedł mu naprzeciw, a wręcz schował się jeszcze głębiej, utrudniając mu odnalezienie siebie. Kiedy już Gryfon miał wrażenie, że widzi jakąś postać, trzasnęły nagle drzwi. Harry podskoczył gwałtownie, celując różdżką w postać Hermiony i Rona, którzy zakłócili jego spokój.
 Spokojnie, stary, to tylko my – zażartował Ron, unosząc ręce do góry. – Mamy tylko kremowa i ciasteczka jak koniecznie chcesz nas obrabować.
 Wystraszyliście mnie – mruknął, a na policzki wpłynął mu rumieniec. – A poza tym, Hermiona pozwoliła ci to zabrać?
 Hej, a co ja jestem? – Obruszyła się dziewczyna, dosiadając się do niego i natychmiast dostrzegła książkę. Nim Potter zdążył zareagować, zabrała ją dziewczyna, otwierając na spisie.
 Już dorwałaś książkę? Miona – jęknął Ron, który usiadł na wyczarowanym fotelu. Postawił trzy kremowa piwa na stole, który nagle się pojawił. Ciasteczko wysypał na tackę i natychmiast jedno wziął.
 Z jagodami, moje ulubione – rzucił do przyjaciela.
 Harry, po co ci książka do medytacji? – Zapytała spokojnie Hermiona, różdżką otwierając piwo. Pociągnęła spory łyk, czym zarobiła sobie niedowierzające spojrzenia przyjaciół.
 To takie dziwne? – Syknęła.
 Nawet nie wiesz jak – przytaknął nieświadomie Ron, robiąc to samo co przyjaciółka. Harry jako ostatni otworzył kremowe, a niepotrzebne kapsle zniknęły. Pokój życzeń był idealny na takie spotkania.
 No to co masz nam do powiedzenia Harry? Czego nie wiemy?
 Eee… - zająknął się Harry, co okazało się błędem. Dziewczyna zmarszczył brwi, westchnęła i zaczęła szperać  w swojej torbie. Wyjęła z niej teczki, które dostał od Syriusza i oprawiony w skórę zeszyt. Rolę kłódki pełniła w nim mała szczęka, w którą Hermiona bez krępacji włożyła palec. Dziennik zamruczał, polizał ją z uwielbieniem i otworzył się. Harry wymienił z Ronem spojrzenie.
 Dobra, Harry, muszę ci się do czegoś przyznać – Hermiona zarumieniła się delikatnie, patrząc na zapisane strony.
 Musimy – poprawił ją automatycznie Ron. Harry zmarszczył brwi, przyglądając się przyjaciołom.
 Jesteście razem? – Palnął pierwsze co mu przyszło na myśl.
 Nie! - Krzyknęli niemal jednocześnie, rumieniąc się mocniej.
 No dobra, to mówcie.
 Wiemy o Strażniku – powiedziała cicho Hermiona, wyjmując różdżkę. Rzuciła zaklęcie wyciszające, patrząc na zastygłego w ruchu Harrego. Skąd? Pytanie tułało się po głowie Pottera, ale nawet rzeczony Strażnik nie był w stanie mu odpowiedzieć.
 Jak? Podsłuchiwaliście? Nie, przecież nie mówiłem nikomu – mruczał pod nosem, aż nagle wstał. – Grzebaliście mi w głowie?!
 Harry uspokój się!
 Stary nawet nie znam zaklęcia, które by to potrafiło – warknął Ron, również wstając. Harry przemyślał swoje słowa i przyznał w duchu, że przyjaciele nie mogli mu przejrzeć umysłu. Nawet Dumbledore, którego zazwyczaj czuł na swoim umyśle, od czasu wypadku, zaprzestał swoich sztuczek.
 No dobra, to teraz słucham – powiedział, siadając. Wbił wzrok w Hermionę.
 Przez przypadek podsłuchałam rozmowę w Skrzydle Szpitalnym, kiedy badało cię tych trzech uzdrowicieli. Byłam wtedy u ciebie w odwiedzinach, a oni tak szybko się zjawili i się schowałam pod twoją niewidkę – odpowiedziała dziewczyna, a rumieniec wstydu zdobił jej policzki. Harry uśmiechnął się delikatnie. Sam fakt podsłuchiwania czegoś był dla panny Granger zbyt uwłaczający jej godności, a przez przypadek sama coś zrobiła.
 I oczywiście powiedziałaś Ronowi – domyślił się Harry.
 Hej, a co, miała mi nic nie mówić? – Prychnął rudzielec. – I znowu miałem o niczym nie wiedzieć?
 Ron – skarciła go Hermiona. – Przez wakacje jakoś tak wyszło, sam wiesz czemu.
 No niby tak.
 To ja się powinienem wkurzać, że mi nic nie powiedzieliście – przerwał im Harry, ale zamiast skruchy zarobił dwa chłodne spojrzenia.
  I kto to mówi – mruknął Ron. – Gdyby nie to, że Hermiona się dowiedziała, to byś nam nawet nie raczył powiedzieć.
 Powiedziałbym… Kiedyś.
 Harry! – Obruszyła się Hermiona. – Jesteśmy przyjaciółmi! Nie pamiętasz jak w pierwszej klasie, w Skrzydle Szpitalnym, obiecaliśmy sobie, że będziemy razem stawać naprzeciw problemom.
Harry taktownie przemilczał.
 Nie ważne – westchnęła prefekt. – Do tej pory, razem z Ronem, szukaliśmy wszelkich informacji na temat Strażników. Nie mamy tego zbyt wiele. Ale ty też coś wiesz, prawda?
 Tak – Harry stwierdził w myślach, że okłamywanie w tej sprawie przyjaciół, nie byłoby najmądrzejszym posunięciem. – Ci trzej uzdrowiciele wytłumaczyli mi wszystko. Strażnik pochodzi z Nurtu. Niezwykle potężnej, ale niebezpiecznej sfery umysłu, którą zamieszkują różne byty. Osoby, które zawiązują kontrakt ze Strażnikiem, nazywane są Kontrahentem. Dzięki temu zyskuje się wiedzę swojego Strażnika, ale cena za to jest zbyt wysoka. A poza tym, procent powodzenia kontraktu jest niezwykle niski. Już samo znalezienie się w Nurcie powoduje zazwyczaj obłęd u czarodziei.
 Interesujące – mruczała pod nosem Hermiona, poprawiając coś w swoim zeszycie. – Wiesz coś jeszcze?
 Nie, powiedzieli mi tylko, żebym spróbował nawiązać kontakt ze Strażnikiem. Właśnie teraz to robiłem zanim przyszliście, ale nie udało mi się. A wy? Co znaleźliście?
 Nie ma tego wiele – mruknął Ron. – W Zakazanym są tylko wzmianki w książkach, ale Hermiona dostała się do Londyńskiej Biblioteki Głównej w zeszłym tygodniu dzięki McGonagall.
 Ale tam też nie było zbyt wiele – westchnęła Gryfonka. – Ale coś mam. W historii magii istniały cztery osoby, które podejrzewa się o bycie Kontrahentem. Był to Merlin, Izydra Śmiała, Tobias Lilletvield oraz Faraj Taslim Boulos. Każdy z nich miał niezwykle wysoki poziom mocy i zasłynął w jakieś dziedzinie. Merlin, jak sami wiemy, największy czarodziej świata. Izydra Śmiała, według podań legend, była pierwszą Smoczym Jeźdżcą. Tobias Lilletvield odkrył wiele starożytnych cywilizacji magicznych, a Boulos stworzył tzw. Nową Alechemię. Przynajmniej tyle o nich znalazłam.
 Mieli jedną cechę wspólną – podjął Ron. – Wszyscy ginęli młodo, tuż po dokonaniu jakiegoś przełomowego odkrycia.
Cisza zapadła po słowach Weasleya. Harry trawił wszystko w myślach. Spróbował poszukać Strażnika, ale ten nagle zniknął. Gryfon poczuł jednak myśl, która jako jedyna do tej pory, uformowana była w słowa. Nie bój się, ty jesteś inny od nich.
 Harry, coś się stało? – Spytała zmartwiona Granger.
 Właśnie dostałem, po raz pierwszy, werbalny sygnał od Strażnika. Zawsze wysyłał mi tylko impulsy, nigdy słów.
 I co powiedział? – Zapytał Ron.
 Że ja jestem innych od tych ludzi. – Harry pociągnął spory łyk kremowego, wygodniej rozsiadając się na kanapie. – Teraz, jak o tym myślę, Regulus powiedział mi to samo.
 Kontaktowałeś się z nim?
 Tak, Herm, ostatnio jak było wyjście do Hogsmade.
 I co mówił?
 Że jestem Kontrahentem na innych zasadach. Że sam nie wiem kiedy to się stało, dlatego standardowy kontrakt nie został ze mną zawiązany.
 To chyba dobrze, nie? - Stwierdził Ron.
 Harry, jak tylko uda ci się skontaktować z tym Strażnikiem, masz mi natychmiast powiedzieć.
 Nie ma problemu, Hermiono.
 A teraz, stary, ukrywasz coś jeszcze przed nami? – Zaśmiał się wesoło Ron, pociągając ze swojego piwa. Harry zaprzeczył z uśmiechem, ale sumienie wwiercało mu się w mózg. Nie, przepowiednia to moje brzemię, pomyślał. Wyparł przygnębiającą myśl, złapał za ciastko jagodowe i pogrążył się w rozmowie z przyjaciółmi.

** 

     Reg,
Mam do ciebie małą sprawę. Mógłbyś się pokazać w czwartek w Hogsmade? To pilne
HP

Dzieciaku,
Bądź trzeciego listopada o osiemnastej. Pan x tylko wtedy ma czas.
M.

Panie Potter,
 Z racji pana nieobecności, pieniądze zostały wysłane dopiero dzisiaj. Miałbym również nadzieję, że w najbliższym czasie zjawi się pan w Banku Gringotta, gdzie przygotowałem raport na temat transakcji, jakie zawiązał z nami ród Blacków. Również pozwoliłem sobie przygotować stan pańskich posiadłości.
Z poważaniem,
Zarządca Banku Gringotta
Gardner

Harry uważnie przyjrzał się dostarczonym listom jak i jednemu, który sam napisał. Stał w sowiarni, gdzie zawiązał go już Hedwidze. Smok Pocztowy zjawił się chwilę po tym, dając mu sakiewkę z czarodziejskimi monetami i list. Ze zdziwieniem przyglądał się miniaturce, która miała brązowe łuski i niezwykle małe skrzydła. Zjawił się nagle i od razu odleciał, kiedy tylko wykonał swoje zadanie. Harry jeszcze chwile patrzył jak odlatuje to przedziwne stworzenie i właśnie wtedy dorwała go płomykówka od Bena. Zapowiada się, że mam pracowity tydzień, pomyślał. Strażnik wysłał uspokajający impuls. Harry zdążył zauważyć, że Strażnik zazwyczaj próbuje go zrelaksować, za co był mu naprawdę wdzięczny. Dalej jednak drugi umysł nie chciał się pojawić, gdy go wywoływał podczas medytacji. Wtedy Harremu jedynie udaje się złapać tylko „ogon”, który zaraz jednak mu umyka, pozostawiając go samego w umyśle.
Kiedy Harry schodził po schodach, kierując się do Wielkiej Sali na kolację, zauważył Malfoya. Blondyn miał zdeterminowany wyraz twarzy i szedł wprost na Gryfona.
 Słuchaj, Potter – oznajmił na wstępie. – Mam zamiar zaliczyć ten test Więzów, a do tego jesteś mi potrzebny. Profesor Faust mówił, że ocenia współpracę. Dlatego, ze względu na ten test, jestem skłonny zawiesić broń na ten czas.
Harry w pierwszej chwili patrzył na Malfoya z otwartymi ustami. Nie spodziewał się takiego gestu po Malfoy’u. Chciał mu nawet zrobić na złość i wyśmiać jego gest, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Co jak, co, ale mu też zależało na zaliczeniu tego testu. I właśnie do tego potrzebny był mu Regulus.
 Dobra, Malfoy. Zgadzam się – odpowiedział po chwili, wyciągając dłoń. Malfoy z początku patrzył się na jego dłoń w dziwnym wyrazem twarzy, ale przyjął oferowaną dłoń.
 Rozumiem, że wspólna nauka nie wchodzi w rachubę – rzucił niemal wesoło Harry. Malfoy wygiął ironicznie usta.
 Potter, bez przesady. Ale radzę ci się przygotować, bo jak nie zaliczymy przez twoją głupotę, to cię zabije. Rozumiemy się?
 Jak najbardziej, Malfoy. Ty też się przygotuj – odparł, po czym dodał z czystą złośliwością. – Zniszczymy was w najbliższym meczu.
 Chciałbyś, Potter – prychnął Malfoy, a jego oblicze na chwile złagodniało. Widać było, że Malfoy chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się wahał.
 Czy twoja strona jest dostępna dla wszystkich? – Zapytał cicho, zaskakując Harrego. Gryfon wpatrywał się w Ślizgona ze zdziwieniem, nie wiedząc o co mu chodzi. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, bowiem zza rogu wypadł Ron.
 Harry! – Krzyknął, na co Malfoy zaklął i szybko odszedł, rzucając jeszcze : „Nie zawiedź mnie, Potter”. Harry w tej chwili miał ochotę doskoczyć do Malfoya i dowiedzieć się więcej, w szczególności, że od razu przypomniała mu się rozmowa Ślizgona z Zabinim w pociągu. Niestety Ron dopadł go, obrzucając Malfoya podejrzliwymi spojrzeniami.
 Czego chciała od ciebie fretka? – Zapytał.
 Zawieszenie broni podczas testu – odpowiedział jedynie Harry, ruszając. Całkowicie ignorował słowa rudzielca, który uważał to za coś podejrzanego. O czym ty mówiłeś, Malfoy? Zamyślił się Harry. Moja strona?
**   

      Albusie, nie zgadzam się! – Niemal krzyknęła McGonagall, na co Dumbledore westchnął. Dyrektor wpatrywał się w twarz swojej wieloletniej przyjaciółki, której teraz wykrzywiał grymas niezadowolenia i złości. Po jej lewej stronie stał Severus Snape z obojętnym wyrazem twarzy, ale Albus znał go na tyle dobrze, że mógł z łatwością rozpoznać, że jest równie wściekły co Opiekunka Gryffindoru. Po prawej zaś stronie stał zadowolony z siebie profesor Faust.
 Nie możesz odwołać mojego testy, Minerwo – stwierdził Slavomir.
 Nie chcę go odwołać, a jedynie przenieść – odparowała McGonagall. – Chcesz, żeby odbył się o godzinie dziesiątej do niewiadomo której godziny, piątego listopada. Wtedy jest mecz Quidditcha i nie mogę pozwolić, żeby na stadionie zabrakło szukającego i obrońcy.
 Zgadzam się – poparł ją Snape.
 Moi drodzy – próbował załagodzić ich spór Dumbledore.
 Ten test jest tylko i wyłącznie ich winą – Zaczął tłumaczyć spokojnie Faust. – Gdyby nie zachowywali się tak skandalicznie, to nie doszłoby do tego. Niestety, ich zachowanie jest karygodne, dlatego uważam za właściwe, żeby ten test odbył się w dzień rozgrywek. Jeśli uczniowie zaczną współpracować, to będą w stanie zaliczyć go do godziny czternastej, a z tego co wiem, to mecz zaczyna się o piętnastej.
 Doskonale wiesz, że to niemożliwe – sapnęła McGonagall. – Uczniowie domu Slytherina i Gryffindora nie potrafią ze sobą współpracować.
 I to jest wyjątkowo wasza wina, skoro sami macie takie podejście – syknął Slavomir, na co McGonagall się wzdrygnęła. Oczy wampira błyszczały złowrogo. – Podsycacie jedynie nienawiść w uczniach, kiedy tak wynosicie swoje domy na piedestał. Gdyby nie idiotyczne zachowanie nauczycieli, którzy, chcąc uniknąć konfliktów na lekcjach, sami rozdzielają uczniów na domy, nie byłoby takiej sytuacji. Poza murami Hogwartu domy nie mają nic do rzeczy, ale niestety przez takie wychowanie, jedyni zostają Śmierciożercami, drudzy Zakonnikami.
Dumbledore milczał, nie mogąc się nie zgodzić z Faustem. Doskonale wiedział, że problem podziału między domami wynikał nie tylko z wyniesionych wartości domowych, ale w dużej mierze na zachowanie nauczycieli. Jak zauważył Slavomir, nauczyciele sami robili w klasach podział na domy, by tylko uniknąć niepotrzebnych kłótni, co owocowało w dalszej konsekwencji na życiowe wybory poza murami Hogwartu.
 Zgadzam się z profesorem Faustem – oznajmił, wstając. Cała trójka spojrzała na niego uważnie.
 Slavomir został doprowadzony do ostateczności i popieram jego formę kary. Jeśli uczniowie wykażą się współpracą, będą w stanie ukończyć test i zagrać w meczu. Jeśli jednak dalej będą uważać to za niepotrzebne, to uważam, że kara jaką jest niezagranie w meczu, jest adekwatna do ich zachowania.
 Ale Albusie – zaczęła desperacki McGonagall.
 Minerwo, Slawomir ma wiele racji. Nie możemy przyklaskiwać tej niezdrowej rywalizacji. Na następnej naradzie nauczycielskiej poproszę wszystkich nauczycieli, by na ich lekcjach również były pary mieszane. Może to na samym początku być zgubne w skutkach, ale wierzę, że zaowocuje czymś dobrym.
 Dumbledore, słyszysz siebie – syknął Snape. – Jeśli na mojej lekcji usadzę Malfoya i Pottera razem, to w stu procentach nie będzie lochów po lekcjach.
 Severusie, wierzę w twoje nauczycielskie zdolności – zakończył wesoło Dumbledore. – A teraz poproszę was o opuszczenie mojego gabinetu. Jestem już zmęczony i z chęcią położyłbym się spać.
 Dziękuję za twój czas, dyrektorze – powiedział Faust, uśmiechając się wesoło. McGonagall i Snape wyszli bez słowa.
 Spokojnie, Albusie, będzie wszystko dobrze – pocieszył go jeszcze Slavomir, wychodząc. Dumbledore naprawdę chciał w to wierzyć.






___
W Wordzie stuknęła mi setna strona tego opowiadania, yay^^
Co do Estelle, to odsyłam tu. O tą panią mi chodziło, a raczej Faustowi chodziło. 
I jak napisałam Zakonników, to chodziło mi oczywiście o Zakon Feniska. Jest to raczej popularny skrót, ale piszę w razie wu.
I zmieniłam trochę szablon i zakładkę bohaterów. Mam nadzieję, że się podoba. Myślę jeszcze, czy może dodać zakładkę o autorce, ale jeszcze nie wiem. 
Jak się podoba punktor? Zauważyłam go przypadkiem, ale mi się spodobało, ha! 
I standardowo proszę o wytykanie błędów.
Mam nadzieję, że się podobało.
Może następna notka będzie pod koniec tego miesiąca, kto wie... 
Zna krzaczastych brwi,

9 komentarzy:

  1. siebie po kontach - Ach.. ten kONty.
    Harry posłał sobie z Ronem spojrzenie - może wymienił, bo wyobraziłam sobie Harry` ego, który wdłubuje sobie oczy i... mniejsza z tym.
    Wiesz też o co zawsze się Ciebie czepiam, ale wybaczysz mi jeśli tym razem Ci tego nie wypiszę?
    No, ponieważ poprzedniego rozdziału nie komentowałam za co bardzo przepraszam to mniej więcej tak:
    Miło widzieć, że Harry dogaduje się ze Strażnikiem
    Że zawiesza broń z Malfoy` em.
    Że test jest wtedy kiedy mecz, ciekawe czy zdążą.
    Ja chce Regulusa, na jak tak można. Jeden list i kropka. :(
    Do przewidzenia było, że Harry "pokona" Snape` a w pojedynku, ale służyło to zacieśnianiu więzów ze Strażnikiem więc ok.
    No, już nie robię z siebie wielkiej pani ekspert. I czekam na następny rozdział, a szczególnie na ten test. Na mecz niekoniecznie (niechże wygrają Ślizgoni!!). I świetna zakładka z bohaterami i jestem ciekawa nowego szablonu. I może dodasz zakładkę autor??
    Znad dużych okularów Joł
    PS Dawaj Rega, bo ci brew oderwę XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Siebie po kontach" nie mam bladego pojęcia gdzie to jest. Nie mogę znaleźć xD Głupie literki.
      Wiem, wiem, przemilczmy...
      Ale co tu o sobie napisać? Hm...
      Będzie, powinien być, mam nadzieję, że będzie ;D

      Usuń
    2. Oh, i Harry nie pokonał go. Był remis ^^

      Usuń
    3. Znalazłam "konty" i poprawiłam

      Usuń
    4. Aa... moje niedopatrzenie. A co o sobie napisać: więc pytanie number 1 - jaką muzykę słuchasz? 2 Co inspiruje Cię do pisania? 3 Czy jesteś spokrewniona/spowinowacona z niejakim Marianem W.?? I git :D

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że spodobało mi się.
    Nie pamiętam czy tu byłam ale jeśli nie to już żałuje.
    Zaciekawiła mnie sytuacja gdy Harry zawieszał broń z Malfoyem.
    No tego bym się nie spodziewała za żadne skarby świata, ale to też dobra wiadomość.
    I ten tajemniczy strażnik...
    Jakoś nie do końca mu ufam... nie wiem czemu.
    Ogółem sumując podoba mi się styl i sam pomysł.
    Wprowadziłaś wiele zmian wyróżniających bloga od kanonu i podoba mi się to
    Wreszcie coś nowego i moim zdaniem ciekawego.
    {http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak, tak! Kochana, kocham Cię za tę rozmowę między Draco, a Harrym! Uwielbiam momenty, gdy z twarzy Malfoy'a znika maska. Byleby tylko któryś z nich nie spieprzył tego na teście ; )
    Przepraszam za tak krótkie komentarze. Po prostu nie mogę się skupić, kiedy czekają na mnie dalsze rozdziały! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wiedzą już o strażniku Harrego, Maleństwo martwi się o kociaka, Potty myśl użyj mózgu, twoja strona w wojnie, Faust się wkurzył, no ale w życiu nie ma podziału na domy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, ech wiedzą już o strażniku Harrego, a Maleństwo martwi się o kociaka, Potty myśl do jasnej ciasnej, użyj mózgu, twoja strona w wojnie, Faust się wkurzył, no ale w życiu tak naprawdę nie ma podziału na domy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego