Harry ziewnął głośno. Nienawidził wczesnego wstawania, ale radził sobie o wiele lepiej niż Seamus, który potrafił zasnąć w trakcie porannego śniadania. Gryfon upił łyk kawy, rozglądając się dookoła. Ron i Hermiony nie było, co wywołało największe zdziwienie u Pottera. Panna Granger nigdy nie opuszczała posiłku, a tym bardziej Ron, który uwielbiał jeść. Ta podejrzana dwójka już od tygodnia mamrocze coś do siebie po kątach, nie wtajemniczając w nic Harry'ego.
– Hej,
Harry – usłyszał wesoły głos Ginny, która usiadła obok niego.
– Cześć,
Ginny – przywitał się. – Wiesz może, gdzie jest Ron albo Hermiona?
– Nie mam
pojęcia – odpowiedziała spokojnie rudowłosa.
– Acham –
mruknął niepocieszony, wzdychając. Dopił kawę i wstał. Nie pozostawało mu nic
innego, jak pójście na zajęcia. Może po drodze spotka któreś ze swoich
przyjaciół.
**
Współpraca wśród uczniów na lekcjach Obrony
spadła poniżej zera. Rocznik szósty jako jeden z najbardziej zawziętych, co
chwila stwarzał nowe problemu między sobą. Zdarzało się nawet, że doprowadzali
profesora Fausta do takiego stanu, że klasowo odrabiali szlaban u Filcha, który
był niezwykle radosny z otrzymania tak licznej grupy, którą mógł się rządzić
jak tylko chciał.
Harry doskonale wiedział, że kiedy tylko
został przydzielony do Malfoya, to nie mogło skończyć się dobrze. Razem z
blondynem siedzieli w pierwszej ławce, całkowicie siebie ignorując. Każdy z
nich patrzył w całkowicie inną stronę, a kiedy przychodziło do praktyki
uczonych zajęć, zazwyczaj któryś z nich lądował w Skrzydle Szpitalnym.
Nowe wymieszanie par przyczyniło się do
jednego, niezwykle smutnego skutku. Rocznik szósty domu Slytherina i
Gryffindora miał tak mierne oceny, że zaledwie tylko trzy pary były w stanie
zdać do kolejnej klasy.
**
Harry siedział razem z Malfoyem, który
stukał palcami w blat ławki.
– Malfoy,
przestań – syknął Potter, na co Ślizgon z czystej złośliwości zaczął stukać
drugą dłonią. Gryfon zacisnął usta, po czym z mściwym uśmieszkiem nadepnął
Malfoyowi na stopę.
– Pojebało cię, Potter? – niemal krzyknął Draco, a uwaga całej klasy skupiła się
na nich.
– Uprzedzałem cię, Malfoy – odwarknął Gryfon, ściskając mocno różdżkę.
– Minus
dziesięć punktów za wasze zachowanie – powiedział spokojnie profesor Faust,
podchodząc do ich ławki. – Czy wy naprawdę nie potraficie być cicho i nie
stwarzać problemów chociaż na jednej lekcji?
– To pan
nam każe razem siedzieć – odpowiedział Harry nim zdążył pomyśleć. Strażnik wysłał mu karcącą myśl.
– Minus
pięć punktów za bezczelność, panie Potter – stwierdził chłodno profesor, na co
Harry się wzdrygnął. Przeklął swoją głupotę. Profesor obrony był zazwyczaj
miłym nauczycielem, ale kiedy się go wkurzyło. To już inna bajka.
– Dobrze,
chciałem tego uniknąć, ale najwidoczniej z wami nie da się inaczej.
Cisza
odpowiedziała profesorowi, który zamilkł niespodziewanie po tym oświadczeniu.
Każdy z uwagą wyczekiwał słów nauczyciela.
– Piątego
listopada odbędzie się test…
– Ale
wtedy jest mecz Quidditcha między Gryffindorem a Slytherinem – powiedział Ron,
wstając gwałtownie. Żaden z nauczycieli nigdy nie zadawał żadnych prac domowych
czy projektów, kiedy był mecz. Nawet Snape się powstrzymywał.
– Nie
obchodzi mnie to, panie Weasley – profesor zmrużył oczy, na co rudzielec usiadł
w ławce. – Sami sobie na to zasłużyliście. Dawałem wam wiele szans, ale
najwidoczniej była to za mała motywacja.
– Panno
Granger? – Zapytał profesor, kiedy dłoń Gryfonki znalazła się w górze. Faust
bardzo lubił Hermionę. Przypominała mu te wszystkie kobiety w przeszłości,
które walczyły o równouprawnienie. Była odważna, mądra i potrafiła okazać
szacunek.
– Na czym
będzie polegał ten test i jaka jest jego forma? – Spytała rzeczowo, na co
Slavomir się uśmiechnął. Stanowczo przypominała mu Estelle, którą spotkał wiele
lat temu.
– W
założeniu miał być to test dla siódmoklasistów na koniec ich nauki, a jego
wynik miał przeważyć nad oceną końcową.
– Ale my
jesteśmy szósto roczni – przerwał mu Malfoy, na co zgromił sobie karcące
spojrzenie.
– Panie
Malfoy, jeśli chce pan zabrać głos, to powinien pan podnieść dłoń do góry –
rzucił, kontynuując. – Niestety, jak wspomniałem wcześniej, nic do was nie
dociera. Większość z was będzie miała problem z zaliczeniem tego semestru,
dlatego odbędziecie ten test. Nazywa się on Więzią. Nie powiem nic więcej jak tylko to, że odbędziecie go w swoich
parach, a od jego zaliczenia zależy wasza ocena semestralna jak i końcowo
roczna. Panno Granger?
– Jest to
test praktyczny jak rozumiem?
– Tak –
przytaknął jej. – Na nim będę sprawdzał wasze umiejętności z dotychczasowych
lat nauki, dlatego nie bójcie się. Poziom będzie całkowicie inny niż jak dla
siódmo rocznych, aczkolwiek nie będzie łatwo. Zostało wam dziesięć dni, więc
jak chcecie, to możecie przez ten czas przygotowywać się do niego. Odwołam wam
nawet zajęcia, byście mogli poświęcić się własnej nauce.
– Super!
– Krzyknęła niemal połowa sali.
– Jednak
uprzedzam – powiedział cicho profesor Faust, na co Harry wzdrygnął się. – Nie
będzie to test, gdzie możecie sobie poradzić od tak. Radzę wam się dobrze
przygotować, inaczej będzie ciężko.
Harry
miał dziwne wrażenie, że profesor wcale, a wcale nie odnosi się do
niezaliczenia semestru, a do czegoś innego. Na myśli przychodził mu labirynt z
Turnieju Trójmagicznego. Przełknął ślinę. Strażnik
wysłał mu kilka impulsów uspokajających, na co Gryfon powoli się rozluźnił.
– Oh, i
na sam koniec. Taka mała rada. Od waszej współpracy będzie zależeć wszystko.
**
Książka od medytacji leżała na kanapie obok
Harrego, który siedział z zamkniętymi oczyma. Był po kolejnej sesji z tymi
cudacznymi uzdrowicielami i postanowił samemu skontaktować się ze swoim Strażnikiem.
Harry powoli zagłębiał się w swoim umyśle,
surfując swobodnie między wszystkimi swoimi wspomnieniami czy myślami. Strażnik jednak nie wyszedł mu
naprzeciw, a wręcz schował się jeszcze głębiej, utrudniając mu odnalezienie
siebie. Kiedy już Gryfon miał wrażenie, że widzi jakąś postać, trzasnęły nagle
drzwi. Harry podskoczył gwałtownie, celując różdżką w postać Hermiony i Rona,
którzy zakłócili jego spokój.
– Spokojnie, stary, to tylko my – zażartował Ron, unosząc ręce do góry. – Mamy
tylko kremowa i ciasteczka jak koniecznie chcesz nas obrabować.
– Wystraszyliście mnie – mruknął, a na policzki wpłynął mu rumieniec. – A poza
tym, Hermiona pozwoliła ci to zabrać?
– Hej, a
co ja jestem? – Obruszyła się dziewczyna, dosiadając się do niego i natychmiast
dostrzegła książkę. Nim Potter zdążył zareagować, zabrała ją dziewczyna,
otwierając na spisie.
– Już
dorwałaś książkę? Miona – jęknął Ron, który usiadł na wyczarowanym fotelu.
Postawił trzy kremowa piwa na stole, który nagle się pojawił. Ciasteczko
wysypał na tackę i natychmiast jedno wziął.
– Z
jagodami, moje ulubione – rzucił do przyjaciela.
– Harry,
po co ci książka do medytacji? – Zapytała spokojnie Hermiona, różdżką
otwierając piwo. Pociągnęła spory łyk, czym zarobiła sobie niedowierzające
spojrzenia przyjaciół.
– To
takie dziwne? – Syknęła.
– Nawet
nie wiesz jak – przytaknął nieświadomie Ron, robiąc to samo co przyjaciółka.
Harry jako ostatni otworzył kremowe, a niepotrzebne kapsle zniknęły. Pokój
życzeń był idealny na takie spotkania.
– No to
co masz nam do powiedzenia Harry? Czego nie wiemy?
– Eee… -
zająknął się Harry, co okazało się błędem. Dziewczyna zmarszczył brwi,
westchnęła i zaczęła szperać w swojej
torbie. Wyjęła z niej teczki, które dostał od Syriusza i oprawiony w skórę
zeszyt. Rolę kłódki pełniła w nim mała szczęka, w którą Hermiona bez krępacji
włożyła palec. Dziennik zamruczał, polizał ją z uwielbieniem i otworzył się.
Harry wymienił z Ronem spojrzenie.
– Dobra,
Harry, muszę ci się do czegoś przyznać – Hermiona zarumieniła się delikatnie,
patrząc na zapisane strony.
– Musimy
– poprawił ją automatycznie Ron. Harry zmarszczył brwi, przyglądając się
przyjaciołom.
– Jesteście razem? – Palnął pierwsze co mu przyszło na myśl.
– Nie! -
Krzyknęli niemal jednocześnie, rumieniąc się mocniej.
– No
dobra, to mówcie.
– Wiemy o
Strażniku – powiedziała cicho
Hermiona, wyjmując różdżkę. Rzuciła zaklęcie wyciszające, patrząc na zastygłego
w ruchu Harrego. Skąd? Pytanie tułało się po głowie Pottera, ale nawet rzeczony
Strażnik nie był w stanie mu
odpowiedzieć.
– Jak?
Podsłuchiwaliście? Nie, przecież nie mówiłem nikomu – mruczał pod nosem, aż
nagle wstał. – Grzebaliście mi w głowie?!
– Harry uspokój się!
– Harry uspokój się!
– Stary
nawet nie znam zaklęcia, które by to potrafiło – warknął Ron, również wstając.
Harry przemyślał swoje słowa i przyznał w duchu, że przyjaciele nie mogli mu
przejrzeć umysłu. Nawet Dumbledore, którego zazwyczaj czuł na swoim umyśle, od
czasu wypadku, zaprzestał swoich sztuczek.
– No
dobra, to teraz słucham – powiedział, siadając. Wbił wzrok w Hermionę.
– Przez
przypadek podsłuchałam rozmowę w Skrzydle Szpitalnym, kiedy badało cię tych
trzech uzdrowicieli. Byłam wtedy u ciebie w odwiedzinach, a oni tak szybko się
zjawili i się schowałam pod twoją niewidkę – odpowiedziała dziewczyna, a
rumieniec wstydu zdobił jej policzki. Harry uśmiechnął się delikatnie. Sam fakt
podsłuchiwania czegoś był dla panny Granger zbyt uwłaczający jej godności, a
przez przypadek sama coś zrobiła.
– I oczywiście
powiedziałaś Ronowi – domyślił się Harry.
– Hej, a
co, miała mi nic nie mówić? – Prychnął rudzielec. – I znowu miałem o niczym nie
wiedzieć?
– Ron –
skarciła go Hermiona. – Przez wakacje jakoś tak wyszło, sam wiesz czemu.
– No niby
tak.
– To ja się
powinienem wkurzać, że mi nic nie powiedzieliście – przerwał im Harry, ale
zamiast skruchy zarobił dwa chłodne spojrzenia.
– I kto to mówi – mruknął Ron. – Gdyby nie to,
że Hermiona się dowiedziała, to byś nam nawet nie raczył powiedzieć.
– Powiedziałbym… Kiedyś.
– Harry!
– Obruszyła się Hermiona. – Jesteśmy przyjaciółmi! Nie pamiętasz jak w
pierwszej klasie, w Skrzydle Szpitalnym, obiecaliśmy sobie, że będziemy razem
stawać naprzeciw problemom.
Harry
taktownie przemilczał.
– Nie
ważne – westchnęła prefekt. – Do tej pory, razem z Ronem, szukaliśmy wszelkich
informacji na temat Strażników. Nie
mamy tego zbyt wiele. Ale ty też coś wiesz, prawda?
– Tak –
Harry stwierdził w myślach, że okłamywanie w tej sprawie przyjaciół, nie byłoby
najmądrzejszym posunięciem. – Ci trzej uzdrowiciele wytłumaczyli mi wszystko. Strażnik pochodzi z Nurtu. Niezwykle potężnej, ale niebezpiecznej sfery umysłu, którą
zamieszkują różne byty. Osoby, które zawiązują kontrakt ze Strażnikiem, nazywane są Kontrahentem.
Dzięki temu zyskuje się wiedzę swojego Strażnika,
ale cena za to jest zbyt wysoka. A poza tym, procent powodzenia kontraktu jest
niezwykle niski. Już samo znalezienie się w Nurcie
powoduje zazwyczaj obłęd u czarodziei.
– Interesujące – mruczała pod nosem Hermiona, poprawiając coś w swoim zeszycie. –
Wiesz coś jeszcze?
– Nie,
powiedzieli mi tylko, żebym spróbował nawiązać kontakt ze Strażnikiem. Właśnie teraz to robiłem zanim przyszliście, ale nie
udało mi się. A wy? Co znaleźliście?
– Nie ma
tego wiele – mruknął Ron. – W Zakazanym są tylko wzmianki w książkach, ale
Hermiona dostała się do Londyńskiej Biblioteki Głównej w zeszłym tygodniu
dzięki McGonagall.
– Ale tam
też nie było zbyt wiele – westchnęła Gryfonka. – Ale coś mam. W historii magii
istniały cztery osoby, które podejrzewa się o bycie Kontrahentem. Był to Merlin, Izydra Śmiała, Tobias Lilletvield oraz
Faraj Taslim Boulos. Każdy z nich miał niezwykle wysoki poziom mocy i zasłynął
w jakieś dziedzinie. Merlin, jak sami wiemy, największy czarodziej świata.
Izydra Śmiała, według podań legend, była pierwszą Smoczym Jeźdżcą. Tobias
Lilletvield odkrył wiele starożytnych cywilizacji magicznych, a Boulos stworzył
tzw. Nową Alechemię. Przynajmniej tyle o nich znalazłam.
– Mieli
jedną cechę wspólną – podjął Ron. – Wszyscy ginęli młodo, tuż po dokonaniu
jakiegoś przełomowego odkrycia.
Cisza
zapadła po słowach Weasleya. Harry trawił wszystko w myślach. Spróbował
poszukać Strażnika, ale ten nagle
zniknął. Gryfon poczuł jednak myśl, która jako jedyna do tej pory, uformowana
była w słowa. Nie bój się, ty jesteś inny
od nich.
– Harry,
coś się stało? – Spytała zmartwiona Granger.
– Właśnie dostałem, po raz pierwszy, werbalny
sygnał od Strażnika. Zawsze wysyłał
mi tylko impulsy, nigdy słów.
– I co
powiedział? – Zapytał Ron.
– Że ja
jestem innych od tych ludzi. – Harry pociągnął spory łyk kremowego, wygodniej
rozsiadając się na kanapie. – Teraz, jak o tym myślę, Regulus powiedział mi to
samo.
– Kontaktowałeś się z nim?
– Tak,
Herm, ostatnio jak było wyjście do Hogsmade.
– I co
mówił?
– Że
jestem Kontrahentem na innych
zasadach. Że sam nie wiem kiedy to się stało, dlatego standardowy kontrakt nie
został ze mną zawiązany.
– To
chyba dobrze, nie? - Stwierdził Ron.
– Harry,
jak tylko uda ci się skontaktować z tym Strażnikiem,
masz mi natychmiast powiedzieć.
– Nie ma
problemu, Hermiono.
– A
teraz, stary, ukrywasz coś jeszcze przed nami? – Zaśmiał się wesoło Ron,
pociągając ze swojego piwa. Harry zaprzeczył z uśmiechem, ale sumienie
wwiercało mu się w mózg. Nie, przepowiednia to moje brzemię, pomyślał. Wyparł
przygnębiającą myśl, złapał za ciastko jagodowe i pogrążył się w rozmowie z
przyjaciółmi.
**
Reg,
Mam do ciebie małą sprawę. Mógłbyś się pokazać w czwartek w Hogsmade? To pilne
HP
Dzieciaku,
Bądź
trzeciego listopada o osiemnastej. Pan x tylko wtedy ma czas.
M.
Panie Potter,
Z racji pana
nieobecności, pieniądze zostały wysłane dopiero dzisiaj. Miałbym również
nadzieję, że w najbliższym czasie zjawi się pan w Banku Gringotta, gdzie
przygotowałem raport na temat transakcji, jakie zawiązał z nami ród Blacków.
Również pozwoliłem sobie przygotować stan pańskich posiadłości.
Z poważaniem,
Zarządca Banku Gringotta
Gardner
Harry
uważnie przyjrzał się dostarczonym listom jak i jednemu, który sam napisał.
Stał w sowiarni, gdzie zawiązał go już Hedwidze. Smok Pocztowy zjawił się
chwilę po tym, dając mu sakiewkę z czarodziejskimi monetami i list. Ze
zdziwieniem przyglądał się miniaturce, która miała brązowe łuski i niezwykle
małe skrzydła. Zjawił się nagle i od razu odleciał, kiedy tylko wykonał swoje
zadanie. Harry jeszcze chwile patrzył jak odlatuje to przedziwne stworzenie i
właśnie wtedy dorwała go płomykówka od Bena. Zapowiada się, że mam pracowity
tydzień, pomyślał. Strażnik wysłał
uspokajający impuls. Harry zdążył zauważyć, że Strażnik zazwyczaj próbuje go zrelaksować, za co był mu naprawdę
wdzięczny. Dalej jednak drugi umysł nie chciał się pojawić, gdy go wywoływał
podczas medytacji. Wtedy Harremu jedynie udaje się złapać tylko „ogon”, który
zaraz jednak mu umyka, pozostawiając go samego w umyśle.
Kiedy
Harry schodził po schodach, kierując się do Wielkiej Sali na kolację, zauważył
Malfoya. Blondyn miał zdeterminowany wyraz twarzy i szedł wprost na Gryfona.
– Słuchaj, Potter – oznajmił na wstępie. – Mam zamiar zaliczyć ten test Więzów, a do tego jesteś mi potrzebny.
Profesor Faust mówił, że ocenia współpracę. Dlatego, ze względu na ten test,
jestem skłonny zawiesić broń na ten czas.
Harry w
pierwszej chwili patrzył na Malfoya z otwartymi ustami. Nie spodziewał się
takiego gestu po Malfoy’u. Chciał mu nawet zrobić na złość i wyśmiać jego gest, ale powstrzymał się w ostatnim
momencie. Co jak, co, ale mu też zależało na zaliczeniu tego testu. I właśnie
do tego potrzebny był mu Regulus.
– Dobra,
Malfoy. Zgadzam się – odpowiedział po chwili, wyciągając dłoń. Malfoy z
początku patrzył się na jego dłoń w dziwnym wyrazem twarzy, ale przyjął
oferowaną dłoń.
– Rozumiem, że wspólna nauka nie wchodzi w rachubę – rzucił niemal wesoło Harry.
Malfoy wygiął ironicznie usta.
– Potter,
bez przesady. Ale radzę ci się przygotować, bo jak nie zaliczymy przez twoją
głupotę, to cię zabije. Rozumiemy się?
– Jak
najbardziej, Malfoy. Ty też się przygotuj – odparł, po czym dodał z czystą
złośliwością. – Zniszczymy was w najbliższym meczu.
– Chciałbyś, Potter – prychnął Malfoy, a jego oblicze na chwile złagodniało.
Widać było, że Malfoy chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się wahał.
– Czy
twoja strona jest dostępna dla wszystkich? – Zapytał cicho, zaskakując Harrego.
Gryfon wpatrywał się w Ślizgona ze zdziwieniem, nie wiedząc o co mu chodzi. Nie
zdążył nawet nic powiedzieć, bowiem zza rogu wypadł Ron.
– Harry!
– Krzyknął, na co Malfoy zaklął i szybko odszedł, rzucając jeszcze : „Nie
zawiedź mnie, Potter”. Harry w tej chwili miał ochotę doskoczyć do Malfoya i
dowiedzieć się więcej, w szczególności, że od razu przypomniała mu się rozmowa
Ślizgona z Zabinim w pociągu. Niestety Ron dopadł go, obrzucając Malfoya
podejrzliwymi spojrzeniami.
– Czego
chciała od ciebie fretka? – Zapytał.
– Zawieszenie broni podczas testu – odpowiedział jedynie Harry, ruszając.
Całkowicie ignorował słowa rudzielca, który uważał to za coś podejrzanego. O
czym ty mówiłeś, Malfoy? Zamyślił się Harry. Moja strona?
**
– Albusie, nie zgadzam się! – Niemal krzyknęła McGonagall, na co Dumbledore westchnął.
Dyrektor wpatrywał się w twarz swojej wieloletniej przyjaciółki, której teraz
wykrzywiał grymas niezadowolenia i złości. Po jej lewej stronie stał Severus
Snape z obojętnym wyrazem twarzy, ale Albus znał go na tyle dobrze, że mógł z
łatwością rozpoznać, że jest równie wściekły co Opiekunka Gryffindoru. Po
prawej zaś stronie stał zadowolony z siebie profesor Faust.
– Nie możesz odwołać mojego testy, Minerwo –
stwierdził Slavomir.
– Nie chcę go odwołać, a jedynie przenieść –
odparowała McGonagall. – Chcesz, żeby odbył się o godzinie dziesiątej do
niewiadomo której godziny, piątego listopada. Wtedy jest mecz Quidditcha i nie
mogę pozwolić, żeby na stadionie zabrakło szukającego i obrońcy.
– Zgadzam się – poparł ją Snape.
– Moi drodzy – próbował załagodzić ich spór
Dumbledore.
– Ten test jest tylko i wyłącznie ich winą –
Zaczął tłumaczyć spokojnie Faust. – Gdyby nie zachowywali się tak
skandalicznie, to nie doszłoby do tego. Niestety, ich zachowanie jest
karygodne, dlatego uważam za właściwe, żeby ten test odbył się w dzień
rozgrywek. Jeśli uczniowie zaczną współpracować, to będą w stanie zaliczyć go
do godziny czternastej, a z tego co wiem, to mecz zaczyna się o piętnastej.
– Doskonale wiesz, że to niemożliwe – sapnęła McGonagall.
– Uczniowie domu Slytherina i Gryffindora nie potrafią ze sobą współpracować.
– I to jest wyjątkowo wasza wina, skoro sami
macie takie podejście – syknął Slavomir, na co McGonagall się wzdrygnęła. Oczy
wampira błyszczały złowrogo. – Podsycacie jedynie nienawiść w uczniach, kiedy
tak wynosicie swoje domy na piedestał. Gdyby nie idiotyczne zachowanie
nauczycieli, którzy, chcąc uniknąć konfliktów na lekcjach, sami rozdzielają uczniów
na domy, nie byłoby takiej sytuacji. Poza murami Hogwartu domy nie mają nic do
rzeczy, ale niestety przez takie wychowanie, jedyni zostają Śmierciożercami,
drudzy Zakonnikami.
Dumbledore milczał, nie mogąc się nie zgodzić z
Faustem. Doskonale wiedział, że problem podziału między domami wynikał nie
tylko z wyniesionych wartości domowych, ale w dużej mierze na zachowanie
nauczycieli. Jak zauważył Slavomir, nauczyciele sami robili w klasach podział
na domy, by tylko uniknąć niepotrzebnych kłótni, co owocowało w dalszej
konsekwencji na życiowe wybory poza murami Hogwartu.
– Zgadzam się z profesorem Faustem – oznajmił,
wstając. Cała trójka spojrzała na niego uważnie.
– Slavomir został doprowadzony do ostateczności
i popieram jego formę kary. Jeśli uczniowie wykażą się współpracą, będą w
stanie ukończyć test i zagrać w meczu. Jeśli jednak dalej będą uważać to za
niepotrzebne, to uważam, że kara jaką jest niezagranie w meczu, jest adekwatna
do ich zachowania.
– Ale Albusie – zaczęła desperacki McGonagall.
– Minerwo, Slawomir ma wiele racji. Nie możemy
przyklaskiwać tej niezdrowej rywalizacji. Na następnej naradzie nauczycielskiej
poproszę wszystkich nauczycieli, by na ich lekcjach również były pary mieszane.
Może to na samym początku być zgubne w skutkach, ale wierzę, że zaowocuje czymś
dobrym.
– Dumbledore, słyszysz siebie – syknął Snape. – Jeśli na mojej lekcji usadzę
Malfoya i Pottera razem, to w stu procentach nie będzie lochów po lekcjach.
– Severusie, wierzę w twoje nauczycielskie
zdolności – zakończył wesoło Dumbledore. – A teraz poproszę was o opuszczenie
mojego gabinetu. Jestem już zmęczony i z chęcią położyłbym się spać.
– Dziękuję za twój czas, dyrektorze –
powiedział Faust, uśmiechając się wesoło. McGonagall i Snape wyszli bez słowa.
– Spokojnie, Albusie, będzie wszystko dobrze –
pocieszył go jeszcze Slavomir, wychodząc. Dumbledore naprawdę chciał w to
wierzyć.
___
W Wordzie stuknęła mi setna strona tego opowiadania, yay^^
Co do Estelle, to odsyłam tu. O tą panią mi chodziło, a raczej Faustowi chodziło.
I jak napisałam Zakonników, to chodziło mi oczywiście o Zakon Feniska. Jest to raczej popularny skrót, ale piszę w razie wu.
I zmieniłam trochę szablon i zakładkę bohaterów. Mam nadzieję, że się podoba. Myślę jeszcze, czy może dodać zakładkę o autorce, ale jeszcze nie wiem.
Jak się podoba punktor? Zauważyłam go przypadkiem, ale mi się spodobało, ha!
I standardowo proszę o wytykanie błędów.
Jak się podoba punktor? Zauważyłam go przypadkiem, ale mi się spodobało, ha!
I standardowo proszę o wytykanie błędów.
Mam nadzieję, że się podobało.
Może następna notka będzie pod koniec tego miesiąca, kto wie...
Zna krzaczastych brwi,
siebie po kontach - Ach.. ten kONty.
OdpowiedzUsuńHarry posłał sobie z Ronem spojrzenie - może wymienił, bo wyobraziłam sobie Harry` ego, który wdłubuje sobie oczy i... mniejsza z tym.
Wiesz też o co zawsze się Ciebie czepiam, ale wybaczysz mi jeśli tym razem Ci tego nie wypiszę?
No, ponieważ poprzedniego rozdziału nie komentowałam za co bardzo przepraszam to mniej więcej tak:
Miło widzieć, że Harry dogaduje się ze Strażnikiem
Że zawiesza broń z Malfoy` em.
Że test jest wtedy kiedy mecz, ciekawe czy zdążą.
Ja chce Regulusa, na jak tak można. Jeden list i kropka. :(
Do przewidzenia było, że Harry "pokona" Snape` a w pojedynku, ale służyło to zacieśnianiu więzów ze Strażnikiem więc ok.
No, już nie robię z siebie wielkiej pani ekspert. I czekam na następny rozdział, a szczególnie na ten test. Na mecz niekoniecznie (niechże wygrają Ślizgoni!!). I świetna zakładka z bohaterami i jestem ciekawa nowego szablonu. I może dodasz zakładkę autor??
Znad dużych okularów Joł
PS Dawaj Rega, bo ci brew oderwę XD
"Siebie po kontach" nie mam bladego pojęcia gdzie to jest. Nie mogę znaleźć xD Głupie literki.
UsuńWiem, wiem, przemilczmy...
Ale co tu o sobie napisać? Hm...
Będzie, powinien być, mam nadzieję, że będzie ;D
Oh, i Harry nie pokonał go. Był remis ^^
UsuńZnalazłam "konty" i poprawiłam
UsuńAa... moje niedopatrzenie. A co o sobie napisać: więc pytanie number 1 - jaką muzykę słuchasz? 2 Co inspiruje Cię do pisania? 3 Czy jesteś spokrewniona/spowinowacona z niejakim Marianem W.?? I git :D
UsuńMuszę przyznać, że spodobało mi się.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam czy tu byłam ale jeśli nie to już żałuje.
Zaciekawiła mnie sytuacja gdy Harry zawieszał broń z Malfoyem.
No tego bym się nie spodziewała za żadne skarby świata, ale to też dobra wiadomość.
I ten tajemniczy strażnik...
Jakoś nie do końca mu ufam... nie wiem czemu.
Ogółem sumując podoba mi się styl i sam pomysł.
Wprowadziłaś wiele zmian wyróżniających bloga od kanonu i podoba mi się to
Wreszcie coś nowego i moim zdaniem ciekawego.
{http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com}
Tak, tak, tak! Kochana, kocham Cię za tę rozmowę między Draco, a Harrym! Uwielbiam momenty, gdy z twarzy Malfoy'a znika maska. Byleby tylko któryś z nich nie spieprzył tego na teście ; )
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak krótkie komentarze. Po prostu nie mogę się skupić, kiedy czekają na mnie dalsze rozdziały! :D
Witam,
OdpowiedzUsuńwiedzą już o strażniku Harrego, Maleństwo martwi się o kociaka, Potty myśl użyj mózgu, twoja strona w wojnie, Faust się wkurzył, no ale w życiu nie ma podziału na domy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ech wiedzą już o strażniku Harrego, a Maleństwo martwi się o kociaka, Potty myśl do jasnej ciasnej, użyj mózgu, twoja strona w wojnie, Faust się wkurzył, no ale w życiu tak naprawdę nie ma podziału na domy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza