Obudziło go
stukanie w okno. Mruknął niewyraźnie, ale sowa się nie odczepiła. Z
westchnięciem podszedł do okna, otwierając je. Do środka natychmiast wleciał
szary puchacz z szarfą, na której napisane było MM. Harry odwiązał kopertę,
częstując ministerialnego ptaka przysmakiem dla sów. Zwierzę zahukało z
wdzięczności, po czym wyleciało z pomieszczenia. Harry widząc pieczęć
Ministerstwa Magii, zastanawiał się przez chwilę czy na pewno chce dowiedzieć
się o swoich marnych wynikach. Hedwiga przysiadła mu na ramieniu, szczypiąc go
ponaglająco w ucho.
– No już, chwila – mruknął, otwierając kopertę. Ze zdenerwowaniem zaczął czytać
wyniki.
Wyniki
Egzaminu
Poziom
Standardowych Umiejętności
Magicznych
Oceny
pozytywne:
Oceny negatywne:
wybitny
(W) nędzny
(N)
powyżej
oczekiwań
(P) okropny
(O)
zadowalający (Z) troll (T)
zadowalający (Z) troll (T)
HARRY JAMES
POTTER OTRZYMAŁ:
Astronomia
Z
Opieka nad
magicznymi stworzeniami P
Zaklęcia
P
Obrona przed
czarną
magią
W
Wróżbiarstwo
N
Zielarstwo
P
Historia
Magii
O
Eliksiry
P
Transmutacja
P
Harry uśmiechnął się. Nie było tak źle. Miał jeden wybitny, a to już coś. Nie
sądził, że Eliksiry pójdą mu tak dobrze. Bez Snape’a dyszącego mu w kark i
sabotujących jego kociołek Ślizgonów eliksiry nie wydawały mu się aż tak złe.
Historii Magii i Wróżbiarstwa dobrze wiedział, że nie zaliczy i te przedmioty
nie były mu specjalnie potrzebne do życia. Z lekkim uśmiechem odłożył kartki i
natychmiast sięgnął po pusty pergamin. Wziął długopis i zaczął pisać list do
Hermiony.
Droga
Hermiono.
Właśnie dostałem list z sumami. Muszę przyznać, że nie poszło mi źle. Z obrony dostałem wybitny, a tak to z
wszystkich innych powyżej oczekiwań, prócz astronomii, z
której mam zadowalający oraz z wróżbiarstwa i historii magii,
których nie zaliczyłem. Na szczęście nie są to przedmioty, które są mi jakoś niezbędne. Niestety nie będę mógł się dalej kształcić na
Aurora, bo Snape przyjmuje jedynie z wybitnym. Znajdę sobie jakoś inną alternatywę.
Jak tam
we Francji? Przypadkiem spotkałem kogoś, kto powinien już dawno być w zaświatach. Nie wiem, czy Syriusz opowiedział Ci o swoim bracie. Nie mogę więcej zdradzić.
U mnie
wszystko w porządku i powoli wszystko
wcielam w życie. Podzielę się z Tobą resztą w pociągu.
Mam
nadzieję, że bawisz się dobrze.
Pozdrawiam,
Harry
– Hedwigo – zawołał, na co sowa wylądowała na stoliku. – Wiem, że to daleki
dystans, ale sobie poradzisz, malutka. I obiecuję, że jak wrócisz, to będziesz
miała wypolerowaną klatkę na błysk i będą czekały na ciebie prawdziwe przysmaki
– pogłaskał ptaka, na co ten zahukał i uszczypnął go w palce. Przywiązał do jej
nóżki list. Przez chwilę patrzył za oddalającym się punkcikiem, po czym zamknął
okno, ruszając do łazienki.
~
Gdy tylko Severus Snape usłyszał o kolejnym pomyśle Albusa Dumbledore’a na
stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, miał ochotę wytargać
dyrektora Hogwartu jak uczniaka i wybić mu ten głupi pomysł z głowy. Niestety
miał pełną świadomość, że Albus był Gryfonem z krwi i kości, i jak już raz coś
przyszło do jego szalonej głowy, tak już nie opuszczało myśli, póki dyrektor
nie zrealizuje swojego planu. Tak teraz stał naprzeciw wysokiego, wyższego od
niego mężczyzny, który patrzył na niego z uprzejmym zainteresowaniem. Severus
tak bardzo nienawidził swojego życia w tej chwili. Jakby on już chciał umrzeć i
mieć spokój od Dumbledore’a, Czarnego Pana i Pottera.
– Dalej uważam, że to idiotyczny pomysł, Albusie – niemal warknął, nie
przejmując się znajdującym obok czarodziejem. Za żadne skarby nie uściśnie mu
ręki. W szkole już nauczał jeden zwierzak i nie przyniosło to żadnego pożytku.
Severus sam przed sobą nie potrafił przyjąć za faktu, że Remus Lupin był
dotychczas najlepszym profesorem na tym stanowisku. Wolał widzieć go w
perspektywie wilkołaka, który atakuje uczniów.
– Severusie, to niegrzeczne – upomniał go starzec, a jego oczy zamigotały. –
Slavomir jest kompetentnym czarodziejem i na pewno sprawdzi się na tym
stanowisku.
– Kiedy tu zacząłem pracować, nie wiedziałem, że Hogwart zamieni się w
zwierzyniec – rzucił ironicznie Mistrz Eliksirów. – Jeśli to coś ma
zamiar tu uczyć, to radzę trzymać mu się od uczniów z daleka. Jeśli zauważę
przynajmniej jedną oznakę, że jest niebezpieczny, spopielę go.
Załopotał
swoją czarną szatą, wychodząc z gabinetu dyrektora. Był wściekły. Dumbledore
zamiast zatrudnić go na to stanowisko, to znowu znajduje, nie wiadomo skąd,
jakąś kreaturę i potem Severus musi oczywiście po nim sprzątać. Mistrz
Eliksirów zacisnął zęby. Jak on już by chciał zdechnąć.
~
Wieczór nastał bardzo szybko dla Harry’ego i nim się obejrzał, gnał do Śmierciotuli. Gdy
tylko wszedł do lokalu, został zgarnięty przez Pippy, która poinstruowała go,
że w najbliższy czwartek robi mała imprezę i wtedy klub jest zamknięty. Harry z
uśmiechem potwierdził swoje przybycie. Sam dowiedział się, że będzie kilka jej
przyjaciółek jeszcze ze szkoły. Gryfon nawet nie śmiał zapytać, które urodziny
kończyła dziewczyna. Stwierdził, że podpyta się Maleństwa przy najbliższej
okazji.
– A ty co tutaj robisz? – Zdziwił się barman, kiedy przysiadł przy barze,
czekając na Regulusa Blacka. – Byłeś tutaj zaledwie wczoraj.
– Interesy – odpowiedział krótko. – Poza tym, jak ty masz na imię? Mówienie do
ciebie Maleństwo to jak proszenie Szymszymory o ratunek.
Czarodziej zaśmiał się wesoło, a Harry zarumienił lekko. Kilku klientów
spojrzało na nich z zainteresowaniem.
– Fakt, nie przedstawiłem ci się. Nazywam się Benjamin, ale mów mi Ben. A ty,
kociaku?
– James – zmyślił szybko. Było przynajmniej w tym pół prawdy. Przecież na
drugie miał tak po ojcu, więc nie czuł się aż tak zakłamany.
– Pippy to Donella, ale średnio lubi to imię, więc mów do niej El lub Dona –
powiedział, podając mu napój. Z wdzięcznością upił łyk ziółek.
– Co jej kupić na urodziny? – Zastanowił się na głos.
– Nie musisz. Naprawdę masz fart młody. Już od dawna nie poznałem kogoś tak
szybko, a zaczynam cię powoli traktować jak Pippy.
– To znaczy? – Zapytał zaskoczony, marszcząc brwi.
– Wiesz, kociaku, jesteś dosyć ładny i drobny, więc kilku panów rozgląda się za
tobą, a ja mam ich ochotę rozszarpać – oznajmił spokojnie Ben, czyszcząc
szklankę. Jak na zawołanie zrobił groźną minę, gdy do pomieszczenia wszedł ich lokalny
pijaczyna, jak kiedyś stwierdził.
– Zrujnowałeś mi dzieciństwo – burknął Harry, zgarniając szklankę. – Mam z nim
interes, więc nie próbuj go wywalić.
– Uważaj mały, to może i pijak, ale też całkiem niebezpieczny typ – usłyszał
jeszcze, na co skinął głową. Ruszył do jednego z boksów, gdzie już usiadł
młodszy brat Syriusza. Rzucił zaklęcie wyciszające, siadając. Przyjrzał się
uważnie swojemu rozmówcy. Był blady, miał podkrążone oczy i strasznie w
nieładzie włosy. Harry w dodatku czuł, że czarodziej od dawna nie zażywał kąpieli,
wydając z siebie nieprzyjemny fetor.
– Chciałeś gadać, to gadaj – burknął. – I chciałbym Whiskey.
– Wolę żebyś był trzeźwy – oznajmił, samemu trzymając swoją szklankę. –
Chciałbym się dowiedzieć, jak udało ci się przeżyć i czemu nigdy nie powiedziałeś
nic Syriuszowi.
– Nie ma nic za darmo – mruknął Black. – Ja chcę wiedzieć kim jesteś i skąd
znałeś mojego brata.
– Powiem ci to wszystko – przytaknął, mrużąc oczy. – Pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Przysięga wieczysta – odpowiedział spokojnie, po czym zapadła cisza. Harry
już wcześniej o tym rozmyślał. Mógł zdradzić Regulusowi prawdę, jednak nie
chciał zagrozić sobie. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostało jeszcze dwa
tygodnie, a bądź co bądź, czarodziej siedzący naprzeciw niego miał Mroczny Znak
na ramieniu.
– Jaka? – Regulus uważnie zlustrował go wzrokiem. Nie był głupi.
– Gwarancja prawdy, bezpieczeństwa i tego, że wszystko pozostanie pomiędzy
nami.
– Widzę, że wszystko już przygotowałeś – burknął niezadowolony. Harry
przytaknął. Wyjął spokojnie dłoń z różdżką, na co czarodziej od razu się
skrzywił.
– Ale wiedz, że ja nie mam już nic do stracenia – powiedział pustym głosem,
krzyżując z nim różdżkę.
– Gwarantuję ci prawdę, bezpieczeństwo i tajemnicę – zaczął Harry, a Regulus
powtórzył po nim formułę. Z ich różdżek wyleciało żółte światło, które owinęło
się wokół ich dłoni, przypieczętowując przysięgę i na powrót wsiąkło w różdżkę.
– Więc kim jesteś?
– Nie tutaj – rzucił Potter, wstając. Dopił trunku, niosąc szklankę na ladę. –
Dzięki za gościnę. Będę w czwartek.
– Uważaj na siebie, dzieciaku – powiedział na odchodne Ben. Harry pociągnął
Regulusa za ramię i wyprowadził z lokalu.
– Gdzie idziemy?
– Spokojnie. Wiesz, że nic ci nie zrobię. Idziemy do miejsca, gdzie możemy w
spokoju porozmawiać bez świadków – odpowiedział. Obydwoje wsiedli do taksówki,
a Harry powiedział adres. Mugol bez słowa zawiózł ich do pod jego mieszkanie.
Widać było, że jest niezbyt zadowolony z takich podejrzanych klientów. Gryfon
zapłacił i wskazał Regulusowi klatkę. Otworzył drzwi i zaczął się wspinać po
schodach.
– Zapraszam – mruknął, na co mężczyzna bez słowa wszedł do środka.
– Chcesz coś?
– Najlepiej jakiś alkohol – Harry skrzywił się na to. Postanowił zrobić kawę,
która przyda się im obu. Odwrócił się i zauważył, jak Regulus wpatruje się w
obraz jego rodziców z Syriuszem i Remusem. Młodszy brat Łapy odwrócił się do
niego z wyraźnym szokiem na twarzy.
– Ty nie możesz być… - zaczął, na co Harry uśmiechnął się ironicznie. Zdjął
soczewki, zarzucając na nas okulary i zmył fluid z twarzy, który zakrywał jego
sławetną bliznę.
– Tak, Regulusie, jestem Harrym Potterem, chrześniakiem twojego brata –
przytaknął, stawiając na stoliku kawę. Natychmiast napił się swojej.
– Jak? Sam? – Black wyraźnie nie mógł w to uwierzyć.
– Powiedzmy, że nie za bardzo lubię śledzących mnie ludzi – odpowiedział. –
Miałem dosyć moich mugolskich krewnych i schroniłem się tutaj. To mieszkanie wcześniej
należało do Syriusza. Przepisał mi je tuż przed swoją śmiercią.
– Syriusz nie żyje? – Harry był zaskoczony gamą uczuć, jaką zawarły te trzy
proste słowa. Nie spodziewał się tego i na chwilę go to przygniotło. Nie dziwił
się jego niewiedzą. Prorok co prawda miał artykuł na całą
stronę o ataku na Ministerstwo, ale nijak nie wspomniał o Syriuszu Blacku.
Zarówno o jego bohaterskiej śmierci jak i niewinności.
– Jak pewnie czytałeś w gazetach, uczestniczyłem w walce przeciw Śmierciożercom
w Ministerstwie – zaczął cichym, spokojnym głosem. – Syriusz przybył wraz z
innymi by ratować mnie i moich przyjaciół. Walczyłem z Bellatriks, a on z
Malfoyem. – Gula pojawiła się w jego gardle. Przełknął ją i kontynuował. -
Odepchnął mnie, Lestrange rzuciła jakiś nieznany mi urok. Przyjął na siebie
zaklęcie i wpadł za Zasłonę Śmierci.
Wpatrzył się w swój kubek. Wspomnienia ożyły i na nowo rozgrywały się w jego
głowie. Ponownie poczuł ból starty. Wytarł zdradzieckie łzy rękawem bluzy.
– To moja wina – powiedział cicho.
– Nie, to Bellatriks go zabiła. – zaprzeczył Regulus. – Syriusz wiedział, na co
się pisał.
– Ale to ja… - łzy na nowo zaczęły płynąć. Schował twarz w dłoniach.
– Nie jestem najlepszy w pocieszaniu. – Westchnął Black. – Gdzie jest Whiskey?
~
Harry obudził się z ogromnym bólem głowy w
ramionach Regulusa Blacka. Niewiele pamiętał z ubiegłej nocy. Wiedział tylko,
że najzwyczajniej w świecie zapili smutki alkoholem. Wzdrygnął się, wstając.
Poczuł lekkie mdłości, na co natychmiast pognał do łazienki. Zwrócił wczorajszą
treść żołądka. Wzdychając, przetarł twarz zimną wodą. Wziął szybki prysznic,
ubierając jedynie bokserki. Podszedł do kuchni, wstawiając kawę i wyciągnął
suchą bułkę z półki. Zaczął ją jeść, czując, jak jego żołądek się buntuje. Z
doświadczenia wiedział, że jednak lepiej coś zjeść, by mieć chociaż czym
wymiotować.
Usłyszał jęk Regulusa, który pojawił się w drzwiach. Prezentował się nie lepiej
od Harry’ego.
– Idź się wykąp. – polecił mu Gryfon, z czego mężczyzna z chęcią skorzystał. Po
jakiś piętnastu minutach wyszedł z bladą twarzą.
– Nie ma to jak kac.
~
Wszedł do klatki, wąchając powietrze. Woń Harry’ego była dosyć mocna, co
świadczyło o tym, że całkiem niedawno tędy przechodził. Remus miał tylko nadzieję,
że się z nim nie minął. W miarę jak wchodził po schodach, czuł jeszcze drugi,
znajomy mu zapach. Nie wiedział skąd go zna, jednak zapalał w nim ostrzegawczą
lampkę. Gdy tylko zapukał do drzwi, a te otworzył wysoki, dobrze mu znajomy mężczyzna,
rzucił się na niego, warcząc. Zacisnął na jego szyi ręce, a kolanami zablokował
mu dłonie i dostęp do różdżki.
– Remusie! – Krzyk Harry’ego ostudził jego zamiary. Lupin zamrugał oczami,
zaczynając kontaktować. Wpatrzył się w postać syna Rogacza.
– Remusie, puść go! To przyjaciel! – Dopiero po chwili dotarły do niego słowa
chłopca. Wilkołak zawarczał, chcąc dokończyć dzieła, jednak Lunatyk dźwignął
się na nogi, wypuszczając spod siebie Regulusa Blacka.
– Co to ma znaczyć, Harry? – Warknął, a jego oczy przebarwiły się na kolor
żółty.
– Mi też cię miło widzieć – wychrypiał młodszy brat Syriusza, masując obolałą
szyję.
– Spotkałem go i teraz ze mną mieszka za naukę – oznajmił. – Więcej nie mogę
powiedzieć, jestem z nim pod przysięgą.
Oczy Remusa natychmiast wbiły się w postać Regulusa Blacka, który powinien już
od dawna być martwy.
– On jest Śmierciożercą.
– Byłym – odpowiedział natychmiast Regulus, zamykając drzwi.
– Powinieneś być martwy.
– Prawda – zgodził się. – Jednak miałem wyjątkowe szczęście i udało mi się ujść
z życiem.
– Jak?
– Nie muszę ci nic mówić – syknął, na co wilkołak warknął ostrzegawczo. Stał w miejscu
z żółtymi oczami z pionową źrenicą i chyba do Regulusa dotarło, że nie ma zbyt
wielkiego wyboru, jeśli nie chce zostać rozszarpany przez czarodzieja na
miejscu.
– Usiądź. – poprosił Harry, na co niechętnie Remus się zgodził, wciąż jednak
wbijając spojrzenie w młodszego brata przyjaciela.
– Nie wiem czy wiesz, ale odwróciłem się od Czarnego Pana.
– Właśnie słyszę. – syknął sceptycznie Lunatyk, zakładając ramiona na piersi.
Tylko obecność Harry’ego za nim trzymała go w ryzach.
– Zaraz po śmierci Dorcas – głośny warkot wydobył się z gardła wilkołaka. –
Próbowałem ją nawet uratować, ale Voldemort zabił ją na moich oczach. Po czym,
uznając mnie za oczywistego zdrajcę, wtrącił do lochu. Nie wiem, przez ile
czasu byłem torturowany, jednak było to piekło. Każdego dnia marzyłem o
śmierci.
– Szkoda, że się nie spełniło.
– Remusie! – Krzyk Harry’ego był aż nad to wymowny. On sam znał całą historię i
nie chciał już więcej o nią pytać. Widział z jakim trudem przychodziło
Regulusowi opowiadanie wszystkiego.
– Też tak myślę do tej pory – zgodził się Black. – Kiedy już im się
najwyraźniej znudziłem, porzucili mnie gdzieś w lesie na pewną śmierć. Nawet
nie chcieli mnie zabić. Woleli, żebym konał na wpółżywy w jakieś dziczy.
– Jak udało ci się przeżyć?
– Znalazł mnie jakiś mugol i dostałem się do szpitala. Spędziłem tam dwa lata,
zanim wszystko wyleczyli, a kolejne dwa na rehabilitacji.
– Jakoś nie jest mi cię szkoda – powiedział, na co od razu usłyszał, jak Harry wciąga powietrze i już chce coś powiedzieć. – Wybacz Harry, ale jakoś nie wierzę w jego nawrócenie. Był jedną z osób, które torturowały Dorcas, twoją niedoszłą ciotkę. Była z Syriuszem i z tego co wiem, była w ciąży, kiedy dorwali ją Śmierciożercy.
– Jakoś nie jest mi cię szkoda – powiedział, na co od razu usłyszał, jak Harry wciąga powietrze i już chce coś powiedzieć. – Wybacz Harry, ale jakoś nie wierzę w jego nawrócenie. Był jedną z osób, które torturowały Dorcas, twoją niedoszłą ciotkę. Była z Syriuszem i z tego co wiem, była w ciąży, kiedy dorwali ją Śmierciożercy.
– To był główny powód mojego odwrócenia się od Czarnego Pana. Nie wiem, czy
wiesz, Lupin, ale magiczne dzieci w czysto krwistych rodzinach rodzą się
niezbyt często. Zazwyczaj tylko jedno dziecko, choć i to nie zawsze. Dla nas
niemowlę, potencjalny czarodziej czystej krwi jest świętością, którą Czarny Pan
najzwyczajniej w świecie wdeptał w ziemię. Nie mogłem tego znieść.
– Oh, jak mi przykro – zakpił Remus. Harry po raz pierwszy słyszał taki ton
głosu u spokojnego zazwyczaj Lunatyka. Nagle przypomniały mu się słowa
Syriusza. „Nigdy nie wkurzaj wilkołaka, a już w szczególności z pozoru
spokojnego Remusa”.
– Możesz mi nie wierzyć, jednak nie słyszysz fałszu w moim głosie – rzucił
Regulus. Lupin warknął, przyznając mu rację. Potrafił w większości wyłapać,
kiedy ludzie wokół niego kłamali.
– Co nie znaczy, że mówisz prawdę – syknął Remus. Zazwyczaj potrafił panować
nad swoją wilczą stroną, jednak gdy tylko zobaczył tego człowieka, jego spokój
runął niczym domek z kart. Od razu naszły go te wszystkie wspomnienia. Pamiętał,
jak Syriusz zwierzał mu się, że to jego wina, że jego brat stał się
Śmierciożercą. Wyrzucał sobie, że zostawił go samego w tym domu.
Remus pamiętał, jak Łapa za wszelką cenę starał się nawrócić Regulusa i za nic
nie przyjmował jego czy Jamesa słów, że niestety jego brat jest już stracony.
Raz nawet dał się złapać Śmierciożercom, byle tylko dotrzeć do Regulusa. Był
torturowany przez niego dwa dni, nim udało się im go odbić. Parę tygodni
później podobny los podzieliła Dorcas z nienarodzonym dzieckiem Łapy. Gdy tylko
Remus zobaczył okaleczone ciało przyjaciółki, po raz pierwszy dał pełną
kontrolę swojemu wilkowi. Zmienił się w postać wilkołaka i zapolował. Pamiętał
doskonale, że towarzyszył mu James i Frank. Syriusz był zbyt załamany, by móc
chociażby się obronić przed jakiś atakiem. Był to dla niego zbyt wielki szok.
Strata ukochanej, dziecka i bezpowrotnie brata. Choć i tak na wieść o śmierci
Regulusa Syriusz płakał. Był to drugi raz, kiedy Remus widział Łapę płaczącego.
– Mimo tego, co zrobiłeś Dorcas, Syriusz wciąż po tobie płakał – zaczął z
nieskrywaną złością, a jego pazury wczepiły się w fotel. – Ciągle się winił.
Mówił, że gdyby nie zostawił cię w domu samego, to nigdy byś nie przystąpił do
Voldemorta. On się winił za to do samego końca!
– Nie wiedziałem – wyszeptał Regulus, załamując głowę. Remus widział jego
drgające ramiona i doskonale zdawał sobie sprawę, że mężczyzna płacze. Opłakuje
własną głupotę, szeptał mu rozsądek. Lupin był jednak już zbyt stary, z
wielkimi bliznami na duszy, by od tak czuć współczucie. Kiedyś był otwarty i
uważał, że wszyscy zasługują na drugą szansę. Teraz jednak żył zbyt długo, by
wciąż w to naiwnie wierzyć. Ludzie dokonywali swoich wyborów, Remus już nie
miał siły, by za nich je żałować.
– Z chęcią bym cię zabił – zaczął spokojnie.
– Remusie! – Krzyk Harry’ego był aż nad to wymowny. Chłopiec natychmiast
skoczył pomiędzy nimi, jakby stwierdzając, że stolik jest zbyt małą przeszkodą
dla wściekłego wilkołaka.
– Nie, Harry, odsuń się – poprosił cicho Regulus, powoli ocierając łzy z
policzków i odgarniając włosy za ucho. – Harry, proszę cię. On ma rację.
– Ale… - Gryfon wciąż nie chciał ustąpić, ale w końcu poddał się i mrucząc pod
nosem o „idiotycznych, twardogłowych staruchach, którzy nie potrafią
wybaczać”, podszedł do aneksu kuchennego i wstawił wodę na herbatę.
– Wiesz, że tylko ty przeżyłeś z tych wszystkich, co torturowali Dorcas? – Podjął
ponownie Remus, jakby nikt nigdy mu nie przeszkodził. – Dangana rozszarpałem na
kawałeczki, Yazella usmażył zaklęciem James, Gaidiesem zajął się Frank. Rozciął
go na najmniejsze kawałeczki. Odlerowi oderwałem głowę. Szukaliśmy jeszcze
ciebie, ale rozeszło się, że nie żyjesz.
– Możesz dokończyć vendette – Regulus patrzył mu wprost w
żółte oczy wilkołaka. Słyszał, co się stało z jego towarzyszami. Przez szeregi
Voldemorta przeszła wieść, że jasna strona ma przerażające trio po swojej
stronie, która poszatkowała wspomnianą czwórkę.
– Nie wiesz, o czym mówisz, dzieciaku – prychnął Lupin. Zmrużył swoje żółte
oczy z pionową źrenicą, przekrzywiając głowę. Patrzył niczym zwierzyna na swoją
ofiarę.
– W czystej teorii mam prawo rozszarpać ci gardło, od kiedy tylko ukazałeś mi
się na oczy – kontynuował wilkołak. – W praktyce wygląda to inaczej. Jesteś
powiązany krwią z Syriuszem, a jednocześnie jego chrześniak prosi mnie o szansę
dla ciebie. To oznacza, że vendetta nie musi się odbyć.
– Co zamierzasz zrobić?
– Z chęcią bym cię po prostu zabił – uśmiechnął się, a nieludzkie już kły
błysnęły ostrzegawczo. – Jednak wiem, że nic to nie pomoże. Syriusz ci
wybaczył, Harry cię zrozumiał. Muszę najwyraźniej zostawić cię przy życiu, ale
złożysz mi przysięgę, Regulusie. Przysięgniesz na swoje życie, że cokolwiek
stanie się Harry’emu, postarasz się mu pomóc za wszelką cenę i uchronisz przed
śmiercią nawet za cenę własnego życia. Tylko tak spłacisz swoje winy wobec
mnie.
– Nie musisz tego robić! – Wtrącił się natychmiast Gryfon, ale został
całkowicie zignorowany. Patrzył z przerażeniem na Remusa, którego nigdy
wcześniej nie widział od tej strony. Zalał kubek wrzątkiem, wzdychając.
– Zgadzam się – Regulus wyciągnął dłoń, a większa ze zwierzęcymi szponami,
owinęła się wokół jego. Wzdrygnął się, czując na swojej skórze wilkołaka.
Kiedyś spotkał się z teorią, że wilk ciągle krąży pod skórą zarażonego
likantropią czarodzieja i przy bliższym kontakcie z nim, jesteś w stanie to
wyczuć. Uważał to za bujdę. Czując teraz pod palcami złowieszczą kreaturę,
która z chęcią by go zaatakowała, przełknął ślinę. Czujne oczy wilkołaka
obserwowały jego jabłko Adama.
– Pełna przysięga – odezwał się Remus, a jego głos zabrzmiał niczym grzmot w
zapadłej ciszy. Regulus nakazał sobie w duchu spokój, a gdy w miarę oczyścił
umysł, zaczął deklamować:
– Ja, Regulus Arkticus Black, przysięgam na swoją magię, życie i duszę, że
życie Harry’ego Jamesa Pottera od dzisiaj stanie się ważniejsze od mojego.
Pomogę mu w każdej sytuacji, jak tylko będę potrafił i uchronię od śmierci
nawet poświęceniem własnego życia.
– Ja, Remus John Lupin, ostrzegam, że jeśli przysięga zostanie niedopełniona –
podjął Remus. – i w jakikolwiek sposób przysięgający specjalnie uchyli się od
jej spełnienia, magię utraci wszelkie jego potomstwo, zginie w najgorszych
męczarniach, a jego dusza nigdy nie zazna spokoju. Przez wieki będzie pokutował
za niedopełnione słowa przysięgi.
Gdy tylko schrypnięty, zwierzęcy głos Remusa ucichł, w powietrzu nastąpiło
spięcie i Harry poczuł się nagle przytłoczony ilością nagromadzonej magii. Tak
szybko jak uczucie pojawiło się, znikło. Pomiędzy dwoma, złączonymi dłońmi
pojawiła się żółta nić, która szybko wsiąkła w ich różdżki, kończąc Przysięgę
Wieczystą. Harry, na lekko trzęsących nogach, podszedł do czarodziejów. Po
raz pierwszy był świadkiem czegoś takiego.
– Nie sprawia to oczywiście, że ci wybaczyłem – stwierdził Remus, a jego szpony
natychmiast zniknęły. Oczy wilkołaka wciąż jednak nie chciały odpuścić.
– Rozumiem – przytaknął Regulus. Lupin wstał, rozprostowując kości, po czym
odwrócił się do syna Rogacza. Westchnął, widząc w jego oczach zalążki strachu.
Nie chciał tego, ale czasami nie potrafił zapanować nad pewnymi odruchami.
James i Syriusz się do tego przyzwyczaili, choć Glizdogon wiele razy miał
koszmary po nocach, gdy tylko zobaczył, jak Remus traci panowanie. A
kiedy on miał się przyzwyczaić, kretynie? Rozsądek rzadko kiedy był po
stronie Lunatyka.
– Przepraszam, Harry – zaczął cicho, a miód powoli zastępował żółć. – Nie
chciałem cię przestraszyć. Ja może już lepiej pójdę.
– Nie! – Krzyknął Gryfon. Może i przestraszył się wilczej wersji swojego byłego
profesora, to jednak rozumiał powody Remusa. Harry pamiętał, jak Hermiona na
ich trzecim roku miała referat o wilkołakach. Wspominała tam, że likantropi
agresywnie reagowali na jakiekolwiek zagrożenie względem ich stada, jak
określali swoje rodziny. Mówiła też przypadkiem o srogiej vendettcie,
kiedy już nie było ratunku dla przestępcy.
– Harry?
– Nie boję się ciebie – mruknął cicho, co wychwycił wilczy słuch. Harry
podszedł do starszego czarodzieja i przytulił go. Lunatyk niepewnie oddał
uścisk, rozluźniając się. Zapach Harry’ego był kojący dla jego wilka, który
stopniowo się uspokajał i dawał się opanować.
– W takim razie, na spokojnie, powiedzcie mi, czemu Regulus tu mieszka –
powiedział Remus, wpuszczając Harry’ego. Gryfon zabrał z kuchennego blatu swoją
herbatę i przysiadł obok Regulusa na sofie. Remus usłużnie zajął ponownie
miejsce na fotelu.
– Jak już mówiłem, zaproponowałem Regulusowi nocleg za naukę.
– Naukę?
– Uczy mnie teleportacji i zaklęć, które mogą mi się przydać.
– Do czego? – Remus był nieustępliwy. Przez kolejne minuty padały pytania z
jego ust, a Harry czuł się, jakby był na przesłuchaniu. Czasem odezwał się
Regulus, dopowiadając coś. Lunatyk na szczęście nie dopytywał o wszystkie
szczegóły i Harry był w stanie ominąć temat wznowienia Gwardii - w większości
dlatego chce się nauczyć jak najwięcej pożytecznej obrony oraz ataku, zanim
pójdzie do Hogwartu. Remus miał najwyraźniej na to inne wytłumaczenie,
odpuszczając im w końcu po dwudziestu minutach.
– Będę się zbierał, Harry – postanowił wilkołak, wstając. – Przyjdę tu jutro z
rana i zabiorę się z wami.
– Remusie?
– Sądzę, że również jestem w stanie nauczyć cię czegoś pożytecznego. Przy
okazji ułatwi to poszukiwanie twoich członków, gdy ci nie wyjdzie –
wytłumaczył. Harry nie spodziewał się tego. Na początku sądził, że Lunatyk
będzie oponował przed tym wszystkim, jednak ponownie go zaskoczył, stwierdzając,
że pewne rzeczy mogą mu się przydać, a czasem nawet uratować życie.
– On ma rację, Harry. Sam mogę nie być w stanie złożyć cię do kupy, jeśli się
gdzieś rozczłonkujesz – zgodził się Regulus. Gryfon, nie mając wyboru,
przytaknął. Pożegnał swojego byłego profesora i odetchnął, gdy tylko zamknęły
się za nim drzwi.
– Nie wiem czemu, ale czułem się, jakbym przedstawiał cię moim rodzicom –
mruknął wyczerpanym głosem, na co młodszy z Blacków roześmiał się głośno.
~
Drogi Harry.
Przepraszam za tę okropną zwłokę, ale pozwoliłam sobie
wykorzystać Hedwigę. Musiałam jakoś wysłać sowę do Ginny i Rona, a niestety nie
mam pojęcia, gdzie w Paryżu znajduje się jakaś Czarodziejska Poczta.
Sumy poszły mi świetnie. Oprócz Obrony, z której mam
Powyżej Oczekiwań, reszta to same Wybitne. Wyobrażasz to sobie, Harry? Nie
spodziewałam się tego. Rodzice są ze mnie dumni i świętowaliśmy w takiej
naprawdę smacznej, francuskiej knajpce. Była naprawdę stylowa i urocza.
Ron napisał, że też oblał Wróżbiarstwo i Historię
Magii. Naprawdę, chłopaki, mogliście się przyłożyć. Nie mówię, by od razu zdać
je na wybitny, ale gdybyście poświęcili tym przedmiotom trochę uwagi, to na
pewno byście je zaliczyli.
Ginny ma się świetnie i tylko narzeka, że nie ma zbyt
ciekawych zajęć. Mówi, że ciągle z Luną muszą wysłuchiwać marudzenia Rona, że Ciebie
nie ma. Pamiętasz, że Lovegood mieszkają tam, gdzie jest Nora.
Powoli nasze wakacje dobiegają końca i nie uwierzysz
Harry, kogo spotkałam na jednej z wystaw sztuki. Wiktora Kruma! Tak, też się
zdziwiłam, ale dowiedziałam się, że bardzo uwielbia Paryż i często tutaj
przyjeżdża na wakacje. Spędziłam z nim naprawdę miłe wieczory. Mam nadzieję, że
nie wspomnisz o tym Ronowi. Wiesz, że on coś do niego ma, a nie chcę by się za
bardzo wściekał jak na czwartym roku.
Wdziałam drzewo genealogiczne i Syriusza, który
czasami w swoim pijackim amoku wykrzykiwał męskie imię. Tylko to zastanawiające,
czemu wśród nas są nieumarli. Kiedy tylko przyjadę, to natychmiast chcę
wszystko wiedzieć.
Kochająca,
Hermiona.
– Pamiętasz, że teoretycznie nie żyję – burknął Regulus, gdy tylko Harry
wspomniał mu o swojej przyjaciółce. – Czy ty musisz wszystkim rozpowiadać, że
jednak nie gryzę piachu?
– Po pierwsze, napisałem to zanim złożyliśmy przysięgę. Po drugie, Hermiona to
inteligentna czarownica, która potrafi dotrzymać tajemnicy – odpowiedział
natychmiast Harry, za co zarobił nieciekawe spojrzenie. Nim Regulus zdążył
zripostować, rozległo się pukanie.
– Wstawaj, Remus już jest.
~
Urodziny Pippy odbyły się dokładnie 23 sierpnia i Harry mógł przyznać, że
świetnie się bawił. Lokal był otwarty tylko dla gości, więc zabawa odbyła się
we własnym gronie. Harry został przedstawiony innym zaproszonym i nim się
obejrzał, został pochłonięty przez towarzystwo. Jako prezent kupił Pippy
srebrną bransoletkę z kolorowymi kamyczkami. Przekazał jej, że będzie robić się
zimna, gdy będzie w niebezpieczeństwie. Na jej nieme pytanie, wyjaśnił, że to
powinno ułatwić jej życie z wiecznie pijanymi klientami. Ben wydawał się
zadowolony z prezentu dla siostry i pogratulował mu pomysłu. I tak, Harry dał
się porwać zabawie. Obudził się rano, zwinięty na ladzie z różowymi uszkami
królika na głowie i ogonkiem w samych bokserkach z ogromnym bólem głowy. Obok
jego głowy zwinięty spał Pan Kot.
– Zdjęcie pamiątkowe! – Krzyknął wesoło Ben, znikąd pojawiając się z aparatem w
ręku. Błysnęło i Harry’emu zrobiło się niedobrze. Złapał się za usta i
wystartował do łazienki. Pochylił się nad muszlą, wymiotując. W końcu podniósł
się przy pomocy umywalki i przetarł twarz zimną wodą. Odetchnął parę razy,
wychodząc z toalety.
– Wyglądasz zajebiście, kociak – zawołał Ben, na co Harry się skrzywił. Głowa
pulsowała mu ostrym bólem. Rozejrzał się dookoła, widząc ludzi, w podobnym
stanie, na ziemi. Impreza najwidoczniej się udała i Harry średnio pamiętał, co
się na niej działo.
– Od dzisiaj będziesz Bunny – zachichotał barman.
– Zamknij się, Maleństwo – wycedził. – Lepiej daj mi te swoje złote lekarstwo.
– Aaa – pomachał mu przed oczami palcem, na co od razu mu się zakręciło w
głowie. – Na nie trzeba zasłużyć.
Harry stwierdził, widząc kpiący uśmieszek Bena, że nie mogło być gorzej.
Westchnął.
~
Hermiona wróciła parę dni przed rozpoczęciem roku. Wparowała do niego na drugi
dzień od swojego powrotu. Nie mając litości, zadawała pytania zarówno
Regulusowi, jak i Harry’emu. Na kilka, starszy czarodziej nie odpowiadał,
jednak panna Granger nie naciskała. Gryfon taktownie przemilczał sytuację z
Remusem, kiedy ten spotkał Regulusa po latach.
Lekcje z dwojgiem dorosłych i wykwalifikowanych czarodziei odniosły sukces.
Teleportacja nie okazała się specjalnie trudna dla Harry’ego i po dwóch
tygodniach ostrych ćwiczeń, Gryfon był w stanie bez jakiegokolwiek
rozszczepienia deportować się i aportować w dowolne miejsce. Remus zapowiedział
jednak, że spotkają się jeszcze w Hogsmeade, gdzie dokładnie wytłumaczy mu
teleportację łączną, przy czym jeszcze poćwiczą. Oprócz komunikacji czarodzieje
uczyli Harry’ego kilku pożytecznych ataków fizycznych. Na początku Gryfon był
zdziwiony, jednak słowa Remusa, jak i Regulusa wiele mówiły. „Czasem, gdy
ktoś ma cię na różdżkę, wystarczy dobry refleks i szybkość. Powalisz go,
uderzysz i przeżyjesz.” Po chwili namysłu Harry musiał przyznać im rację.
Wiele razy, gdy przeciwnik odebrał mu różdżkę, stał jak kołek, nie wiedząc jak
się wykaraskać. Następnie Remus przemycił mu kilka książek z biblioteczki na
Grimmauld Place 12, które mogłyby okazać się pożyteczne. Nie ćwiczyli zbyt
wiele magii, tylko jego dwóch, tymczasowych nauczycieli starało się wpoić kilka
chwytów, by mógł przeżyć w sytuacjach kryzysowych. Było to coś zupełnie
odmiennego od tego, czego nauczano w Hogwarcie. Harry zauważył, jakie szkoła
miała braki, jednak jednocześnie nie miała ona przygotowywać do wojny tylko do dalszego
życia.
~
W końcu nadszedł pierwszy września i Harry, przy eskorcie Regulusa, który
wprowadził go na stację, po czym znikł, dostał się na peron. Popchnął wózek z
nowymi książkami, zakupionymi na Pokątnej, przebiegając przez ścianę, by dostać
się do pociągu. Został szybko zauważony przez rodzinę Weasley’ów. Pani Weasley
wyściskała go mocno, krzycząc jednocześnie na niego, że nie powinien tak
znikać. Następnie Harry przywitał się z panem Weasley’em i Ronem, który jakby
nigdy nic poklepał go po ramieniu. Ginny patrzyła na niego spod zmrużonych
oczu. Harry zarumienił się. Siostra Rona była ładna, jednak Harry, po głębszym
zastanowieniu, nic do niej nie czuł. Wolał się nie angażować w związek bez
uczuć.
– Do pociągu jazda! – Zarządziła pani Weasley, kiedy rozległ się przenikliwy
gwizd. Harry natychmiast wtoczył się do wagonu, popychany przez Rona, którego z
kolei popychało kilku pierwszaków. W końcu znaleźli pusty wagon, gdzie chwile
później przyłączyła się Hermiona z Nevillem i Luną. Dwójka prefektów zniknęła,
a Harry wdał się w pogawędkę z lekko zwariowaną krukonką. Uśmiechnął się.
Wracał do Hogwartu, do domu.
____________
Dziękuję za komentarz. I liczę na ich większą ilość, ponieważ to po pierwsze: jest przyjemne, a po drugie: sprzyja polepszeniu swojego stylu.
Beta poszukiwana - ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
z każdą notką |ubię to opowiadanie bardziej:) Rozdzia|y są d|ugie i ciekawe, Ty|ko nie każ nam czekać na ko|ejny:) Powiadom mnie na gg 35127975. I zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńKhe.. nie wiem dlaczego, ale śmiałam się przy tym rozdziale jak głupia. Remus chce zamordować Regulusa, a Harry sobie stoi i parzy herbatę. Nie wiem czy zauważyłaś, ale herbata w twoim opowiadaniu występuję bardzo dużo. Powiem jeszcze, że Regulus na drugie miał Arkturus, ciekawe jaki będzie i kim jest ten nowy nauczyciel OPCM, wampirem? Zmienny to nazwa/rasa zastrzeżona ;P Plus, że Harry nie dostał samych wybitnych na SUMach, ja tam zawsze z eliksirów daje mu wybitne. Szkoda jednak, że nie zostanie aurorem. Chociaż może coś wykombinujesz, bo co to za opowiadanie bez Snape` a? Nie wiem co jeszcze napisać więc pozdrawiam i czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział ^.^ Właśnie zyskałaś stałą czytelniczkę. Fajnie, że nie znaleźli Harry'ego do końca wakacji i Remus go nie wydał ;D No i nie spodziewałam się, że Regulus będzie żył. Świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńPowiadamiasz o nowych notkach ? Jeśli tak to bym chciała być informowana na którymś z moich blogów.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam ;D
[siostryriddle.blogspot.com]
[ginevrariddle.blogspot.com]
Nie mam Ci za złe ^.^ Nie każdy musi lubić to samo ;) Dziękuję, że będziesz powiadamiać ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału! Na serio sorry! :D
OdpowiedzUsuńNa serio bardzo dobrze piszesz! Co prawda rzeczywiście widzę czasem błędy i przydałaby Ci się beta. Ale czytanie Twojego rozdziału sprawia mi przyjemność, więc ten blog jest na serio dobry.
Ach... ta scena z Remusem. Niby taki spokojny, ale ma w sobie bestię xD Zgadzam się z Joaską, dobrze, że Harry nie ma samych wybitnych. To by była przesada.
Weny mnóstwo życzę i czekam na nn! :**
Niezrównoważona
___
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
Pracująca na upadek Czarnego Kretyna od roku. [To oznacza wojnę]
To chyba najlepszy rozdział z tych, które przeczytałam. Wcześniej miałam wiele wątpliwości natomiast teraz, zamiast myśląc o jakiś szczególikach, po prostu cieszyłam się tą historią :)
OdpowiedzUsuńCo raz bardziej lubię twoje Harrego (noo, może prócz chwil, gdy sobie pokrzykuje - to nie jest atrakcyjne ; ) ) Nadal mam nadzieję, że postara się zbliżyć do ślizgonów. W końcu przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej ; ) Hermiony nie lubię, Remus mnie denerwuje... ale Regulus wydaje się w porządku.
Uciekam czytać dalej :)
Raj, raj, raj.
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
Super piszesz ale jednak to nie jest zbyt Rowlingowskie, a takich opowiadań nie lubię za bardzo. Dlatego 5/10 pkt.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńciekawe kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie tym razem, Remus chroni Harrego, Remus jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie tym razem, Remus chroni Harrego z czego się cieszę, Lupin jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie, Harry jest chroniony przez Remusa z czego się bardzo cieszę, Lupin jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza