Hogwart
Ekspres jechał spokojnie, wioząc podekscytowaną młodzież do Hogsmeade.
Pierwszoroczni denerwowali się na samą myśl o przydziale, a starsi uczniowie
nie szczędzili im zmyślonych opowieści. Harry właśnie słuchał jednym uchem
historii, których dowiedział się jakiś chłopczyk o jasnych blond włoskach i
relacjonował je swoim nowym kolegom, a drugim nasłuchiwał, aż ktoś
łaskawie wyjdzie z toalety. Gryfon rozumiał, że ktoś mógł mieć chorobę
lokomocyjną, ale stał już chyba wystarczająco długo, by wreszcie dostać się do
kabiny. Wzdychając, poddał się i ruszył na poszukiwanie w innych
wagonach. Slalomem ominął kilka dziewczyn, które chichotały na sam jego widok,
przyprawiając go tym o ból głowy. W końcu doczłapał się do wolnej toalety, z
czego z ulgą skorzystał. Umył ręce i już miał nacisnąć na klamkę by wyjść, ale
usłyszał czyjś przyciszony głos zza drzwi. Zamarł, nasłuchując.
– Odbiło ci, Draco – syknął męski głos.
– Dobrze wiesz, że mam rację, Blaise – odwarknął chłodno Malfoy. – Tylko on
jest w stanie nas ochronić. Nie mam zamiaru skończyć jak większość tych
idiotów.
– On nas nie będzie chciał! Przecież to… - potok słów urwał się, kiedy pociąg
nagle zahamował, a Harry wyleciał z lekkim okrzykiem na ustach. Wpadł prosto
na arystokratę, który z kolei przywalił w drzwi wagonu. Malfoy jęknął z
bólu, na co Harry natychmiast stanął o własnych siłach, lekko się
rumieniąc.
– Wiem, że na mnie lecisz, Potty, ale odpuść sobie – syknął Draco, poprawiając
swoją szatę. – Nie gustuję w idiotach.
– Zamknij się – warknął Harry, odchodząc. Jeszcze usłyszał, jak jego szkolny
wróg klnie pod nosem. Zignorował to, zastanawiając się po drodze do swojego
przedziału, czego mogła dotyczyć rozmowa dwójki Ślizgonów. Zbyt wiele było niedomówień
w ich rozmowie i Harry postanowił, że nie ma sensu się nad nią głowić.
Dowie się prędzej czy później.
~
Ceremonia Przydziału była jak zwykle nudna dla starszych studentów Hogwartu.
Wpatrywali się w zestresowanych pierwszorocznych, którzy po założeniu starej
tiary, czmychali szybko do swoich nowych domów. Ron marudził głośno, że jest
głodny, za co Hermiona posyłała mu rozeźlone spojrzenia. Ginny prychała jedynie
na tę idiotyczną zagrywkę brata, który po prostu chciał, by obiekt jego
westchnień zwrócił na niego uwagę. Harry podzielał jej zdanie. Dalej nie
rozumiał swojego przyjaciela, czemu ten nie wyjawi swoich uczuć przyjaciółce i nie
odpuści sobie tych
wszystkich podchodów, które nie
przynosiły żadnych rezultatów.
– Drodzy uczniowie – rozbrzmiał ciepły głos Dumbledore’a, który stanął za mównicą,
kiedy wszyscy już skończyli jeść. – Jak miło zobaczyć was znów
w takim komplecie. Mam nadzieję, że miło spędziliście wakacje i
będzie to kolejny owocny rok nauki jak i zabawy. Przypominam wszystkim uczniom
– błękitne oczy dyrektora zwróciły się w stronę Gryffindoru co Harry
zignorował. – Że wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Lista
rzeczy niedozwolonych na terenie Hogwartu wisi w gabinecie naszego woźnego
Filcha.
– W tym roku także mamy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, Slavomira
Fausta – ze swojego fotela wstał wysoki, czarnowłosy mężczyzna o przystojnej
twarzy, co od razu zostało zauważone przez damską populację szkoły.
– Życzę dobrej nocy – zakończył, na co wszyscy wstali. Harry przepchnął
się do wyjścia jako jeden z pierwszych, niechcący wywalając jakąś
dziewczynę. Przeprosił, pomagając jej wstać. Uśmiechnęła się, mrucząc coś pod
nosem. Harry odwrócił się, idąc do wieży Gryffindoru. Pod obraz Grubej Damy przybył
jako pierwszy i dziękował Hermionie, że podała mu wcześniej hasło, inaczej
musiałby tu czekać na kogoś, kto je zna. Wszedł do Pokoju Wspólnego i od razu
skierował się do swojego dormitorium. Kufer już leżał koło łóżka wraz z
miotłą. Harry wyjął ze swojego nowego kufra, który zakupił na Nokturnie,
książkę i rozłożył się na swoim łóżku.
– Już tu jesteś, Harry? – Zdziwił się Dean, który wszedł do pokoju w
towarzystwie Seamusa. Obydwoje ruszyli do swoich łóżek.
– Jakoś się przecisnąłem przez ten tłum. Ron zajmuje się pierwszakami z Hermioną?
– Tak – przytaknął Neville, który przechodził przez drzwi. – Hermiona uspokaja
taką jedną, która cały czas płacze, że chce do mamy.
~
Plan lekcji dostali przy śniadaniu. Harry zmarszczył brwi, zaglądając Ronowi
przez ramię.
– Ty też masz eliksiry?
– No właśnie też nie wiem, o co chodzi – powiedział Ron.
– W tym roku profesor Snape obniżył swoje standardy, panie Potter, panie
Weasley – usłyszeli za sobą srogi ton głosu McGonagall, na co obydwaj
podskoczyli. – Jako, że na tegorocznych Sumach ocenę Wybitną otrzymały
tylko trzy osoby, profesor Snape został zmuszony do zaakceptowania uczniów z oceną Powyżej Oczekiwań na swoich
OWuTeMowych zajęciach.
– Dziękujemy, pani profesor – odpowiedzieli natychmiast.
– Ona jest jak duch, zjawia się znikąd – burknął Ron, kiedy tylko oddaliła
się ich Opiekunka Domu.
– Ronaldzie! – Syknęła Hermiona.
– Teraz mamy Zielarstwo, prawda? – Spytał natychmiast Harry, próbując zażegnać
nadchodzący spór. Hermiona przytaknęła, wstając.
– Idę po książki.
~
Początki września były o wiele trudniejsze, niż się zapowiadały. Na lekcjach
nauczyciele cały czas wspominali o OWuTeMach, jakby to oni mieli je pisać.
Piętrzyły się stosy prac domowych, a niemal każde zajęcia z Eliksirów zaczynały
się „powtórką” z poprzednich lat.
Na samym początku Mistrz Eliksirów był tak wściekły jego obecnością, że była
to chyba najgorsza lekcja w życiu, jaką Harry kiedykolwiek miał.
Został wyszydzony za wszystko, co tylko Snape o nim wiedział, nie szczędząc
nawet obraźliwych słów o ojcu chrzestnym Pottera, co zakończyło się małą
bójką pomiędzy nimi, a to z kolei – szlabanem. Od tego czasu Harry całkowicie
ignoruje docinki Snape’a na zajęciach, jak tylko potrafi, aż w końcu sam
nauczyciel zaczął stosować tę taktykę.
Największą zagadką dla wszystkich był ich nowy profesor Obrony. Był wysokim,
przystojnym mężczyzną, który traktował uczniów z szacunkiem, o ile oni sami to robili.
Cały czas się uśmiechał, żartował z nimi, jednak wprowadzał trudny materiał.
Nie krzyczał na nikogo za brak prac domowych czy nieprzećwiczonych zaklęć,
a jedynie nakazywał ze srogą nutą przynieść ją na kolejne zajęcia. Lekcje
były przyjemne, pełne ciekawostek i nowych zaklęć, jednak Harry cały czas miał
złe przeczucie. Nie wiedział, skąd bierze się ta gęsia skórka, ostrzegający
głosik w głowie, kiedy profesor Faust był w pobliżu. Chłopiec uważał go za
naprawdę dobrego w swoim fachu i śmiało mógł stwierdzić, że jako drugi, po
Lupinie, czegoś ich faktycznie nauczy. Frustrujące przeczucie bynajmniej
nie chciało zniknąć. Tkwiło w umyśle, paląc się niczym czerwona lampka. Harry,
nauczony wieloletnim doświadczeniem, zignorował ją.
Kolejną zagadką dla Gryfona była postawa dyrektora. Dumbledore nie zamienił
z nim słowa od początku roku szkolnego i nie zapowiadało się na jakąś
zmianę. Nawet nie został wezwany, by wszyscy dowiedzieli się, gdzie do tej pory
przebywał, co chyba było najdziwniejsze w tym wszystkim. Harry nie sądził, żeby
Dumbledore pozwolił mu zachować tę myśl dla siebie. Sądził bardziej, że
dyrektor zrobi mu awanturę za zniknięcie z domu wujostwa. Kiedy podzielił się
tą wiadomością z Remusem, z którym spotkał się niedługo po rozpoczęciu w
Hogsmeade, ten także wyglądał na zdziwionego. Stwierdził jednak, że dyrektor
musi mieć wiele spraw na głowie związanych z Zakonem Feniksa i napiętą
sytuacją w Ministerstwie, więc mógł na tę chwilę odpuścić Harremu.
Tłumaczenie było jak najbardziej racjonalne, ale wydawało się chłopcu podejrzane.
Nie do pomyślenia było dla niego, żeby Dumbledore nie mógł sobie ze wszystkim
poradzić.
~
– Teleportację już umiesz – stwierdził w końcu Remus, a Rugulus przytaknął,
siedząc na podartym materacu we Wrzeszczącej Chacie.
– Opanowałeś
też podstawy samoobrony i kilka trików – wyliczał dalej Lunatyk. – Masz problemy
z tymi dwoma tarczami, ale samodzielne ćwiczenia pomogą ci w opanowaniu
ich. W sumie, myślę, że możemy na jakiś czas zakończyć naszą naukę.
– Przecież
ja jeszcze wielu rzeczy nie umiem – żachnął się chłopiec.
– To prawda,
Harry, ale jesteś już w Hogwarcie i masz możliwości samodzielnej nauki –
stwierdził Lupin, na co prychnął Regulus. Ostatni z huncwotów spojrzał na niego
ostro.
– On ma
rację, Lupin. Może i chłopak ma dostęp do biblioteki, ale to praktyka więcej
uczy.
– Ja
bynajmniej nie będę miał czasu na naukę ciebie – wytłumaczył spokojnie Remus,
odwracając się do Harry’ego. – W tym tygodniu mam misję i szczerze mówiąc, nie
wiem kiedy wrócę.
– Ja ci mogę
pomóc samemu – zaoferował się Regulus, wyjmując z szaty wymiętą paczkę
papierosów. Wyciągnął jednego, odpalając go końcem różdżki, na co Lunatyk się
skrzywił.
– Remusie,
wiesz, że nie zbyt pociągają mnie książki – uśmiechnął się Gryfon do swojego byłego
nauczyciela. – A potrzebuję pomocy w nauce.
– Dobrze –
mruknął, analizując. – Regulus będzie ci pomagał, a kiedy wrócę, dołączę się.
– Wiesz,
Remusie, że zachowujesz się jak moja matka? – Zachichotał Harry, na co Lupin
posłał mu kuksańca.
– Jak
smoczyca broniąca swoje młode – prychnął ironicznie Black, wydmuchując w ich
stronę dym. Czułe zmysły wilkołaka zaprotestowały.
– Powinieneś
rzucić to świństwo.
– To samo
można powiedzieć o życiu.
~
Siedzenie w bibliotece nie należało do najprzyjemniejszych, a już w
szczególności, kiedy musiał wypełnić górę prac domowych. Nauczyciele nie oszczędzali
ich, bezlitośnie chcąc od nich czegoś na kolejne zajęcia. Harry bał się
pomyśleć, co będzie działo się w październiku czy dalej.
– Tutaj
jesteś – usłyszał głos Hermiony, która dosiadła się do jego stolika wraz
z Ronem. Rudowłosy chłopak wyglądał, jakby nie był tu z własnej woli.
– Coś się
stało? – Zapytał spokojnie, odkładając pióro.
– Będę mógł
potem przepisać od ciebie Zielartwo?
– Ron –
warknęła Hermiona, waląc przyjaciela w ramię, na co ten stęknął, rozmasowując
obolałe miejsce. Harry zachichotał cicho.
– Pamiętasz,
o czym rozmawialiśmy w wakacje? – Spytała przyciszonym głosem Granger, na co
Ron spojrzał na nich z zaciekawieniem. Jak do tej pory Harry nie wspominał mu nic, co
się działo przez dwa miesiące ferii.
– Nie tutaj
– odpowiedział natychmiast Harry, pakując swoje rzeczy do torby. W trójkę
wyszli z biblioteki, odprowadzani czujnym wzrokiem pani Pince.
– Harry,
kiedy masz zamiar zrobić nabór? – Zapytał Ron. – Wraz z wydaleniem tej durnej
baby…
– Ron!
– Jej
wszystkie dekrety zniknęły, więc znów jesteś kapitanem, a my straciliśmy dwóch
świetnych pałkarzy.
– Z tego co
wiem, to Ginny dobrała dwóch z trzeciego roku – odpowiedział, natychmiast się
wciągając.
– Niby tak,
ale nie są jakiś strasznie wysokich lotów.
– Nie
przekreślaj, mogą się wyrobić. Przecież ich nie wyrzucę z drużyny. Grali cały
poprzedni rok, kiedy Fred i George nie mogli.
– W meczu z
Krukonami strącili Katie, własną ścigającą! – Burknął Ron, a Harry zamilkł.
Prawda była prawdą. Dwójka już czwartoklasistów w poprzednim roku miała problem
z celowaniem i częściej trafiała we własną drużynę niż w przeciwną.
– Jesteśmy
już – powiedziała Hermiona, wyrywając ich z rozmyślań o Quidditchu. Stanęli
właśnie przed pokojem życzeń, a po chwili weszli do środka. Pokój stał
się przyjemnym salonem o kakaowych ścianach, wygodnych fotelach z
kolorowymi poduszkami i wesoło skrzeczącym ogniu w kominku. Na stoliku postawiony
był imbryk z gorącą herbatą, a wokół trzy filiżanki. Zajęli miejsca, a cisza
zapadła pomiędzy nimi. Czajnik uniósł się w powietrzu, nalewając im wszystkim
ciepłego napoju.
– Ron,
najpierw powiem ci o moich wakacjach – Gryfon uśmiechnął się do przyjaciela.
Spokojnie streścił mu list od Syriusza, o nowym mieszkaniu i nauczającym
go Remusie, jednak skrzętnie ominął temat Regulusa. Ron kiwał głową, od
czasu do czasu zadając pytania.
– To chyba
wszystko – zakończył Harry.
– Jeszcze
nie – zaprzeczyła Hermiona. – Zapomniałeś mu wspomnieć o reaktywacji Gwardii.
– Reaktywacji? – Zaskoczenie na twarzy rudowłosego było aż nadto widoczne, a
Harry skurczył się wewnętrznie. Oczekiwał już wcześniej reakcji przyjaciela
po wydarzeniach w Ministerstwie, a żadna z jego wersji nie była przyjemna.
Zazwyczaj kończyła się wyzwiskami i przekleństwami.
– Harry chce
wznowić gwardię, jednak chce zrobić z niej coś więcej niż kółko wyrównawcze.
Chce, by była ona podobna do Zakonu Feniksa.
– Super! –
Krzyknął podekscytowany Ron, a Potter spojrzał na niego jak na wariata.
– Ron –
syknęła Granger. – Nie masz czym się tak ekscytować, to może być niebezpieczne.
– Wiem,
Hermiono, ale nie mam zamiaru być cielakiem prowadzonym na rzeź – prychnął, a
dwójka pozostałych gryfonów wbiła w niego zaskoczone spojrzenia. – Hej! Może i
wiem, że do najbystrzejszych nie należę, ale doceniajcie mnie chociaż trochę.
– Zawsze cię
doceniamy.
– Nie jesteś
zły za czerwiec? – Powiedział jednocześnie z Hermioną, Harry. Rudzielec upił
łyk herbaty. Poprawił poduszkę we wściekle żółtym kolorze i dopiero spojrzał
na swojego przyjaciela.
- Miałem dość
czasu, żeby to sobie wszystko przemyśleć, więc już mojej pierwszej reakcji,
jakiej się spodziewałeś, nie zobaczysz – mruknął z zakłopotaniem. – Na początku
byłem naprawdę wściekły. Kurczę, Śmierciożerca próbował zabić moją siostrę!
– Przepraszam. – Potter skulił się natychmiast na swoim fotelu. Hermiona już
otwierała usta, by coś powiedzieć, ale uprzedził ją Ron.
– Harry,
akurat nie wściekam się za to na ciebie. Po prostu wściekam się
na tego głupiego śmierciojada, który chciał zabić Ginny. Każdy na
moim miejscu byłby wściekły. To nie twoja wina. To my sami zadecydowaliśmy, że
udamy się do Ministerstwa. To nasz wybór, a ty za nic nie jesteś
odpowiedzialny. To przecież dzięki tobie umieliśmy się obronić i walczyć.
Zawdzięczamy tobie życie.
– Oh – Harry
zarumienił się. – To nie prawda, ja po prostu… Ja…
– Stary, nie
umniejszaj swoich zasług. – Ron mrugnął do przyjaciela. – Uważam, że to
naprawdę dobry pomysł. Choć Faust…
– Profesor
Faust – poprawiła machinalnie Hermiona, co Weasley zignorował.
– … Jest
dobrym nauczycielem, to jednak uczy nas według programu, a nie tego,
co się nam przyda. A poza tym, nie lubię go.
– Mówiłeś,
że jest fajny i dobrze, że nas uczy.
– Mionko, on
naprawdę nadaję się na tę posadę, ale poza tym, nie chciałbym się znaleźć
w jego pobliżu gdzieś indziej niż w klasie.
– Mam to
samo – przyznał Harry.
– Jesteście
przewrażliwieni – stwierdziła Gryfonka. – Jak do tej pory każdy z nauczycieli
Obrony prócz Remusa, chcieli nas zabić, więc to nic dziwnego. Profesor Faust
wydaje się człowiekiem godnym zaufania, więc dajcie mu szansę.
Tym razem
cisza, która pomiędzy nimi zapadła, nie była przytłaczająca. Najważniejsza
sprawa została wyjaśniona, a Harry ponownie już potrafił spojrzeć przyjacielowi
w twarz bez większych problemów.
– Powracając
do poprzedniego tematu – podjęła Hermiona, wcześniej upijając łyk herbaty. –
Musimy pomyśleć nad Gwardią. Trzeba znaleźć dobre miejsce, zastanowić się nad
zabezpieczeniami, by ponownie nikt nie zdradził o sposobie informowania
wszystkich o spotkaniach.
– Można by
ponownie użyć twoich galeonów – zaproponował Ron, a widząc spojrzenia
przyjaciół, dodał. – Hej, przecież też mogę mieć dobre pomysły.
– Przecież
nic nie mówimy – mruknął Harry, uśmiechając się. – Nad miejscem rozważałem
jedną z pustych klas.
– Zbyt
przewidywalne – powiedziała Hermiona. – Klasa zostanie szybko odkryta, a przemieszczanie
się z jednej do drugiej będzie zbyt uciążliwe, nie wspominając, że w większości
są one niezdatne do użytku.
– Masz
racje. Jeszcze w tym tygodniu rozejrzę się po Hogwarcie. – zaproponował Potter.
– Ja
rozpuszczę plotkę o powrocie GD – zasugerował Ron. – Ci, którzy będą chcieli,
już zaczną się zbierać. Będziemy mieli przynajmniej z głowy ciekawskich, co
tylko przyszli popatrzeć.
– Zostaje
tylko problem z zabezpieczeniem jakimś – powiedziała pod nosem Hermiona. –
Dobra, postaram się znaleźć coś w bibliotece.
– A stare
nie będzie dobre?
– Na sam
początek może i tak – przyznała rację zielonookiemu Gryfonowi. – Niestety mamy
przykład z zeszłego roku, że nie powstrzymuje to bezpośrednio przed
powiedzeniem komuś o tym. Będę musiała poszukać jakiegoś czaru wiążącego,
który będzie podobny do przysięgi wieczystej, ale
obejdzie jej drastyczne skutki.
– Wierze w
ciebie, Miona – uśmiechnął się Ron.
– Nie masz
mi zamiaru pomóc? – Obruszyła się.
– Mionka, ja
i książki się nienawidzimy. Naprawdę uważasz, że ja w bibliotece to naprawdę
coś pożytecznego?
Hermiona nie
odpowiedziała, na co Harry roześmiał się wesoło. Ron wzruszył jedynie
ramionami. Pewne rzeczy się nie zmieniają pomyślał wesoło syn Huncwota.
~
Rozejrzał się, jednak dookoła niego panowała ciemność. Nie widział, nie słyszał. Pustka.
Skrzywił się, próbując chociaż rozpoznać pomieszczenie w jakim się znajdował.
Nagle jednak rozległ się płacz, a zaraz potem krzyk najprawdziwszego
cierpienia. Ciemność zniknęła, a on znajdował się w obskurnej celi, patrząc na
krąg postaci w czarnych płaszczach ze srebrnymi maskami, który zabawiali się
niczemu winną kobietą.
– Harry, jak
miło, że dołączyłeś – Voldemort stał z tyłu, patrząc na swoje sługi z chłodnym
zainteresowaniem. Gryfona zaskoczył nowy wygląd swojego odwiecznego wroga. Nie
był już człekokształtnym potworem. Zamiast tego był wysokim szatynem o długich
włosach, które spływały po ramionach. Krwiste oczy patrzyły wprost w jego.
Prosty nos i wąskie usta.
– Chyba nie
sądziłeś, Harry, że nie zrobię nic ze swoim wizerunkiem – prychnął mężczyzna,
wyglądając niczym bestia polująca na swoją ofiarę. Znowu rozległ się krzyk.
Gryfon odwrócił się tylko po to, by zauważyć jak któryś ze Śmierciożerców
wypala swoją różdżką oko mugolce. Żołądek natychmiast podszedł mu do gardła.
Nie potrafił spuścić wzroku.
– Zostaw ją!
– Krzyknął, choć wiedział, że to nic nie poskutkuje. Był tutaj jedynie umysłem
ze świadomym jego obecności, Voldemortem. Natychmiast odwrócił się z przerażeniem
do swojego największego wroga.
– W końcu
doszło do ciebie twoje położenie – mruknął, podchodząc powoli do niego. Złapał
go za brodę, na co skrzywił się, a blizna zaczęła pulsować bólem.
– Bądź mój,
Harry Potterze.
– Nigdy.
Rozległ się
krzyk. Tym razem należał do zielonookiego Gryfona.
~
Mistrz Eliksirów przemierzał korytarze szybkim krokiem. Był wściekły. Zaledwie
parę minut temu został obudzony przez gwałtowne wtargnięcie Pomfrey do jego
komnat. Kobieta brutalnie wyrwała go z łóżka, za co posłał w jej stronę przekleństwo,
przed którym zgrabnie się uchyliła. Nie był to bynajmniej pierwszy raz, kiedy
odważyła się na taki czyn. Wiele razy przychodziła do niego, budząc niejeden
raz, tylko po to, by sprawdzić jego stan i mu prawić kazania. Pielęgniarka nie
wydawała się przerażona postawą Snape’a, który zachowywał się wówczas jak
rozjuszony byk. Matrona jedynie uspokajała go, robiła serię badań i znowu się
ulatniała.
Tym razem sprawa była poważna. Pomfrey była roztrzęsiona, mówiąc o Potterze,
którym ponownie bawił się Voldemort w jego umyśle. Severus wyklinał na
bezmyślność chłopaka, że zapewne nawet nie raczył oczyszczać umysłu przed snem.
Wściekły jak stado hipogryfów wkroczył do Skrzydła Szpitalnego, gdzie
niezwłocznie przeniesiono problematycznego Gryfona. Przy jego łóżku czatowała oczywiście
Granger z Weasley’em niczym wierne psy. Severus jeszcze raz wyklął w myślach
zarówno Pottera jak i Czarnego Pana.
– Granger,
odsuń się – warknął na dziewczynę, która natychmiast dała mu dostęp do swojego
przyjaciela. Snape przyjrzał się uważnie twarzy Pottera, która była wyraźnie
wykrzywiona w bólu. Z blizny sączyła się krew, a co chwila otwierane usta
świadczyły, że próbował krzyczeć.
– Rzuciliśmy
na niego Silencio – powiedziała cicho Granger. – Krzyczał tak przeraźliwie.
– Pomfrey,
daj im coś na uspokojenie i natychmiast mają iść do łóżka – rzucił do pielęgniarki,
która natychmiast zniknęła w swoim składziku. Severus poczekał aż Gryfoni
wyjdą i dopiero wtedy zaczął delikatnie sprawdzać umysł Pottera.
Jak się spodziewał, był otoczony silną barierą Czarnego Pana.
– Zajmie mi
to trochę czasu. Pod żadnym pozorem nie wybudzaj ani mnie, ani Pottera –
nakazał Mistrz Eliksirów pielęgniarce, która kiwnęła głowa. Mężczyzna usiadł
na krześle, po czym dotknął dłonią czoła chłopca. Przymknął oczy.
Krążył pod solidnym murem, próbując znaleźć w nim jakąś lukę. Warczał,
przeklinał, ale wyrwy nie było nigdzie. Ze wściekłością kopnął w ścianę
kamieni, a ta ani drgnęła. Przysiadł, próbując się uspokoić i coś
wymyślić. Wiedział, że życie Pottera wisi na włosku. Jeszcze kilka sekund, a
chłopak popadnie w obłęd. Nie wątpił w to, że Czarny Pan właśnie pokazuje
Złotemu Chłopcu najgorsze koszmary. Severus nawet nie chciał sobie wyobrażać
tego, co właśnie przeżywał Gryfon. Nie od dziś było wiadomo, że ból psychiczny
był o wiele większy niż fizyczny.
Pomocy! Zbłąkana
myśl wydostała się ze szczelnego muru, na co Snape natychmiast wstał. Uchwycił
się jej, uważnie na niej skupiając. Próbował odtworzyć jej tor, by móc
przeniknąć przez barierę Czarnego Pana. To był pierwszy raz, kiedy Severus miał
do czynienia z Oklumencją swojego Lorda. O ile Leglimencję odczuwał na każdym
kroku, tak sztuka defensywna umysłu czarnoksiężnika była dla niego istną
zagadką. W końcu udało mu się uchwycić nić, którą podążył. Miał tylko nadzieję,
że jego ingerencja nie zostanie rozpoznana, inaczej sam dołączy do Pottera.
Klnąc, na czym świat stoi, ruszył.
Mistrz Eliksirów nienawidził Pottera.
~
Krzyki rozlegały się wokół niego. Z przerażeniem odkrył, że należą one właśnie do niego.
Całkowicie odciął się od wszystkiego, zamykając za sobą kolejne drzwi, które
oddalały go od wszystkiego. Pozwolił sobie na całkowitą pustkę. Nicość.
Świat jakby na nowo się odnalazł. Już nie był w swoim ciele czy w swoim umyśle.
Był gdzieś indziej. Znacznie wyżej. Wokół niego brzmiały inne zbłąkane dusze,
wesołe myśli, które oplatały go, by znów popłynąć dalej. Większość miała
niejasny przekaz, jednak znalazło się kilka konkretnych, które potrafił
zrozumieć. Otarł się niespodziewanie o coś, nie – kogoś. Dusza
jedynie pomachała mu, płynąc w zupełnie innym kierunku. Natychmiast
zjawiła się inna, potem kolejna i następna. Myśli pieszczotliwie głaskały go, a
niektóre, nieposłuszne, gryzły. Chichotał niemal za każdym razem.
Poczuł nagle, jak wyrosła przy nim dusza, bardzo znajoma. Była przyjemna,
ciepła, ale skrywała wiele tajemnic. Wydawała się również zaskoczona spotkaniem
go, choć popłynęła dalej.
Chciał tu zostać, na co wszystko nagle rozmyło się, znów wrzucając go w agonię
umysłu. Rozległ się przerażający śmiech Voldemorta i jego własny krzyk. A w
oddali zamajaczył trzeci umysł. Tym razem zapadła ciemność.
~
Feniks śpiewał cicho, a Dumbledore dumał w swoim fotelu. Wpatrywał
się w błonia, choć jego wzrok nie widział niczego. Trzymał twarz na
dłoni, drugą skubiąc w zamyśleniu swoja brodę. Wstał w końcu, narzucając na
siebie swój ulubiony szlafrok w kolorowe kwiaty i wyszedł ze swoich komnat. Przeszedł
przez gabinet, kierując się do Skrzydła Szpitalnego. Otworzył spokojnie
wrota i od razu zauważył dwójkę pacjentów, a nad nimi zmartwioną
pielęgniarkę.
– Wszystko z
nimi dobrze, Poppy? – Spytał cicho, na co kobieta podskoczyła.
– Na
Merlina, Albusie, nie strasz mnie tak więcej – westchnęła. – Z Severusem jest
w porządku. Jest jedynie wyczerpany i powinien nad ranem się obudzić.
Bardziej martwię się o pana Pottera.
– Czemu?
– Tu sprawa
jest bardziej złożona – poprosiła go ruchem dłoni za sobą. Skierowali się do
jej gabinetu, gdzie zasiadła ciężko za swoim biurkiem. Oparła zmęczoną twarz na
dłoniach.
– Poppy,
wszystko w porządku?
– Jestem zmęczona, Albusie – podniosła twarz, patrząc na niego swoimi bystrymi,
niebieskimi oczami. – Ten chłopiec ląduje tutaj średnio trzy razy w miesiącu
od początku swojej nauki. To mnie przeraża, Albusie. Boję się, że pewnego
dnia nie będę w stanie mu pomóc. Ciągła opieka medyczna o podłożu
magicznym w końcu przestaje odnoście skutki. Jak tak dalej pójdzie, to pan
Potter uodporni się w większości na zaklęcia medyczne, a wiesz,
Albusie, że prawie nie ma ich odpowiedników.
– Będzie
dobrze, Poppy – położył jej dłoń na ramieniu. – Powiesz mi teraz
co z Harrym?
– Nie jest
dobrze. Został zaatakowany na polu psychicznym. Sam-Wiesz… Voldemort jest
doskonałym Leglimentą i obawiam się najgorszego. Jak dobrze wiesz, umysł jest
delikatną strukturą i bardzo łatwo ją zniszczyć przez brutalną ingerencję z
zewnątrz, a tego właśnie doświadczył pan Potter. Nie znam się na tym aż
tak dobrze, dlatego rano skonsultuję się z magomedykami umysłu w Mungu. Oni
powinni mi powiedzieć, czego mogę się spodziewać po jego obudzeniu.
– Wiesz
kiedy to nastąpi?
– Niestety,
obawiam się, że Harry zapadł w śpiączkę. Nie reaguje na zaklęcia skanujące, a
ich wyniki też nie są zadowalające. Ciało jest sprawne, ale umysł, strona
rządząca, jest uszkodzona. Miejmy tylko nadzieję, że wybudzi się w przeciągu
najbliższego tygodnia.
– To silny
chłopak. – Powiedział Dumbledore. Pomfrey nie wiedziała, kogo bardziej próbował
przekonać – ją czy siebie.
~
Zgodnie z przewidywaniami Pomfrey, Severus obudził się następnego dnia.
Wściekły jak osa udał się do swojego gabinetu, by przygotować na zajęcia. Nie
brał w ogóle do świadomości słów pielęgniarki, która nakazała mu
odpoczywać chociaż przez ten jeden dzień.
Plotka o stanie Harry’ego Pottera rozeszła się po szkole lotem błyskawicy.
Zaczęły powstawać przeróżne historie, jakoby sam zainteresowany stawiał czoła
wilkołakom, wampirom czy innym stworzeniom, o których nikt nigdy nie słyszał.
Hermiona z Ronem starali się dementować wszystkie niedorzeczne plotki, ale
najwyraźniej brać uczniowska lubiła wierzyć w bzdury. Po dwóch dniach
odejmowania punktów za chociażby wspomnienie o ich przyjacielu, poddali
się. Całkowicie ignorowali przyciszone głosy studentów, skupiając się na swoich
zadaniach.
~
Ginny szła korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego, chcąc odwiedzić Harry’ego.
Kilka dziewcząt stało pod oknem, żywo nad czymś gestykulując. Rudowłosa
zignorowała rozchichotane idiotki, jak nazywała je w myślach, gnając szybciej.
– Słyszałyście? Podobno Gwardia chce powstać znowu – niewinne zdanie zatrzymało
ją w miejscu. Przystanęła zdziwiona, nasłuchując.
– Oh, ta co
Potter nią przewodził?
– To oni
udali się do Ministerstwa w czerwcu?
– Chodzą
słuchy, że robią rekrutację.
– Nie bądź
naiwna, Liz – prychnęła jedna z czwartoklasistek. – Potter leży w Skrzydle,
niby jak ma reaktywować tę żałosną grupę?
– Jesteś
głupia, Scarlet – syknęła druga. – Tylko Potter ma szanse pokonać
Sama-Wiesz-Kogo. Mogłybyśmy wiele się od niego nauczyć.
Na to
oświadczenie dziewczyna, zwana Liz, roześmiała się głośno. Ginny skrzywiła się
na ten rodzaj śmiechu, po czym ruszyła. Tym razem jednak zmieniła kierunek.
Minęła jeszcze grupkę Krukonek i zaczęła się wspinać po schodach w stronę
swojej wieży. Miała przecież do pogadania ze swoim starszym bratem.
Kiedy Ginny przekroczyła portret do Pokoju Wspólnego, od raz namierzyła Rona,
który grał w szachy z naiwniakiem, który myślał, że uda mu się wygrać.
Pokręciła głową, podchodząc. Usłyszała jeszcze jęk zawodu drugoklasisty, kiedy
jego król został zniszczony.
– Nigdy ze
mną nie wygrasz, Sky – rzucił narcystycznie Ron, na co chłopak zwiesił głowę.
Mruknął ciche pożegnanie i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
– Ron,
mógłbyś czasem pozwolić wygrać jakiemuś dzieciakowi – westchnęła Ginny,
siadając po drugiej strony.
– Gin,
oddawanie partii to tak jak oddanie meczu. Nie satysfakcjonuje. Trzeba samemu
wygrać – rzucił wesoło. – Czyżbyś chciała ze mną rozegrać partyjkę?
– Nie jestem
samobójcą – prychnęła. Już kilka razy grała ze starszym bratem, tylko po to,
żeby zobaczyć jak jej pionki co chwila są rozbijane. Stwierdziła, że nie ma
sensu grać z nim więcej razy. Za każdym razem jedynie co raz bardziej się
wkurzała, a jej duma cierpiała.
– To co
chciałaś, Ginger?
– Nie
nazywaj mnie tak – syknęła. Rudzielec uniósł dłonie w obronnym geście.
Dziewczyna pokręciła głową.
– Wiesz,
Ron, że chodzą bardzo interesujące plotki po szkole?
– O tak –
skrzywił się. – Już słyszałem, jak Harry stawiał czoła sforze wilkołaków,
dementorom i kilku sfinksom. Oczywiście bez różdżki. Wygrał bez żadnego
draśnięcia, a teraz jedynie się regeneruje w Skrzydle Szpitalnym. No chyba,
że wymyślili coś nowego.
– Słyszałeś
o walce z duchem Slytherina? – Mruknęła, na co Ron zmarszczył brwi
zaciekawiony. – Nic nie stracisz, jak nie wiesz.
– Czego to
ludzie nie wymyślą – westchnął prefekt. – Byłaś dzisiaj u niego? Pomfrey nie
chce mi nic powiedzieć. Nawet Hermiona nie może nic z niej wyciągnąć.
Zastanawiamy się, żeby pójść do dyrektora, ale też wątpimy, żeby coś nam
powiedział.
– Szłam do
Harry’ego, ale usłyszałam coś bardzo ciekawego – powiedziała, mrużąc oczy. –
Wiesz, że planowana jest reaktywacja Gwardii?
Zachowanie
Rona było takie, jakie zawsze jest, kiedy próbuje coś ukryć. Chłopak spuścił
wzrok, zaczął miętolić rękaw szaty i uśmiechać się sztucznie.
– Nie wiem o
czym mówisz – mruknął.
– Czyżby? –
Ginny uniosła brwi do góry z ironicznym uśmieszkiem. – Ron, chyba nie chcesz,
żeby Hermiona poznała twój mały, słodki sekrecik na temat twoich ulubionych
ciuszków?
W tej
właśnie chwili Ronald Weasley chciałby być jedynakiem.
– Spróbuj –
syknął, na co dziewczyna uniosła wyzywająco podbródek. Nie trzeba było dwa razy
powtarzać Gryfonowi, że jego siostra jest jak najbardziej zdolna
do tak podłych rzeczy.
– Nie tutaj
– mruknął, wstając. Rudowłosa z triumfem na twarzy podążyła za nim do sypialni
chłopców, która aktualnie była pusta. Obrońca domowej drużyny rzucił zaklęcie
wyciszające, nakazując usiąść swojej młodszej siostrze.
– To słucham
uważnie, braciszku.
– Nienawidzę
cię – burknął, zakładając ręce na pierś. – Harry, przed tym wypadkiem, chciał
odtworzyć Gwardię. Chce jednak stworzyć z niej coś podobnego do Zakonu Feniksa.
Na razie poszukujemy z Hermioną miejsca i jakiś zabezpieczeń, by się nie
powtórzył incydent z zeszłego roku.
– Piszę się
– uśmiechnęła się wesoło.
– Nie ma
szans – syknął. – To jest niebezpieczne. W każdej chwili będziesz mogła zginąć.
Nie oszukujmy się, pewnie dojdzie do starć Gwardziści - Śmierciożercy.
– Ron –
warknęła ostrzegawczo. – W czerwcu też stawiałam czoła Śmierciojadom i wciąż
żyję.
– Dlatego
powinna być to dla ciebie nauczka. Nie zgadzam się.
– Nie masz
nic do powiedzenia, Ronaldzie!
– A właśnie,
że mam! – Odkrzyknął, na co zaczerwieniły się jej policzki ze złości.
Wyszarpała różdżkę, celując nią w pierś brata.
– Chcesz
pozbawić mnie możliwości nauki obrony?
– Ginny, zrozum.
To będzie niebezpieczne. Nie wyba…
– Ron, to ty
zrozum. W każdej chwili mogą zaatakować, jestem narażona tak samo jak ty
czy cała nasz rodzina. Chce walczyć. Nie chce być tchórzem jak Percy. Ron,
ty to powinieneś zrozumieć!
Po czym
wyszła z pokoju, donośnie trzaskając drzwiami. Rudzielec skrzywił się, opadając
na swoje posłanie.
– Wszystko w
porządku? – Neville wychylił się z łazienki.
– Słyszałeś?
– Tak i też
myślę, że to świetny pomysł – wszedł do pokoju, wycierając włosy ręcznikiem. –
Dzięki wam, byłem w stanie się obronić w czerwcu. Nie mam zamiaru tego
zaprzepaścić. A poza tym, babka była po raz pierwszy ze mnie taka dumna.
Nie chcę jej zawieść.
– Ta… -
westchnął Weasley.
– Ron, wiem,
że to nie moja sprawa, ale Ginny ma racje – powiedział po krótkiej chwili
Longbottom. – To twoja siostra i masz prawo się martwić, ale każdy z nas jest
narażony, a tak, to będziesz ją miał przynajmniej na oku.
– Masz
rację, Neville, to nie twoja sprawa.
~
Księgi leżały porozrzucane wokół niej. Pani Pince spoglądała co chwilę
w jej stronę nieprzychylnym okiem, a usta drgały jej, by skomentować
panujący bałagan. Hermiona dzielnie znosiła te spojrzenia, odwdzięczając się
swoim.
– Przecież
posprzątam – burknęła pod nosem. Zamknęła tom, odkładając go na ziemię. Sięgnęła
po kolejną książkę, którą jednak szybko odrzuciła. Już w spisie jasne było,
że nie znajdzie żadnych przydatnych rzeczy.
– Ron to
palant – usłyszała z góry, na co podniosła wzrok. Przed nią stała wściekła
latorośl państwa Weasley. Miała rozwiane włosy i oczy ciskające gromami.
Usiadła obok niej, opierając się o regał.
– Co tym
razem?
– Nie chce
pozwolić mi dołączyć do Gwardii – zaczęła. – Jakby w ogóle jego zdanie się
liczyło.
– Skąd
wiesz? – Hermiona uniosła brwi.
– Jestem
jego siostrą, Herm. Mam swoje sposoby, by coś z niego wydusić.
– Zaszantażowałaś go? – Pani Prefekt pokręciła z rozbawieniem głową. –
Dobrze, że wiesz. Potrzebuję osoby, która pomoże mi szukać jakiegoś
zaklęcia wiążącego.
– Nie ma
sprawy. To gdzie te książki?
– To cały
ten dział – zachichotała Granger, na co panna Weasley głośno jęknęła.
– Żartujesz,
prawda?
– Nie
marudź, Gin. To chyba lepsze niż szukanie jakiegoś miejsca. Nie oszukujmy
się, że ta szkoła jest wielka.
– Co to za
problem? – Mruknęła, zdejmując pierwsze lepsze tomiszcze z półki. – Przecież
jest Komnata Tajemnic, do której ma dostęp tylko Harry.
– Oszalałaś?
– Syknęła, ściszając głos.
– No co?
Byłam tam dosyć często na swoim pierwszym roku – rzuciła z goryczą. – Często
tam siedziałam, odrabiając lekcje, kiedy nie chciałam, żeby mnie ktoś znalazł.
Ale dobra, przecież tak sobie mruczę.
– A co niby
zrobimy z bazyliszkiem?
– Jak to co?
– Zdziwiła się Ginny. – Hermiono, jesteś najinteligentniejszą czarownicą jaką
miała ta szkoła chyba od czasów Roweny. Pomyśl. Dla kogo bazyliszek jest
najbardziej cenny? Nie liczymy oczywiście Voldemorta.
– Eliksiry –
otworzyła zaskoczona oczy. – Jesteś genialna, Ginny!
– To nie
miejsce do rozmów! – Zaskrzeczała pani Pince, pojawiając się z nikąd. –
Wynocha! To biblioteka, miejsce dla uczących się, a nie dla pogaduszek.
– Oczywiście, pani Pince. Przepraszamy.
~
Gabinet dyrektora był wielkim, okrągłym miejscem. Na ścianach wisiały portrety
wszystkich poprzednich dyrektorów oraz ważne osobistości. Na półkach było
wiele ksiąg, dziwnych przedmiotów, a na swej złotej żerdzi siedział
feniks. Za biurkiem, które wyszło spod dłuta wybitnego rzeźbiarza czasów
renesansu, siedział dyrektor Hogwartu. W swej kolorowej szacie z migotającymi
oczami i cukierkami w dłoni wyglądał na zabawnego staruszka, który już powoli
popada w obłęd.
– Albusie,
po co mnie wezwałeś? – Spytał chłodno Severus. Siedział już w fotelu od kilku
minut, a starzec nawet nie raczył się odezwać.
– Co
zastałeś w umyśle chłopca?
– Czarnego
Pana – odpowiedział spokojnie, próbując się nie krzywić. Myślał,
że ta rozmowa go ominie, skoro Dumbledore nie wezwał go natychmiast
po jego przebudzeniu. Nie chciał pod żadnym pozorem dzielić się
swoimi wrażeniami z tamtego wieczoru. Na samą myśl miał mdłości.
– Severusie,
rozumiem, że to może być trudne, ale to też może być kluczowe, by obudzić
Harrego.
– Na twoją
odpowiedzialność, Albusie – burknął. – Po raz pierwszy spotkałem
się z oklumencją Czarnego Pana i obiecuję ci, Albusie, że ostatni
raz. Jak następnym razem ten bachor da zawładnąć swoim umysłem temu bydlakowi,
to nawet nie kiwam palcem.
– Było
bardzo źle?
– Albusie –
warknął. – Kiedy tam wszedłem, to nie mogłem się przebić. Bariera Czarnego Pana
była bez żadnej skazy. Dopiero kiedy zbłąkana myśl Pottera wypłynęła, to się
jej uchwyciłem. Gdyby nie ona, to nigdy bym się nie przedarł. Ten bydlak
jest mistrzem sztuk umysłu.
– Ty też
jesteś mistrzem, mój drogi.
– Przy nim
jestem jak dziecko we mgle – syknął, zaciskając mocno palce na oparciu. – Kiedy
udało mi się wejść dalej… Albusie, nigdy nie chciałbym być na miejscu
tego dzieciaka. Czarny Pan już kilka razy karał mnie za pomocą
leglimencji, ale…
– Aż tak
źle? – Dumbledore westchnął, a w tej chwili wydawał się o wiele starszy
niż zazwyczaj. Oparł podbródek na złączonych dłoniach.
– To co mi
zadaje to pieszczota w porównaniu do tego, co przeżył Potter. Dostał tak wielką
dawkę psychicznego bólu, że kiedy się obudzi, o ile to nastąpi, nie zdziwię
się, że zacznie widzieć założycieli. To byłoby niemożliwe, by wrócił do pełnego
zdrowia psychicznego.
Umilkli, a
feniks zanucił cichutko ze swojej żerdzi.
– Wiesz,
Severusie.. – zaczął dyrektor. – Spotkałem wtedy Harry’ego.
– Co masz na
myśli, Albusie? Ten dzieciak był cały czas pod kontrolą Czarnego Pana.
– Zdziwiłbyś
się, mój drogi chłopcze. – Uniósł głowę, patrząc wprost w oczy swojego byłego
ucznia. – Otarłem się o niego w Nurcie.
– Przecież
to niemożliwe, Albusie!
– Severusie,
Harry jest o wiele silniejszy niżby mogło się wydawać – powiedział spokojnie. –
Na samym początku też myślałem, że musiałem się pomylić, ale poprzedniego
wieczoru znów pozwoliłem sobie na Wędrówkę i choć nie
spotkałem tam go bezpośrednio, to czuję jego sygnaturę. Jest gdzieś pomiędzy.
– Cholera –
zaklął Snape. – To nierealne. Czarny Pan trzymał tego dzieciaka, nie było
możliwości, by mógł mu uciec do Nurtu. A poza tym, to bachor, nie
mógłby znać tak starej sztuki medytacji. Do tego, nawet jeśli by wiedział,
to żeby się tam dostać, to trzeba skupienia i spokoju, a nie cierpienia.
– I to jest
właśnie dla mnie zastanawiające, Severusie.
___
Żeby nie było niesnasek. Naukę Teleportacji traktuję jak naukę prawa jazdy - czyli załapanie tego jest łatwe i można to zrobić w szybkim czasie. A co do tego, że Harry nie ma licencji, to tak jak z prawkiem. Jak go złapią służby porządkowe, to dopiero będzie źle. Nie lubię tego, że niby całe MM wie o każdym nielegalnym posunięciu młodego czarodzieja. No bez przesady.
Ostrzegam również, że kolejne rozdziały mogą, ale nie muszą, pojawić się nieco później. Powód? Klasa maturalna. Nauczyciele w końcu przypomnieli sobie, ze czas robić po kilka sprawdzianów czy kartkówek w jednym dniu. O tak, lubie to >.<
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję.
Beta poszukiwana.
Edit. Haha! Widzicie button? Sama go zrobiłam - nie ma to jak instrukcje wszelkiej maści w necie. Podoba się? Mam choć krztynę talentu? ( Za wiele nie zrobiłam xd Zmniejszyłam obrazek, dałam ramkę, koloru dodałam i napisu)
Edit. Poprawiłam, Joaska, arigatou~
Edit. Haha! Widzicie button? Sama go zrobiłam - nie ma to jak instrukcje wszelkiej maści w necie. Podoba się? Mam choć krztynę talentu? ( Za wiele nie zrobiłam xd Zmniejszyłam obrazek, dałam ramkę, koloru dodałam i napisu)
Edit. Poprawiłam, Joaska, arigatou~
Kurrr...czak! Dodałam komentarz, ale coś się pochrzaniło! Errr... mam nadzieję, że klątwa onetowska nie przeszła na spota.
OdpowiedzUsuńŁał... rozdział jest po prostu... ŁAŁ! Przebił wszystkie poprzednie! Normalnie coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu! <3
Musisz wiedzieć, że zaraz po Syriuszu kocham tortury Harry'ego. O matko... KOCHAM CIĘ!!! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału... będę tęsknic! ;D
Widzę, że rodzi się powiadanie z tych oryginalnych. Bo nigdy nie spotkałam się z jakąś "Wędrówką" czy "Nurtem". Chciałabym, aby Harry już nigdy nie odzyskał świadomości... ale to tylko moje marzenie :D Pisz jak Ci wyobraźnia wskaże. Choroba... znasz jakieś opowiadanie, w którym Harry jest niezrównoważony psychicznie i ma uszkodzoną psychikę? Bo mam ciągoty na takie ff... :D
Ukłony w Twoją stronę, bo na prawdę świetnie piszesz! Co prawda są czasem niedociągnięcia. Dajmy na to "Harrym" pisze się bez apostrofa, a Harry'ego, Harry'emu z apostrofem. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Moja beta w końcu uświadomiła mnie w tym i jakoś zapamiętałam.
A co do bety... Już chyba Ci pisałam, że gdybym była dobra w tym, to wystawiłabym swoją kandydaturę, ale jak widać moje opowiadania nie są dobre i sama potrzebuję bety :D Ale spytam się kogoś, może będzie ta osoba chciała :)
Śliczny button! Ja też taki chce mieć! *patrzy na obrazek z serduszkami w oczach* Na serio śliczny :D
Dużo weny życzę i czasu, abyś pisała rozdział i uczyła się. Co prawda nie wiem jak jest w klasie maturalnej, a na moim roczniku jest trochę harówki, to nie mogę sobie wyobrazić co Ty masz. Weny! :***
Niezrównoważona
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
Ciesz się z tej nieświadomości xd. Ja ogólnie na ten tydzień i następny mam: 2 klasówki z matmy - jedna z bieżących tematów, druga z powtórzeń do matury, dwie prace klasowe z polskiego - klasówka z bieżących tematów, druga z arkusza maturalnego i pańcia kochana powiedziała jeszcze, że chce nam w "między czasie" ( ja bynajmniej nie widzę miejsca xd) zrobi nam czytanie ze zrozumieniem na ocenę (to niby łatwe, ale jak ci dowali z matur jakiś starych, to leżysz xd) Jutro mam dwie kartkówki, czeka mnie sprawdzian z historii i jeszcze gnoje pytają >.<
UsuńDobra, musiałam się komuś wyżalić ;D.
Byłabym wdzięczna jakbyś faktycznie kogoś popytała i owy ktoś napisał maila do mnie (gg nie używam xd).
Dziękuję za komentarz i za apostrofy przy imionach - zawsze mam z tym problem xd
Dziękuję za poinformowanie ;D Jak najbsrdziej w odpowiednim miejscu, ;D Dobra, zabieram się za czytanie ;D
OdpowiedzUsuńHaha, a jednak jak che to potrafię xD
UsuńSorry, za błąd powyżej, miało być "najbardziej".
UsuńTortury umysłowe... Bosko ! Voldemort nie próżnuje ; )
"Wędrówka", "Nurt" ? Co to za jakieś nowe cholerstwo ? Nie mogę się doczekać aż to się wyjaśni bo dziwnie mi było czytać, nie wiedząc o co z tym chodzi.
Komnata Tajemnic ^.^ Ginny ma zajebistee pomysły, świetne miejsce ~!
Button całkiem fajny ; D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ; D
"stronę swojej wierzy" raczej wieży. Sorry, takie czepnięcie na początek ;) Liczę, że wybaczysz mi, iż nie napiszę takiego długiego komentarza jak ty mi, bo ja tak po prostu nie umiem. Więc po ?,! i ogólnie po tej grupie pisze się nadal z małej litery w dialogach. Rozumiesz o co chodzi, nie? Rozdział podobał mi się najbardziej, bo mimo tego błędu w zapisie dialogu, który mnie bardzo drażnił zaciekawiłaś mnie i normalnie czekam na następny rozdział. I właśnie, do licha, o co chodzi z tym Nurtem i w ogóle i czym zaszantażowała Rona Ginny? Śmieję się też trochę, bo wykorzystałaś dwa pomysły, które ja miałam napisać. Czytasz w myślach? :P Harry wydaje mi się taki jaki powinien być, tak samo Hermiona, chociaż Ron... nie sorry, coś mi w nim zgrzyta. Ale ogólnie szafa gra, zastanawiam się jeszcze czy Potter będzie miał dziewczynę. Będzie? Ale chyba nie Ginny? I jeszcze to miejsce spotkań GD, to się nazywa pomysł. Wypalanie oczu? Niezrównoważona pasują ci takie tortury? I piękny button, naturalnym ruchem daję go na mojego bloga, a co ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, trzeba coś wymyślić innego niż to pozdrawiam.
Kłaniam się w pas :)
PS A jednak napisałam długi komentarz, jest!!
Czepiaj się, czepiaj. To pomocne ;D
UsuńCo do Rona, na pewno nie będzie kanoniczny, bo nie lubię kanonicznego Rona xD.
Czym Ginny go zaszantażowała? Przecież wiadomo, że rodzeństwo ma swoje małe tajemnice ;D
Rozumiem o co chodzi z tymi dialogami, ale w tym względzie nie potrafię inaczej xD. Dlatego poszukuje, z marnym skutkiem, jakieś miłej duszy, co by betą została.
A jakie pomysły? Oo.
Fakt, te pozdrowienia są drętwe xd.
Lau~
Ps. Haha, mam talent godny painta xD
Właśnie zgadzam się z Joaską! Też miałam nieco podobny pomysł, że Harry straci zmysły... I dlatego mam cztery blogi, żeby "zaklepać" te pomysły :D Ale dobrze, że piszesz! Bo kocham takie opowiadania! xD
UsuńChyba mi odbija...
Kochana Lau... no pewnie że masz! :D
Weny życzę :***
Niezrównoważona
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
On na razie jest nieprzytomny, nie spisujcie go na straty xD. Chociaż wszystko może się zdarzyć~~
OdpowiedzUsuńRównież weny życzę, bo kolejnego twoje rozdziału nie mogę się doczekać. Lubisz dręczyć biedne dusze ;p?
Bye, bye
(To będzie lepsze chyba od "pozdrawiam")
Lau~
Mam nadzieję, że dzięki temu wypadkowi Harry będzie bardziej mroczny ; } Błagam, tylko nie rób z niego pokrzywdzonego dzieciaka, któremu Severus będzie pomagał wyjść na prostą. Pierwsza opcja jest zdecydowanie ciekawsza ; )
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Czytam dalej. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale Harry już będzie przytomny. Wole czytać o nim niż o Weasley'ach czy Hermionie )
<3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTyle serduszek, który rozdział!
Bo na to zasługujesz. :)
Witam,
OdpowiedzUsuńtak, tak Remus chroni Harrego, Severus jest wściekły, Ginny taka ostra nie ma to jak wychowanie wśród samych braci...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńnie ma to jak wychowanie wśród samych braci... Ginny taka ostra, bardzo mi się podobała... tak, tak Remus chroni Harrego, Severus jest wściekły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńSeverus jest bardzo wściekły, Remus obroni na pewno Harrego, no i nie ma to jak być jednyną dziewczyną wśród samych braci...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza