czwartek, 18 października 2012

Rozdział trzeci

Zbetowała Setsu, za co jej serdecznie dziękuję!


         Obudziło go stukanie w okno. Mruknął niewyraźnie, ale sowa się nie odczepiła. Z westchnięciem podszedł do okna, otwierając je. Do środka natychmiast wleciał szary puchacz z szarfą, na której napisane było MM. Harry odwiązał kopertę, częstując ministerialnego ptaka przysmakiem dla sów. Zwierzę zahukało z wdzięczności, po czym wyleciało z pomieszczenia. Harry widząc pieczęć Ministerstwa Magii, zastanawiał się przez chwilę czy na pewno chce dowiedzieć się o swoich marnych wynikach. Hedwiga przysiadła mu na ramieniu, szczypiąc go ponaglająco w ucho.
 No już, chwila – mruknął, otwierając kopertę. Ze zdenerwowaniem zaczął czytać wyniki.

Wyniki Egzaminu
Poziom Standardowych Umiejętności
Magicznych

Oceny pozytywne:                                                                             Oceny negatywne:
wybitny (W)                                                                                   nędzny (N)
powyżej oczekiwań (P)                                                                  okropny (O)
zadowalający (Z)                                                                            troll (T)

HARRY JAMES POTTER OTRZYMAŁ:

Astronomia                                                       Z
Opieka nad magicznymi stworzeniami            P
Zaklęcia                                                            P
Obrona przed czarną magią                             W
Wróżbiarstwo                                                   N
Zielarstwo                                                         P
Historia Magii                                                  O
Eliksiry                                                             P
Transmutacja                                                    P


     Harry uśmiechnął się. Nie było tak źle. Miał jeden wybitny, a to już coś. Nie sądził, że Eliksiry pójdą mu tak dobrze. Bez Snape’a dyszącego mu w kark i sabotujących jego kociołek Ślizgonów eliksiry nie wydawały mu się aż tak złe. Historii Magii i Wróżbiarstwa dobrze wiedział, że nie zaliczy i te przedmioty nie były mu specjalnie potrzebne do życia. Z lekkim uśmiechem odłożył kartki i natychmiast sięgnął po pusty pergamin. Wziął długopis i zaczął pisać list do Hermiony.

Droga Hermiono.
Właśnie dostałem list z sumami. Muszę przyznać, że nie poszło mi źle. Z obrony dostałem wybitny, a tak to z wszystkich innych powyżej oczekiwań, prócz astronomii, z której mam zadowalający oraz z wróżbiarstwa i historii magii, których nie zaliczyłem. Na szczęście nie są to przedmioty, które są mi jakoś niezbędne. Niestety nie będę mógł się dalej kształcić na Aurora, bo Snape przyjmuje jedynie z wybitnym. Znajdę sobie jakoś inną alternatywę.
Jak tam we Francji? Przypadkiem spotkałem kogoś, kto powinien już dawno być w zaświatach. Nie wiem, czy Syriusz opowiedział Ci o swoim bracie. Nie mogę więcej zdradzić.
U mnie wszystko w porządku i powoli wszystko wcielam w życie. Podzielę się z Tobą resztą w pociągu.
Mam nadzieję, że bawisz się dobrze.
Pozdrawiam,
Harry

– Hedwigo – zawołał, na co sowa wylądowała na stoliku. – Wiem, że to daleki dystans, ale sobie poradzisz, malutka. I obiecuję, że jak wrócisz, to będziesz miała wypolerowaną klatkę na błysk i będą czekały na ciebie prawdziwe przysmaki – pogłaskał ptaka, na co ten zahukał i uszczypnął go w palce. Przywiązał do jej nóżki list. Przez chwilę patrzył za oddalającym się punkcikiem, po czym zamknął okno, ruszając do łazienki. 


~

            Gdy tylko Severus Snape usłyszał o kolejnym pomyśle Albusa Dumbledore’a na stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, miał ochotę wytargać dyrektora Hogwartu jak uczniaka i wybić mu ten głupi pomysł z głowy. Niestety miał pełną świadomość, że Albus był Gryfonem z krwi i kości, i jak już raz coś przyszło do jego szalonej głowy, tak już nie opuszczało myśli, póki dyrektor nie zrealizuje swojego planu. Tak teraz stał naprzeciw wysokiego, wyższego od niego mężczyzny, który patrzył na niego z uprzejmym zainteresowaniem. Severus tak bardzo nienawidził swojego życia w tej chwili. Jakby on już chciał umrzeć i mieć spokój od Dumbledore’a, Czarnego Pana i Pottera.
 Dalej uważam, że to idiotyczny pomysł, Albusie – niemal warknął, nie przejmując się znajdującym obok czarodziejem. Za żadne skarby nie uściśnie mu ręki. W szkole już nauczał jeden zwierzak i nie przyniosło to żadnego pożytku. Severus sam przed sobą nie potrafił przyjąć za faktu, że Remus Lupin był dotychczas najlepszym profesorem na tym stanowisku. Wolał widzieć go w perspektywie wilkołaka, który atakuje uczniów.
 Severusie, to niegrzeczne – upomniał go starzec, a jego oczy zamigotały. – Slavomir jest kompetentnym czarodziejem i na pewno sprawdzi się na tym stanowisku.
 Kiedy tu zacząłem pracować, nie wiedziałem, że Hogwart zamieni się w zwierzyniec – rzucił ironicznie Mistrz Eliksirów. – Jeśli to coś ma zamiar tu uczyć, to radzę trzymać mu się od uczniów z daleka. Jeśli zauważę przynajmniej jedną oznakę, że jest niebezpieczny, spopielę go.
Załopotał swoją czarną szatą, wychodząc z gabinetu dyrektora. Był wściekły. Dumbledore zamiast zatrudnić go na to stanowisko, to znowu znajduje, nie wiadomo skąd, jakąś kreaturę i potem Severus musi oczywiście po nim sprzątać. Mistrz Eliksirów zacisnął zęby. Jak on już by chciał zdechnąć.

~

            Wieczór nastał bardzo szybko dla Harry’ego i nim się obejrzał, gnał do Śmierciotuli. Gdy tylko wszedł do lokalu, został zgarnięty przez Pippy, która poinstruowała go, że w najbliższy czwartek robi mała imprezę i wtedy klub jest zamknięty. Harry z uśmiechem potwierdził swoje przybycie. Sam dowiedział się, że będzie kilka jej przyjaciółek jeszcze ze szkoły. Gryfon nawet nie śmiał zapytać, które urodziny kończyła dziewczyna. Stwierdził, że podpyta się Maleństwa przy najbliższej okazji.
 A ty co tutaj robisz? – Zdziwił się barman, kiedy przysiadł przy barze, czekając na Regulusa Blacka. – Byłeś tutaj zaledwie wczoraj.
 Interesy – odpowiedział krótko. – Poza tym, jak ty masz na imię? Mówienie do ciebie Maleństwo to jak proszenie Szymszymory o ratunek.
Czarodziej zaśmiał się wesoło, a Harry zarumienił lekko. Kilku klientów spojrzało na nich z zainteresowaniem.
 Fakt, nie przedstawiłem ci się. Nazywam się Benjamin, ale mów mi Ben. A ty, kociaku?
– James – zmyślił szybko. Było przynajmniej w tym pół prawdy. Przecież na drugie miał tak po ojcu, więc nie czuł się aż tak zakłamany.
 Pippy to Donella, ale średnio lubi to imię, więc mów do niej El lub Dona – powiedział, podając mu napój. Z wdzięcznością upił łyk ziółek.
 Co jej kupić na urodziny? – Zastanowił się na głos.
 Nie musisz. Naprawdę masz fart młody. Już od dawna nie poznałem kogoś tak szybko, a zaczynam cię powoli traktować jak Pippy.
 To znaczy? – Zapytał zaskoczony, marszcząc brwi.
 Wiesz, kociaku, jesteś dosyć ładny i drobny, więc kilku panów rozgląda się za tobą, a ja mam ich ochotę rozszarpać – oznajmił spokojnie Ben, czyszcząc szklankę. Jak na zawołanie zrobił groźną minę, gdy do pomieszczenia wszedł ich lokalny pijaczyna, jak kiedyś stwierdził.
 Zrujnowałeś mi dzieciństwo – burknął Harry, zgarniając szklankę. – Mam z nim interes, więc nie próbuj go wywalić.
 Uważaj mały, to może i pijak, ale też całkiem niebezpieczny typ – usłyszał jeszcze, na co skinął głową. Ruszył do jednego z boksów, gdzie już usiadł młodszy brat Syriusza. Rzucił zaklęcie wyciszające, siadając. Przyjrzał się uważnie swojemu rozmówcy. Był blady, miał podkrążone oczy i strasznie w nieładzie włosy. Harry w dodatku czuł, że czarodziej od dawna nie zażywał kąpieli, wydając z siebie nieprzyjemny fetor.
 Chciałeś gadać, to gadaj – burknął. – I chciałbym Whiskey.
 Wolę żebyś był trzeźwy – oznajmił, samemu trzymając swoją szklankę. – Chciałbym się dowiedzieć, jak udało ci się przeżyć i czemu nigdy nie powiedziałeś nic Syriuszowi.
 Nie ma nic za darmo – mruknął Black. – Ja chcę wiedzieć kim jesteś i skąd znałeś mojego brata.
 Powiem ci to wszystko – przytaknął, mrużąc oczy. – Pod jednym warunkiem.
 Jakim?
 Przysięga wieczysta – odpowiedział spokojnie, po czym zapadła cisza. Harry już wcześniej o tym rozmyślał. Mógł zdradzić Regulusowi prawdę, jednak nie chciał zagrozić sobie. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostało jeszcze dwa tygodnie, a bądź co bądź, czarodziej siedzący naprzeciw niego miał Mroczny Znak na ramieniu.
 Jaka? – Regulus uważnie zlustrował go wzrokiem. Nie był głupi.
 Gwarancja prawdy, bezpieczeństwa i tego, że wszystko pozostanie pomiędzy nami.
 Widzę, że wszystko już przygotowałeś – burknął niezadowolony. Harry przytaknął. Wyjął spokojnie dłoń z różdżką, na co czarodziej od razu się skrzywił.
 Ale wiedz, że ja nie mam już nic do stracenia – powiedział pustym głosem, krzyżując z nim różdżkę.
 Gwarantuję ci prawdę, bezpieczeństwo i tajemnicę – zaczął Harry, a Regulus powtórzył po nim formułę. Z ich różdżek wyleciało żółte światło, które owinęło się wokół ich dłoni, przypieczętowując przysięgę i na powrót wsiąkło w różdżkę.
 Więc kim jesteś?
 Nie tutaj – rzucił Potter, wstając. Dopił trunku, niosąc szklankę na ladę. – Dzięki za gościnę. Będę w czwartek.
 Uważaj na siebie, dzieciaku – powiedział na odchodne Ben. Harry pociągnął Regulusa za ramię i wyprowadził z lokalu.
 Gdzie idziemy?
 Spokojnie. Wiesz, że nic ci nie zrobię. Idziemy do miejsca, gdzie możemy w spokoju porozmawiać bez świadków – odpowiedział. Obydwoje wsiedli do taksówki, a Harry powiedział adres. Mugol bez słowa zawiózł ich do pod jego mieszkanie. Widać było, że jest niezbyt zadowolony z takich podejrzanych klientów. Gryfon zapłacił i wskazał Regulusowi klatkę. Otworzył drzwi i zaczął się wspinać po schodach.
 Zapraszam – mruknął, na co mężczyzna bez słowa wszedł do środka.
 Chcesz coś?
 Najlepiej jakiś alkohol – Harry skrzywił się na to. Postanowił zrobić kawę, która przyda się im obu. Odwrócił się i zauważył, jak Regulus wpatruje się w obraz jego rodziców z Syriuszem i Remusem. Młodszy brat Łapy odwrócił się do niego z wyraźnym szokiem na twarzy.
 Ty nie możesz być… - zaczął, na co Harry uśmiechnął się ironicznie. Zdjął soczewki, zarzucając na nas okulary i zmył fluid z twarzy, który zakrywał jego sławetną bliznę.
 Tak, Regulusie, jestem Harrym Potterem, chrześniakiem twojego brata – przytaknął, stawiając na stoliku kawę. Natychmiast napił się swojej.
 Jak? Sam? – Black wyraźnie nie mógł w to uwierzyć.
 Powiedzmy, że nie za bardzo lubię śledzących mnie ludzi – odpowiedział. – Miałem dosyć moich mugolskich krewnych i schroniłem się tutaj. To mieszkanie wcześniej należało do Syriusza. Przepisał mi je tuż przed swoją śmiercią.
 Syriusz nie żyje? – Harry był zaskoczony gamą uczuć, jaką zawarły te trzy proste słowa. Nie spodziewał się tego i na chwilę go to przygniotło. Nie dziwił się jego niewiedzą. Prorok co prawda miał artykuł na całą stronę o ataku na Ministerstwo, ale nijak nie wspomniał o Syriuszu Blacku. Zarówno o jego bohaterskiej śmierci jak i niewinności.
 Jak pewnie czytałeś w gazetach, uczestniczyłem w walce przeciw Śmierciożercom w Ministerstwie – zaczął cichym, spokojnym głosem. – Syriusz przybył wraz z innymi by ratować mnie i moich przyjaciół. Walczyłem z Bellatriks, a on z Malfoyem. – Gula pojawiła się w jego gardle. Przełknął ją i kontynuował. - Odepchnął mnie, Lestrange rzuciła jakiś nieznany mi urok. Przyjął na siebie zaklęcie i wpadł za Zasłonę Śmierci.
Wpatrzył się w swój kubek. Wspomnienia ożyły i na nowo rozgrywały się w jego głowie. Ponownie poczuł ból starty. Wytarł zdradzieckie łzy rękawem bluzy.
 To moja wina – powiedział cicho.
 Nie, to Bellatriks go zabiła. – zaprzeczył Regulus. – Syriusz wiedział, na co się pisał.
 Ale to ja… - łzy na nowo zaczęły płynąć. Schował twarz w dłoniach.
 Nie jestem najlepszy w pocieszaniu. – Westchnął Black. – Gdzie jest Whiskey?


~

            Harry obudził się z ogromnym bólem głowy w ramionach Regulusa Blacka. Niewiele pamiętał z ubiegłej nocy. Wiedział tylko, że najzwyczajniej w świecie zapili smutki alkoholem. Wzdrygnął się, wstając. Poczuł lekkie mdłości, na co natychmiast pognał do łazienki. Zwrócił wczorajszą treść żołądka. Wzdychając, przetarł twarz zimną wodą. Wziął szybki prysznic, ubierając jedynie bokserki. Podszedł do kuchni, wstawiając kawę i wyciągnął suchą bułkę z półki. Zaczął ją jeść, czując, jak jego żołądek się buntuje. Z doświadczenia wiedział, że jednak lepiej coś zjeść, by mieć chociaż czym wymiotować.
Usłyszał jęk Regulusa, który pojawił się w drzwiach. Prezentował się nie lepiej od Harry’ego.
 Idź się wykąp. – polecił mu Gryfon, z czego mężczyzna z chęcią skorzystał. Po jakiś piętnastu minutach wyszedł z bladą twarzą.
 Nie ma to jak kac.
~

            Wszedł do klatki, wąchając powietrze. Woń Harry’ego była dosyć mocna, co świadczyło o tym, że całkiem niedawno tędy przechodził. Remus miał tylko nadzieję, że się z nim nie minął. W miarę jak wchodził po schodach, czuł jeszcze drugi, znajomy mu zapach. Nie wiedział skąd go zna, jednak zapalał w nim ostrzegawczą lampkę. Gdy tylko zapukał do drzwi, a te otworzył wysoki, dobrze mu znajomy mężczyzna, rzucił się na niego, warcząc. Zacisnął na jego szyi ręce, a kolanami zablokował mu dłonie i dostęp do różdżki.
 Remusie! – Krzyk Harry’ego ostudził jego zamiary. Lupin zamrugał oczami, zaczynając kontaktować. Wpatrzył się w postać syna Rogacza.
 Remusie, puść go! To przyjaciel! – Dopiero po chwili dotarły do niego słowa chłopca. Wilkołak zawarczał, chcąc dokończyć dzieła, jednak Lunatyk dźwignął się na nogi, wypuszczając spod siebie Regulusa Blacka.
 Co to ma znaczyć, Harry? – Warknął, a jego oczy przebarwiły się na kolor żółty.
 Mi też cię miło widzieć – wychrypiał młodszy brat Syriusza, masując obolałą szyję.
 Spotkałem go i teraz ze mną mieszka za naukę – oznajmił. – Więcej nie mogę powiedzieć, jestem z nim pod przysięgą.
Oczy Remusa natychmiast wbiły się w postać Regulusa Blacka, który powinien już od dawna być martwy.
– On jest Śmierciożercą.
 Byłym – odpowiedział natychmiast Regulus, zamykając drzwi.
 Powinieneś być martwy.
 Prawda – zgodził się. – Jednak miałem wyjątkowe szczęście i udało mi się ujść z życiem.
 Jak?
 Nie muszę ci nic mówić – syknął, na co wilkołak warknął ostrzegawczo. Stał w miejscu z żółtymi oczami z pionową źrenicą i chyba do Regulusa dotarło, że nie ma zbyt wielkiego wyboru, jeśli nie chce zostać rozszarpany przez czarodzieja na miejscu.
 Usiądź. – poprosił Harry, na co niechętnie Remus się zgodził, wciąż jednak wbijając spojrzenie w młodszego brata przyjaciela.
 Nie wiem czy wiesz, ale odwróciłem się od Czarnego Pana.
 Właśnie słyszę. – syknął sceptycznie Lunatyk, zakładając ramiona na piersi. Tylko obecność Harry’ego za nim trzymała go w ryzach.
 Zaraz po śmierci Dorcas – głośny warkot wydobył się z gardła wilkołaka. – Próbowałem ją nawet uratować, ale Voldemort zabił ją na moich oczach. Po czym, uznając mnie za oczywistego zdrajcę, wtrącił do lochu. Nie wiem, przez ile czasu byłem torturowany, jednak było to piekło. Każdego dnia marzyłem o śmierci.
 Szkoda, że się nie spełniło.
 Remusie! – Krzyk Harry’ego był aż nad to wymowny. On sam znał całą historię i nie chciał już więcej o nią pytać. Widział z jakim trudem przychodziło Regulusowi opowiadanie wszystkiego.
 Też tak myślę do tej pory – zgodził się Black. – Kiedy już im się najwyraźniej znudziłem, porzucili mnie gdzieś w lesie na pewną śmierć. Nawet nie chcieli mnie zabić. Woleli, żebym konał na wpółżywy w jakieś dziczy.
 Jak udało ci się przeżyć?
 Znalazł mnie jakiś mugol i dostałem się do szpitala. Spędziłem tam dwa lata, zanim wszystko wyleczyli, a kolejne dwa na rehabilitacji.
 Jakoś nie jest mi cię szkoda – powiedział, na co od razu usłyszał, jak Harry wciąga powietrze i już chce coś powiedzieć. – Wybacz Harry, ale jakoś nie wierzę w jego nawrócenie. Był jedną z osób, które torturowały Dorcas, twoją niedoszłą ciotkę. Była z Syriuszem i z tego co wiem, była w ciąży, kiedy dorwali ją Śmierciożercy.
 To był główny powód mojego odwrócenia się od Czarnego Pana. Nie wiem, czy wiesz, Lupin, ale magiczne dzieci w czysto krwistych rodzinach rodzą się niezbyt często. Zazwyczaj tylko jedno dziecko, choć i to nie zawsze. Dla nas niemowlę, potencjalny czarodziej czystej krwi jest świętością, którą Czarny Pan najzwyczajniej w świecie wdeptał w ziemię. Nie mogłem tego znieść.
 Oh, jak mi przykro – zakpił Remus. Harry po raz pierwszy słyszał taki ton głosu u spokojnego zazwyczaj Lunatyka. Nagle przypomniały mu się słowa Syriusza. „Nigdy nie wkurzaj wilkołaka, a już w szczególności z pozoru spokojnego Remusa”.
 Możesz mi nie wierzyć, jednak nie słyszysz fałszu w moim głosie – rzucił Regulus. Lupin warknął, przyznając mu rację. Potrafił w większości wyłapać, kiedy ludzie wokół niego kłamali.
 Co nie znaczy, że mówisz prawdę – syknął Remus. Zazwyczaj potrafił panować nad swoją wilczą stroną, jednak gdy tylko zobaczył tego człowieka, jego spokój runął niczym domek z kart. Od razu naszły go te wszystkie wspomnienia. Pamiętał, jak Syriusz zwierzał mu się, że to jego wina, że jego brat stał się Śmierciożercą. Wyrzucał sobie, że zostawił go samego w tym domu. Remus pamiętał, jak Łapa za wszelką cenę starał się nawrócić Regulusa i za nic nie przyjmował jego czy Jamesa słów, że niestety jego brat jest już stracony. Raz nawet dał się złapać Śmierciożercom, byle tylko dotrzeć do Regulusa. Był torturowany przez niego dwa dni, nim udało się im go odbić. Parę tygodni później podobny los podzieliła Dorcas z nienarodzonym dzieckiem Łapy. Gdy tylko Remus zobaczył okaleczone ciało przyjaciółki, po raz pierwszy dał pełną kontrolę swojemu wilkowi. Zmienił się w postać wilkołaka i zapolował. Pamiętał doskonale, że towarzyszył mu James i Frank. Syriusz był zbyt załamany, by móc chociażby się obronić przed jakiś atakiem. Był to dla niego zbyt wielki szok. Strata ukochanej, dziecka i bezpowrotnie brata. Choć i tak na wieść o śmierci Regulusa Syriusz płakał. Był to drugi raz, kiedy Remus widział Łapę płaczącego.
 Mimo tego, co zrobiłeś Dorcas, Syriusz wciąż po tobie płakał – zaczął z nieskrywaną złością, a jego pazury wczepiły się w fotel. – Ciągle się winił. Mówił, że gdyby nie zostawił cię w domu samego, to nigdy byś nie przystąpił do Voldemorta. On się winił za to do samego końca!
 Nie wiedziałem – wyszeptał Regulus, załamując głowę. Remus widział jego drgające ramiona i doskonale zdawał sobie sprawę, że mężczyzna płacze. Opłakuje własną głupotę, szeptał mu rozsądek. Lupin był jednak już zbyt stary, z wielkimi bliznami na duszy, by od tak czuć współczucie. Kiedyś był otwarty i uważał, że wszyscy zasługują na drugą szansę. Teraz jednak żył zbyt długo, by wciąż w to naiwnie wierzyć. Ludzie dokonywali swoich wyborów, Remus już nie miał siły, by za nich je żałować.
 Z chęcią bym cię zabił – zaczął spokojnie.
 Remusie! – Krzyk Harry’ego był aż nad to wymowny. Chłopiec natychmiast skoczył pomiędzy nimi, jakby stwierdzając, że stolik jest zbyt małą przeszkodą dla wściekłego wilkołaka.
 Nie, Harry, odsuń się – poprosił cicho Regulus, powoli ocierając łzy z policzków i odgarniając włosy za ucho. – Harry, proszę cię. On ma rację.
 Ale… - Gryfon wciąż nie chciał ustąpić, ale w końcu poddał się i mrucząc pod nosem o „idiotycznych, twardogłowych staruchach, którzy nie potrafią wybaczać”, podszedł do aneksu kuchennego i wstawił wodę na herbatę.
 Wiesz, że tylko ty przeżyłeś z tych wszystkich, co torturowali Dorcas? – Podjął ponownie Remus, jakby nikt nigdy mu nie przeszkodził. – Dangana rozszarpałem na kawałeczki, Yazella usmażył zaklęciem James, Gaidiesem zajął się Frank. Rozciął go na najmniejsze kawałeczki. Odlerowi oderwałem głowę. Szukaliśmy jeszcze ciebie, ale rozeszło się, że nie żyjesz.
 Możesz dokończyć vendette – Regulus patrzył mu wprost w żółte oczy wilkołaka. Słyszał, co się stało z jego towarzyszami. Przez szeregi Voldemorta przeszła wieść, że jasna strona ma przerażające trio po swojej stronie, która poszatkowała wspomnianą czwórkę.
 Nie wiesz, o czym mówisz, dzieciaku – prychnął Lupin. Zmrużył swoje żółte oczy z pionową źrenicą, przekrzywiając głowę. Patrzył niczym zwierzyna na swoją ofiarę.
 W czystej teorii mam prawo rozszarpać ci gardło, od kiedy tylko ukazałeś mi się na oczy – kontynuował wilkołak. – W praktyce wygląda to inaczej. Jesteś powiązany krwią z Syriuszem, a jednocześnie jego chrześniak prosi mnie o szansę dla ciebie. To oznacza, że vendetta nie musi się odbyć.
 Co zamierzasz zrobić?
 Z chęcią bym cię po prostu zabił – uśmiechnął się, a nieludzkie już kły błysnęły ostrzegawczo. – Jednak wiem, że nic to nie pomoże. Syriusz ci wybaczył, Harry cię zrozumiał. Muszę najwyraźniej zostawić cię przy życiu, ale złożysz mi przysięgę, Regulusie. Przysięgniesz na swoje życie, że cokolwiek stanie się Harry’emu, postarasz się mu pomóc za wszelką cenę i uchronisz przed śmiercią nawet za cenę własnego życia. Tylko tak spłacisz swoje winy wobec mnie.
 Nie musisz tego robić! – Wtrącił się natychmiast Gryfon, ale został całkowicie zignorowany. Patrzył z przerażeniem na Remusa, którego nigdy wcześniej nie widział od tej strony. Zalał kubek wrzątkiem, wzdychając.
 Zgadzam się – Regulus wyciągnął dłoń, a większa ze zwierzęcymi szponami, owinęła się wokół jego. Wzdrygnął się, czując na swojej skórze wilkołaka. Kiedyś spotkał się z teorią, że wilk ciągle krąży pod skórą zarażonego likantropią czarodzieja i przy bliższym kontakcie z nim, jesteś w stanie to wyczuć. Uważał to za bujdę. Czując teraz pod palcami złowieszczą kreaturę, która z chęcią by go zaatakowała, przełknął ślinę. Czujne oczy wilkołaka obserwowały jego jabłko Adama.
 Pełna przysięga – odezwał się Remus, a jego głos zabrzmiał niczym grzmot w zapadłej ciszy. Regulus nakazał sobie w duchu spokój, a gdy w miarę oczyścił umysł, zaczął deklamować:
 Ja, Regulus Arkticus Black, przysięgam na swoją magię, życie i duszę, że życie Harry’ego Jamesa Pottera od dzisiaj stanie się ważniejsze od mojego. Pomogę mu w każdej sytuacji, jak tylko będę potrafił i uchronię od śmierci nawet poświęceniem własnego życia.
 Ja, Remus John Lupin, ostrzegam, że jeśli przysięga zostanie niedopełniona – podjął Remus. – i w jakikolwiek sposób przysięgający specjalnie uchyli się od jej spełnienia, magię utraci wszelkie jego potomstwo, zginie w najgorszych męczarniach, a jego dusza nigdy nie zazna spokoju. Przez wieki będzie pokutował za niedopełnione słowa przysięgi.
     Gdy tylko schrypnięty, zwierzęcy głos Remusa ucichł, w powietrzu nastąpiło spięcie i Harry poczuł się nagle przytłoczony ilością nagromadzonej magii. Tak szybko jak uczucie pojawiło się, znikło. Pomiędzy dwoma, złączonymi dłońmi pojawiła się żółta nić, która szybko wsiąkła w ich różdżki, kończąc Przysięgę Wieczystą. Harry, na lekko trzęsących nogach, podszedł do czarodziejów. Po raz pierwszy był świadkiem czegoś takiego.
 Nie sprawia to oczywiście, że ci wybaczyłem – stwierdził Remus, a jego szpony natychmiast zniknęły. Oczy wilkołaka wciąż jednak nie chciały odpuścić.
 Rozumiem – przytaknął Regulus. Lupin wstał, rozprostowując kości, po czym odwrócił się do syna Rogacza. Westchnął, widząc w jego oczach zalążki strachu. Nie chciał tego, ale czasami nie potrafił zapanować nad pewnymi odruchami. James i Syriusz się do tego przyzwyczaili, choć Glizdogon wiele razy miał koszmary po nocach, gdy tylko zobaczył, jak Remus traci panowanie. A kiedy on miał się przyzwyczaić, kretynie? Rozsądek rzadko kiedy był po stronie Lunatyka.
 Przepraszam, Harry – zaczął cicho, a miód powoli zastępował żółć. – Nie chciałem cię przestraszyć. Ja może już lepiej pójdę.
 Nie! – Krzyknął Gryfon. Może i przestraszył się wilczej wersji swojego byłego profesora, to jednak rozumiał powody Remusa. Harry pamiętał, jak Hermiona na ich trzecim roku miała referat o wilkołakach. Wspominała tam, że likantropi agresywnie reagowali na jakiekolwiek zagrożenie względem ich stada, jak określali swoje rodziny. Mówiła też przypadkiem o srogiej vendettcie, kiedy już nie było ratunku dla przestępcy.
 Harry?
 Nie boję się ciebie – mruknął cicho, co wychwycił wilczy słuch. Harry podszedł do starszego czarodzieja i przytulił go. Lunatyk niepewnie oddał uścisk, rozluźniając się. Zapach Harry’ego był kojący dla jego wilka, który stopniowo się uspokajał i dawał się opanować.
 W takim razie, na spokojnie, powiedzcie mi, czemu Regulus tu mieszka – powiedział Remus, wpuszczając Harry’ego. Gryfon zabrał z kuchennego blatu swoją herbatę i przysiadł obok Regulusa na sofie. Remus usłużnie zajął ponownie miejsce na fotelu.
 Jak już mówiłem, zaproponowałem Regulusowi nocleg za naukę.
 Naukę?
 Uczy mnie teleportacji i zaklęć, które mogą mi się przydać.
– Do czego? – Remus był nieustępliwy. Przez kolejne minuty padały pytania z jego ust, a Harry czuł się, jakby był na przesłuchaniu. Czasem odezwał się Regulus, dopowiadając coś. Lunatyk na szczęście nie dopytywał o wszystkie szczegóły i Harry był w stanie ominąć temat wznowienia Gwardii - w większości dlatego chce się nauczyć jak najwięcej pożytecznej obrony oraz ataku, zanim pójdzie do Hogwartu. Remus miał najwyraźniej na to inne wytłumaczenie, odpuszczając im w końcu po dwudziestu minutach.
 Będę się zbierał, Harry – postanowił wilkołak, wstając. – Przyjdę tu jutro z rana i zabiorę się z wami.
 Remusie?
 Sądzę, że również jestem w stanie nauczyć cię czegoś pożytecznego. Przy okazji ułatwi to poszukiwanie twoich członków, gdy ci nie wyjdzie – wytłumaczył. Harry nie spodziewał się tego. Na początku sądził, że Lunatyk będzie oponował przed tym wszystkim, jednak ponownie go zaskoczył, stwierdzając, że pewne rzeczy mogą mu się przydać, a czasem nawet uratować życie.
 On ma rację, Harry. Sam mogę nie być w stanie złożyć cię do kupy, jeśli się gdzieś rozczłonkujesz – zgodził się Regulus. Gryfon, nie mając wyboru, przytaknął. Pożegnał swojego byłego profesora i odetchnął, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
 Nie wiem czemu, ale czułem się, jakbym przedstawiał cię moim rodzicom – mruknął wyczerpanym głosem, na co młodszy z Blacków roześmiał się głośno. 


~
   
Drogi Harry.
Przepraszam za tę okropną zwłokę, ale pozwoliłam sobie wykorzystać Hedwigę. Musiałam jakoś wysłać sowę do Ginny i Rona, a niestety nie mam pojęcia, gdzie w Paryżu znajduje się jakaś Czarodziejska Poczta.
Sumy poszły mi świetnie. Oprócz Obrony, z której mam Powyżej Oczekiwań, reszta to same Wybitne. Wyobrażasz to sobie, Harry? Nie spodziewałam się tego. Rodzice są ze mnie dumni i świętowaliśmy w takiej naprawdę smacznej, francuskiej knajpce. Była naprawdę stylowa i urocza.
Ron napisał, że też oblał Wróżbiarstwo i Historię Magii. Naprawdę, chłopaki, mogliście się przyłożyć. Nie mówię, by od razu zdać je na wybitny, ale gdybyście poświęcili tym przedmiotom trochę uwagi, to na pewno byście je zaliczyli.
Ginny ma się świetnie i tylko narzeka, że nie ma zbyt ciekawych zajęć. Mówi, że ciągle z Luną muszą wysłuchiwać marudzenia Rona, że Ciebie nie ma. Pamiętasz, że Lovegood mieszkają tam, gdzie jest Nora.
Powoli nasze wakacje dobiegają końca i nie uwierzysz Harry, kogo spotkałam na jednej z wystaw sztuki. Wiktora Kruma! Tak, też się zdziwiłam, ale dowiedziałam się, że bardzo uwielbia Paryż i często tutaj przyjeżdża na wakacje. Spędziłam z nim naprawdę miłe wieczory. Mam nadzieję, że nie wspomnisz o tym Ronowi. Wiesz, że on coś do niego ma, a nie chcę by się za bardzo wściekał jak na czwartym roku.
Wdziałam drzewo genealogiczne i Syriusza, który czasami w swoim pijackim amoku wykrzykiwał męskie imię. Tylko to zastanawiające, czemu wśród nas są nieumarli. Kiedy tylko przyjadę, to natychmiast chcę wszystko wiedzieć.
Kochająca,
Hermiona.

 Pamiętasz, że teoretycznie nie żyję – burknął Regulus, gdy tylko Harry wspomniał mu o swojej przyjaciółce. – Czy ty musisz wszystkim rozpowiadać, że jednak nie gryzę piachu?
 Po pierwsze, napisałem to zanim złożyliśmy przysięgę. Po drugie, Hermiona to inteligentna czarownica, która potrafi dotrzymać tajemnicy – odpowiedział natychmiast Harry, za co zarobił nieciekawe spojrzenie. Nim Regulus zdążył zripostować, rozległo się pukanie.
– Wstawaj, Remus już jest.
~

            Urodziny Pippy odbyły się dokładnie 23 sierpnia i Harry mógł przyznać, że świetnie się bawił. Lokal był otwarty tylko dla gości, więc zabawa odbyła się we własnym gronie. Harry został przedstawiony innym zaproszonym i nim się obejrzał, został pochłonięty przez towarzystwo. Jako prezent kupił Pippy srebrną bransoletkę z kolorowymi kamyczkami. Przekazał jej, że będzie robić się zimna, gdy będzie w niebezpieczeństwie. Na jej nieme pytanie, wyjaśnił, że to powinno ułatwić jej życie z wiecznie pijanymi klientami. Ben wydawał się zadowolony z prezentu dla siostry i pogratulował mu pomysłu. I tak, Harry dał się porwać zabawie. Obudził się rano, zwinięty na ladzie z różowymi uszkami królika na głowie i ogonkiem w samych bokserkach z ogromnym bólem głowy. Obok jego głowy zwinięty spał Pan Kot.
 Zdjęcie pamiątkowe! – Krzyknął wesoło Ben, znikąd pojawiając się z aparatem w ręku. Błysnęło i Harry’emu zrobiło się niedobrze. Złapał się za usta i wystartował do łazienki. Pochylił się nad muszlą, wymiotując. W końcu podniósł się przy pomocy umywalki i przetarł twarz zimną wodą. Odetchnął parę razy, wychodząc z toalety.
 Wyglądasz zajebiście, kociak – zawołał Ben, na co Harry się skrzywił. Głowa pulsowała mu ostrym bólem. Rozejrzał się dookoła, widząc ludzi, w podobnym stanie, na ziemi. Impreza najwidoczniej się udała i Harry średnio pamiętał, co się na niej działo.
 Od dzisiaj będziesz Bunny – zachichotał barman.
 Zamknij się, Maleństwo – wycedził. – Lepiej daj mi te swoje złote lekarstwo.
 Aaa – pomachał mu przed oczami palcem, na co od razu mu się zakręciło w głowie. – Na nie trzeba zasłużyć.
Harry stwierdził, widząc kpiący uśmieszek Bena, że nie mogło być gorzej. Westchnął.


~

            Hermiona wróciła parę dni przed rozpoczęciem roku. Wparowała do niego na drugi dzień od swojego powrotu. Nie mając litości, zadawała pytania zarówno Regulusowi, jak i Harry’emu. Na kilka, starszy czarodziej nie odpowiadał, jednak panna Granger nie naciskała. Gryfon taktownie przemilczał sytuację z Remusem, kiedy ten spotkał Regulusa po latach.
       Lekcje z dwojgiem dorosłych i wykwalifikowanych czarodziei odniosły sukces. Teleportacja nie okazała się specjalnie trudna dla Harry’ego i po dwóch tygodniach ostrych ćwiczeń, Gryfon był w stanie bez jakiegokolwiek rozszczepienia deportować się i aportować w dowolne miejsce. Remus zapowiedział jednak, że spotkają się jeszcze w Hogsmeade, gdzie dokładnie wytłumaczy mu teleportację łączną, przy czym jeszcze poćwiczą. Oprócz komunikacji czarodzieje uczyli Harry’ego kilku pożytecznych ataków fizycznych. Na początku Gryfon był zdziwiony, jednak słowa Remusa, jak i Regulusa wiele mówiły. „Czasem, gdy ktoś ma cię na różdżkę, wystarczy dobry refleks i szybkość. Powalisz go, uderzysz i przeżyjesz.” Po chwili namysłu Harry musiał przyznać im rację. Wiele razy, gdy przeciwnik odebrał mu różdżkę, stał jak kołek, nie wiedząc jak się wykaraskać. Następnie Remus przemycił mu kilka książek z biblioteczki na Grimmauld Place 12, które mogłyby okazać się pożyteczne. Nie ćwiczyli zbyt wiele magii, tylko jego dwóch, tymczasowych nauczycieli starało się wpoić kilka chwytów, by mógł przeżyć w sytuacjach kryzysowych. Było to coś zupełnie odmiennego od tego, czego nauczano w Hogwarcie. Harry zauważył, jakie szkoła miała braki, jednak jednocześnie nie miała ona przygotowywać do wojny tylko do dalszego życia.


~

            W końcu nadszedł pierwszy września i Harry, przy eskorcie Regulusa, który wprowadził go na stację, po czym znikł, dostał się na peron. Popchnął wózek z nowymi książkami, zakupionymi na Pokątnej, przebiegając przez ścianę, by dostać się do pociągu. Został szybko zauważony przez rodzinę Weasley’ów. Pani Weasley wyściskała go mocno, krzycząc jednocześnie na niego, że nie powinien tak znikać. Następnie Harry przywitał się z panem Weasley’em i Ronem, który jakby nigdy nic poklepał go po ramieniu. Ginny patrzyła na niego spod zmrużonych oczu. Harry zarumienił się. Siostra Rona była ładna, jednak Harry, po głębszym zastanowieniu, nic do niej nie czuł. Wolał się nie angażować w związek bez uczuć.
 Do pociągu jazda! – Zarządziła pani Weasley, kiedy rozległ się przenikliwy gwizd. Harry natychmiast wtoczył się do wagonu, popychany przez Rona, którego z kolei popychało kilku pierwszaków. W końcu znaleźli pusty wagon, gdzie chwile później przyłączyła się Hermiona z Nevillem i Luną. Dwójka prefektów zniknęła, a Harry wdał się w pogawędkę z lekko zwariowaną krukonką. Uśmiechnął się. Wracał do Hogwartu, do domu.






____________
Dziękuję za komentarz. I liczę na ich większą ilość, ponieważ to po pierwsze: jest przyjemne, a po drugie: sprzyja polepszeniu swojego stylu.
Beta poszukiwana - ciąg dalszy.
Pozdrawiam.

11 komentarzy:

  1. z każdą notką |ubię to opowiadanie bardziej:) Rozdzia|y są d|ugie i ciekawe, Ty|ko nie każ nam czekać na ko|ejny:) Powiadom mnie na gg 35127975. I zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Khe.. nie wiem dlaczego, ale śmiałam się przy tym rozdziale jak głupia. Remus chce zamordować Regulusa, a Harry sobie stoi i parzy herbatę. Nie wiem czy zauważyłaś, ale herbata w twoim opowiadaniu występuję bardzo dużo. Powiem jeszcze, że Regulus na drugie miał Arkturus, ciekawe jaki będzie i kim jest ten nowy nauczyciel OPCM, wampirem? Zmienny to nazwa/rasa zastrzeżona ;P Plus, że Harry nie dostał samych wybitnych na SUMach, ja tam zawsze z eliksirów daje mu wybitne. Szkoda jednak, że nie zostanie aurorem. Chociaż może coś wykombinujesz, bo co to za opowiadanie bez Snape` a? Nie wiem co jeszcze napisać więc pozdrawiam i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział ^.^ Właśnie zyskałaś stałą czytelniczkę. Fajnie, że nie znaleźli Harry'ego do końca wakacji i Remus go nie wydał ;D No i nie spodziewałam się, że Regulus będzie żył. Świetny pomysł.
    Powiadamiasz o nowych notkach ? Jeśli tak to bym chciała być informowana na którymś z moich blogów.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam ;D

    [siostryriddle.blogspot.com]
    [ginevrariddle.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam Ci za złe ^.^ Nie każdy musi lubić to samo ;) Dziękuję, że będziesz powiadamiać ;D
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału! Na serio sorry! :D
    Na serio bardzo dobrze piszesz! Co prawda rzeczywiście widzę czasem błędy i przydałaby Ci się beta. Ale czytanie Twojego rozdziału sprawia mi przyjemność, więc ten blog jest na serio dobry.
    Ach... ta scena z Remusem. Niby taki spokojny, ale ma w sobie bestię xD Zgadzam się z Joaską, dobrze, że Harry nie ma samych wybitnych. To by była przesada.
    Weny mnóstwo życzę i czekam na nn! :**
    Niezrównoważona
    ___
    [zaklinacze-dusz.blogspot.com]
    Pracująca na upadek Czarnego Kretyna od roku. [To oznacza wojnę]

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba najlepszy rozdział z tych, które przeczytałam. Wcześniej miałam wiele wątpliwości natomiast teraz, zamiast myśląc o jakiś szczególikach, po prostu cieszyłam się tą historią :)
    Co raz bardziej lubię twoje Harrego (noo, może prócz chwil, gdy sobie pokrzykuje - to nie jest atrakcyjne ; ) ) Nadal mam nadzieję, że postara się zbliżyć do ślizgonów. W końcu przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej ; ) Hermiony nie lubię, Remus mnie denerwuje... ale Regulus wydaje się w porządku.
    Uciekam czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super piszesz ale jednak to nie jest zbyt Rowlingowskie, a takich opowiadań nie lubię za bardzo. Dlatego 5/10 pkt.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ciekawe kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie tym razem, Remus chroni Harrego, Remus jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    zastanawia mnie kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie tym razem, Remus chroni Harrego z czego się cieszę, Lupin jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    ciekawe kim jest nowy nauczyciel w Hogwarcie, Harry jest chroniony przez Remusa z czego się bardzo cieszę, Lupin jest zaskoczony, może jednak Severus go dopuści do zajęć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego