środa, 24 października 2012

Rozdział czwarty

Zbetowała Setsu, za co jej serdecznie dziękuję!



     Hogwart Ekspres jechał spokojnie, wioząc podekscytowaną młodzież do Hogsmeade. Pierwszoroczni denerwowali się na samą myśl o przydziale, a starsi uczniowie nie szczędzili im zmyślonych opowieści. Harry właśnie słuchał jednym uchem historii, których dowiedział się jakiś chłopczyk o jasnych blond włoskach i relacjonował je swoim nowym kolegom, a drugim nasłuchiwał, aż ktoś łaskawie wyjdzie z toalety. Gryfon rozumiał, że ktoś mógł mieć chorobę lokomocyjną, ale stał już chyba wystarczająco długo, by wreszcie dostać się do kabiny. Wzdychając, poddał się i ruszył na poszukiwanie w innych wagonach. Slalomem ominął kilka dziewczyn, które chichotały na sam jego widok, przyprawiając go tym o ból głowy. W końcu doczłapał się do wolnej toalety, z czego z ulgą skorzystał. Umył ręce i już miał nacisnąć na klamkę by wyjść, ale usłyszał czyjś przyciszony głos zza drzwi. Zamarł, nasłuchując.
 Odbiło ci, Draco – syknął męski głos.
 Dobrze wiesz, że mam rację, Blaise – odwarknął chłodno Malfoy. – Tylko on jest w stanie nas ochronić. Nie mam zamiaru skończyć jak większość tych idiotów.
 On nas nie będzie chciał! Przecież to… - potok słów urwał się, kiedy pociąg nagle zahamował, a Harry wyleciał z lekkim okrzykiem na ustach. Wpadł prosto na arystokratę, który z kolei przywalił w drzwi wagonu. Malfoy jęknął z bólu, na co Harry natychmiast stanął o własnych siłach, lekko się rumieniąc.
 Wiem, że na mnie lecisz, Potty, ale odpuść sobie – syknął Draco, poprawiając swoją szatę. – Nie gustuję w idiotach.
 Zamknij się – warknął Harry, odchodząc. Jeszcze usłyszał, jak jego szkolny wróg klnie pod nosem. Zignorował to, zastanawiając się po drodze do swojego przedziału, czego mogła dotyczyć rozmowa dwójki Ślizgonów. Zbyt wiele było niedomówień w ich rozmowie i Harry postanowił, że nie ma sensu się nad nią głowić. Dowie się prędzej czy później.

~   

            Ceremonia Przydziału była jak zwykle nudna dla starszych studentów Hogwartu. Wpatrywali się w zestresowanych pierwszorocznych, którzy po założeniu starej tiary, czmychali szybko do swoich nowych domów. Ron marudził głośno, że jest głodny, za co Hermiona posyłała mu rozeźlone spojrzenia. Ginny prychała jedynie na tę idiotyczną zagrywkę brata, który po prostu chciał, by obiekt jego westchnień zwrócił na niego uwagę. Harry podzielał jej zdanie. Dalej nie rozumiał swojego przyjaciela, czemu ten nie wyjawi swoich uczuć przyjaciółce i nie odpuści sobie tych wszystkich podchodów, które nie przynosiły żadnych rezultatów.
 Drodzy uczniowie – rozbrzmiał ciepły głos Dumbledore’a, który stanął za mównicą, kiedy wszyscy już skończyli jeść. – Jak miło zobaczyć was znów w takim komplecie. Mam nadzieję, że miło spędziliście wakacje i będzie to kolejny owocny rok nauki jak i zabawy. Przypominam wszystkim uczniom – błękitne oczy dyrektora zwróciły się w stronę Gryffindoru co Harry zignorował. – Że wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Lista rzeczy niedozwolonych na terenie Hogwartu wisi w gabinecie naszego woźnego Filcha.
 W tym roku także mamy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, Slavomira Fausta – ze swojego fotela wstał wysoki, czarnowłosy mężczyzna o przystojnej twarzy, co od razu zostało zauważone przez damską populację szkoły.
 Życzę dobrej nocy – zakończył, na co wszyscy wstali. Harry przepchnął się do wyjścia jako jeden z pierwszych, niechcący wywalając jakąś dziewczynę. Przeprosił, pomagając jej wstać. Uśmiechnęła się, mrucząc coś pod nosem. Harry odwrócił się, idąc do wieży Gryffindoru.  Pod obraz Grubej Damy przybył jako pierwszy i dziękował Hermionie, że podała mu wcześniej hasło, inaczej musiałby tu czekać na kogoś, kto je zna. Wszedł do Pokoju Wspólnego i od razu skierował się do swojego dormitorium. Kufer już leżał koło łóżka wraz z miotłą. Harry wyjął ze swojego nowego kufra, który zakupił na Nokturnie, książkę i rozłożył się na swoim łóżku.
 Już tu jesteś, Harry? – Zdziwił się Dean, który wszedł do pokoju w towarzystwie Seamusa. Obydwoje ruszyli do swoich łóżek.
 Jakoś się przecisnąłem przez ten tłum. Ron zajmuje się pierwszakami z Hermioną?
 Tak – przytaknął Neville, który przechodził przez drzwi. – Hermiona uspokaja taką jedną, która cały czas płacze, że chce do mamy.

~   

            Plan lekcji dostali przy śniadaniu. Harry zmarszczył brwi, zaglądając Ronowi przez ramię.
 Ty też masz eliksiry?
 No właśnie też nie wiem, o co chodzi – powiedział Ron.
 W tym roku profesor Snape obniżył swoje standardy, panie Potter, panie Weasley – usłyszeli za sobą srogi ton głosu McGonagall, na co obydwaj podskoczyli. – Jako, że na tegorocznych Sumach ocenę Wybitną otrzymały tylko trzy osoby, profesor Snape został zmuszony do zaakceptowania uczniów z oceną Powyżej Oczekiwań na swoich OWuTeMowych zajęciach.
 Dziękujemy, pani profesor – odpowiedzieli natychmiast.
 Ona jest jak duch, zjawia się znikąd – burknął Ron, kiedy tylko oddaliła się ich Opiekunka Domu.
 Ronaldzie! – Syknęła Hermiona.
 Teraz mamy Zielarstwo, prawda? – Spytał natychmiast Harry, próbując zażegnać nadchodzący spór. Hermiona przytaknęła, wstając.
 Idę po książki.

~   

            Początki września były o wiele trudniejsze, niż się zapowiadały. Na lekcjach nauczyciele cały czas wspominali o OWuTeMach, jakby to oni mieli je pisać. Piętrzyły się stosy prac domowych, a niemal każde zajęcia z Eliksirów zaczynały się „powtórką” z poprzednich lat.
     Na samym początku Mistrz Eliksirów był tak wściekły jego obecnością, że była to chyba najgorsza lekcja w życiu, jaką Harry kiedykolwiek miał. Został wyszydzony za wszystko, co tylko Snape o nim wiedział, nie szczędząc nawet obraźliwych słów o ojcu chrzestnym Pottera, co zakończyło się małą bójką pomiędzy nimi, a to z kolei – szlabanem. Od tego czasu Harry całkowicie ignoruje docinki Snape’a na zajęciach, jak tylko potrafi, aż w końcu sam nauczyciel zaczął stosować tę taktykę.
     Największą zagadką dla wszystkich był ich nowy profesor Obrony. Był wysokim, przystojnym mężczyzną, który traktował uczniów z szacunkiem, o ile oni sami to robili. Cały czas się uśmiechał, żartował z nimi, jednak wprowadzał trudny materiał. Nie krzyczał na nikogo za brak prac domowych czy nieprzećwiczonych zaklęć, a jedynie nakazywał ze srogą nutą przynieść ją na kolejne zajęcia. Lekcje były przyjemne, pełne ciekawostek i nowych zaklęć, jednak Harry cały czas miał złe przeczucie. Nie wiedział, skąd bierze się ta gęsia skórka, ostrzegający głosik w głowie, kiedy profesor Faust był w pobliżu. Chłopiec uważał go za naprawdę dobrego w swoim fachu i śmiało mógł stwierdzić, że jako drugi, po Lupinie, czegoś ich faktycznie nauczy. Frustrujące przeczucie bynajmniej nie chciało zniknąć. Tkwiło w umyśle, paląc się niczym czerwona lampka. Harry, nauczony wieloletnim doświadczeniem, zignorował ją.
     Kolejną zagadką dla Gryfona była postawa dyrektora. Dumbledore nie zamienił z nim słowa od początku roku szkolnego i nie zapowiadało się na jakąś zmianę. Nawet nie został wezwany, by wszyscy dowiedzieli się, gdzie do tej pory przebywał, co chyba było najdziwniejsze w tym wszystkim. Harry nie sądził, żeby Dumbledore pozwolił mu zachować tę myśl dla siebie. Sądził bardziej, że dyrektor zrobi mu awanturę za zniknięcie z domu wujostwa. Kiedy podzielił się tą wiadomością z Remusem, z którym spotkał się niedługo po rozpoczęciu w Hogsmeade, ten także wyglądał na zdziwionego. Stwierdził jednak, że dyrektor musi mieć wiele spraw na głowie związanych z Zakonem Feniksa i napiętą sytuacją w Ministerstwie, więc mógł na tę chwilę odpuścić Harremu. Tłumaczenie było jak najbardziej racjonalne, ale wydawało się chłopcu podejrzane. Nie do pomyślenia było dla niego, żeby Dumbledore nie mógł sobie ze wszystkim poradzić. 


~

 Teleportację już umiesz – stwierdził w końcu Remus, a Rugulus przytaknął, siedząc na podartym materacu we Wrzeszczącej Chacie.
 Opanowałeś też podstawy samoobrony i kilka trików – wyliczał dalej Lunatyk. – Masz problemy z tymi dwoma tarczami, ale samodzielne ćwiczenia pomogą ci w opanowaniu ich. W sumie, myślę, że możemy na jakiś czas zakończyć naszą naukę.
 Przecież ja jeszcze wielu rzeczy nie umiem – żachnął się chłopiec.
 To prawda, Harry, ale jesteś już w Hogwarcie i masz możliwości samodzielnej nauki – stwierdził Lupin, na co prychnął Regulus. Ostatni z huncwotów spojrzał na niego ostro.
 On ma rację, Lupin. Może i chłopak ma dostęp do biblioteki, ale to praktyka więcej uczy.
 Ja bynajmniej nie będę miał czasu na naukę ciebie – wytłumaczył spokojnie Remus, odwracając się do Harry’ego. – W tym tygodniu mam misję i szczerze mówiąc, nie wiem kiedy wrócę.
 Ja ci mogę pomóc samemu – zaoferował się Regulus, wyjmując z szaty wymiętą paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, odpalając go końcem różdżki, na co Lunatyk się skrzywił.
 Remusie, wiesz, że nie zbyt pociągają mnie książki – uśmiechnął się Gryfon do swojego byłego nauczyciela. – A potrzebuję pomocy w nauce.
 Dobrze – mruknął, analizując. – Regulus będzie ci pomagał, a kiedy wrócę, dołączę się.
 Wiesz, Remusie, że zachowujesz się jak moja matka? – Zachichotał Harry, na co Lupin posłał mu kuksańca.
 Jak smoczyca broniąca swoje młode – prychnął ironicznie Black, wydmuchując w ich stronę dym. Czułe zmysły wilkołaka zaprotestowały.
 Powinieneś rzucić to świństwo.
 To samo można powiedzieć o życiu.


~

     Siedzenie w bibliotece nie należało do najprzyjemniejszych, a już w szczególności, kiedy musiał wypełnić górę prac domowych. Nauczyciele nie oszczędzali ich, bezlitośnie chcąc od nich czegoś na kolejne zajęcia. Harry bał się pomyśleć, co będzie działo się w październiku czy dalej.
– Tutaj jesteś – usłyszał głos Hermiony, która dosiadła się do jego stolika wraz z Ronem. Rudowłosy chłopak wyglądał, jakby nie był tu z własnej woli.
 Coś się stało? – Zapytał spokojnie, odkładając pióro.
– Będę mógł potem przepisać od ciebie Zielartwo?
 Ron – warknęła Hermiona, waląc przyjaciela w ramię, na co ten stęknął, rozmasowując obolałe miejsce. Harry zachichotał cicho.
 Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy w wakacje? – Spytała przyciszonym głosem Granger, na co Ron spojrzał na nich z zaciekawieniem. Jak do tej pory Harry nie wspominał mu nic, co się działo przez dwa miesiące ferii.
 Nie tutaj – odpowiedział natychmiast Harry, pakując swoje rzeczy do torby. W trójkę wyszli z biblioteki, odprowadzani czujnym wzrokiem pani Pince.
 Harry, kiedy masz zamiar zrobić nabór? – Zapytał Ron. – Wraz z wydaleniem tej durnej baby…
 Ron!
– Jej wszystkie dekrety zniknęły, więc znów jesteś kapitanem, a my straciliśmy dwóch świetnych pałkarzy.
 Z tego co wiem, to Ginny dobrała dwóch z trzeciego roku – odpowiedział, natychmiast się wciągając.
 Niby tak, ale nie są jakiś strasznie wysokich lotów.
 Nie przekreślaj, mogą się wyrobić. Przecież ich nie wyrzucę z drużyny. Grali cały poprzedni rok, kiedy Fred i George nie mogli.
 W meczu z Krukonami strącili Katie, własną ścigającą! – Burknął Ron, a Harry zamilkł. Prawda była prawdą. Dwójka już czwartoklasistów w poprzednim roku miała problem z celowaniem i częściej trafiała we własną drużynę niż w przeciwną.
 Jesteśmy już – powiedziała Hermiona, wyrywając ich z rozmyślań o Quidditchu. Stanęli właśnie przed pokojem życzeń, a po chwili weszli do środka. Pokój stał się przyjemnym salonem o kakaowych ścianach, wygodnych fotelach z kolorowymi poduszkami i wesoło skrzeczącym ogniu w kominku. Na stoliku postawiony był imbryk z gorącą herbatą, a wokół trzy filiżanki. Zajęli miejsca, a cisza zapadła pomiędzy nimi. Czajnik uniósł się w powietrzu, nalewając im wszystkim ciepłego napoju.
 Ron, najpierw powiem ci o moich wakacjach – Gryfon uśmiechnął się do przyjaciela. Spokojnie streścił mu list od Syriusza, o nowym mieszkaniu i nauczającym go Remusie, jednak skrzętnie ominął temat Regulusa. Ron kiwał głową, od czasu do czasu zadając pytania.
 To chyba wszystko – zakończył Harry.
 Jeszcze nie – zaprzeczyła Hermiona. – Zapomniałeś mu wspomnieć o reaktywacji Gwardii.
 Reaktywacji? – Zaskoczenie na twarzy rudowłosego było aż nadto widoczne, a Harry skurczył się wewnętrznie. Oczekiwał już wcześniej reakcji przyjaciela po wydarzeniach w Ministerstwie, a żadna z jego wersji nie była przyjemna. Zazwyczaj kończyła się wyzwiskami i przekleństwami.
 Harry chce wznowić gwardię, jednak chce zrobić z niej coś więcej niż kółko wyrównawcze. Chce, by była ona podobna do Zakonu Feniksa.
 Super! – Krzyknął podekscytowany Ron, a Potter spojrzał na niego jak na wariata.
 Ron – syknęła Granger. – Nie masz czym się tak ekscytować, to może być niebezpieczne.
 Wiem, Hermiono, ale nie mam zamiaru być cielakiem prowadzonym na rzeź – prychnął, a dwójka pozostałych gryfonów wbiła w niego zaskoczone spojrzenia. – Hej! Może i wiem, że do najbystrzejszych nie należę, ale doceniajcie mnie chociaż trochę.
 Zawsze cię doceniamy.
 Nie jesteś zły za czerwiec? – Powiedział jednocześnie z Hermioną, Harry. Rudzielec upił łyk herbaty. Poprawił poduszkę we wściekle żółtym kolorze i dopiero spojrzał na swojego przyjaciela.
- Miałem dość czasu, żeby to sobie wszystko przemyśleć, więc już mojej pierwszej reakcji, jakiej się spodziewałeś, nie zobaczysz – mruknął z zakłopotaniem. – Na początku byłem naprawdę wściekły. Kurczę, Śmierciożerca próbował zabić moją siostrę!
– Przepraszam. – Potter skulił się natychmiast na swoim fotelu. Hermiona już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale uprzedził ją Ron.
 Harry, akurat nie wściekam się za to na ciebie. Po prostu wściekam się na tego głupiego śmierciojada, który chciał zabić Ginny. Każdy na moim miejscu byłby wściekły. To nie twoja wina. To my sami zadecydowaliśmy, że udamy się do Ministerstwa. To nasz wybór, a ty za nic nie jesteś odpowiedzialny. To przecież dzięki tobie umieliśmy się obronić i walczyć. Zawdzięczamy tobie życie.
 Oh – Harry zarumienił się. – To nie prawda, ja po prostu… Ja…
 Stary, nie umniejszaj swoich zasług. – Ron mrugnął do przyjaciela. – Uważam, że to naprawdę dobry pomysł. Choć Faust…
 Profesor Faust – poprawiła machinalnie Hermiona, co Weasley zignorował.
 … Jest dobrym nauczycielem, to jednak uczy nas według programu, a nie tego, co się nam przyda. A poza tym, nie lubię go.
 Mówiłeś, że jest fajny i dobrze, że nas uczy.
 Mionko, on naprawdę nadaję się na tę posadę, ale poza tym, nie chciałbym się znaleźć w jego pobliżu gdzieś indziej niż w klasie.
 Mam to samo – przyznał Harry.
 Jesteście przewrażliwieni – stwierdziła Gryfonka. – Jak do tej pory każdy z nauczycieli Obrony prócz Remusa, chcieli nas zabić, więc to nic dziwnego. Profesor Faust wydaje się człowiekiem godnym zaufania, więc dajcie mu szansę.
Tym razem cisza, która pomiędzy nimi zapadła, nie była przytłaczająca. Najważniejsza sprawa została wyjaśniona, a Harry ponownie już potrafił spojrzeć przyjacielowi w twarz bez większych problemów.
 Powracając do poprzedniego tematu – podjęła Hermiona, wcześniej upijając łyk herbaty. – Musimy pomyśleć nad Gwardią. Trzeba znaleźć dobre miejsce, zastanowić się nad zabezpieczeniami, by ponownie nikt nie zdradził o sposobie informowania wszystkich o spotkaniach.
 Można by ponownie użyć twoich galeonów – zaproponował Ron, a widząc spojrzenia przyjaciół, dodał. – Hej, przecież też mogę mieć dobre pomysły.
 Przecież nic nie mówimy – mruknął Harry, uśmiechając się. – Nad miejscem rozważałem jedną z pustych klas.
 Zbyt przewidywalne – powiedziała Hermiona. – Klasa zostanie szybko odkryta, a przemieszczanie się z jednej do drugiej będzie zbyt uciążliwe, nie wspominając, że w większości są one niezdatne do użytku.
 Masz racje. Jeszcze w tym tygodniu rozejrzę się po Hogwarcie. – zaproponował Potter.
 Ja rozpuszczę plotkę o powrocie GD – zasugerował Ron. – Ci, którzy będą chcieli, już zaczną się zbierać. Będziemy mieli przynajmniej z głowy ciekawskich, co tylko przyszli popatrzeć.
 Zostaje tylko problem z zabezpieczeniem jakimś – powiedziała pod nosem Hermiona. – Dobra, postaram się znaleźć coś w bibliotece.
 A stare nie będzie dobre?
 Na sam początek może i tak – przyznała rację zielonookiemu Gryfonowi. – Niestety mamy przykład z zeszłego roku, że nie powstrzymuje to bezpośrednio przed powiedzeniem komuś o tym. Będę musiała poszukać jakiegoś czaru wiążącego, który będzie podobny do przysięgi wieczystej, ale obejdzie jej drastyczne skutki.
 Wierze w ciebie, Miona – uśmiechnął się Ron.
 Nie masz mi zamiaru pomóc? – Obruszyła się.
 Mionka, ja i książki się nienawidzimy. Naprawdę uważasz, że ja w bibliotece to naprawdę coś pożytecznego?
Hermiona nie odpowiedziała, na co Harry roześmiał się wesoło. Ron wzruszył jedynie ramionami. Pewne rzeczy się nie zmieniają pomyślał wesoło syn Huncwota. 


~

     Rozejrzał się, jednak dookoła niego panowała ciemność. Nie widział, nie słyszał. Pustka. Skrzywił się, próbując chociaż rozpoznać pomieszczenie w jakim się znajdował. Nagle jednak rozległ się płacz, a zaraz potem krzyk najprawdziwszego cierpienia. Ciemność zniknęła, a on znajdował się w obskurnej celi, patrząc na krąg postaci w czarnych płaszczach ze srebrnymi maskami, który zabawiali się niczemu winną kobietą.
– Harry, jak miło, że dołączyłeś – Voldemort stał z tyłu, patrząc na swoje sługi z chłodnym zainteresowaniem. Gryfona zaskoczył nowy wygląd swojego odwiecznego wroga. Nie był już człekokształtnym potworem. Zamiast tego był wysokim szatynem o długich włosach, które spływały po ramionach. Krwiste oczy patrzyły wprost w jego. Prosty nos i wąskie usta.
 Chyba nie sądziłeś, Harry, że nie zrobię nic ze swoim wizerunkiem – prychnął mężczyzna, wyglądając niczym bestia polująca na swoją ofiarę. Znowu rozległ się krzyk. Gryfon odwrócił się tylko po to, by zauważyć jak któryś ze Śmierciożerców wypala swoją różdżką oko mugolce. Żołądek natychmiast podszedł mu do gardła. Nie potrafił spuścić wzroku.
 Zostaw ją! – Krzyknął, choć wiedział, że to nic nie poskutkuje. Był tutaj jedynie umysłem ze świadomym jego obecności, Voldemortem. Natychmiast odwrócił się z przerażeniem do swojego największego wroga.
 W końcu doszło do ciebie twoje położenie – mruknął, podchodząc powoli do niego. Złapał go za brodę, na co skrzywił się, a blizna zaczęła pulsować bólem.
 Bądź mój, Harry Potterze.
 Nigdy.
Rozległ się krzyk. Tym razem należał do zielonookiego Gryfona.


~

     Mistrz Eliksirów przemierzał korytarze szybkim krokiem. Był wściekły. Zaledwie parę minut temu został obudzony przez gwałtowne wtargnięcie Pomfrey do jego komnat. Kobieta brutalnie wyrwała go z łóżka, za co posłał w jej stronę przekleństwo, przed którym zgrabnie się uchyliła. Nie był to bynajmniej pierwszy raz, kiedy odważyła się na taki czyn. Wiele razy przychodziła do niego, budząc niejeden raz, tylko po to, by sprawdzić jego stan i mu prawić kazania. Pielęgniarka nie wydawała się przerażona postawą Snape’a, który zachowywał się wówczas jak rozjuszony byk. Matrona jedynie uspokajała go, robiła serię badań i znowu się ulatniała.
     Tym razem sprawa była poważna. Pomfrey była roztrzęsiona, mówiąc o Potterze, którym ponownie bawił się Voldemort w jego umyśle. Severus wyklinał na bezmyślność chłopaka, że zapewne nawet nie raczył oczyszczać umysłu przed snem. Wściekły jak stado hipogryfów wkroczył do Skrzydła Szpitalnego, gdzie niezwłocznie przeniesiono problematycznego Gryfona. Przy jego łóżku czatowała oczywiście Granger z Weasley’em niczym wierne psy. Severus jeszcze raz wyklął w myślach zarówno Pottera jak i Czarnego Pana.
 Granger, odsuń się – warknął na dziewczynę, która natychmiast dała mu dostęp do swojego przyjaciela. Snape przyjrzał się uważnie twarzy Pottera, która była wyraźnie wykrzywiona w bólu. Z blizny sączyła się krew, a co chwila otwierane usta świadczyły, że próbował krzyczeć.
 Rzuciliśmy na niego Silencio – powiedziała cicho Granger. – Krzyczał tak przeraźliwie.
 Pomfrey, daj im coś na uspokojenie i natychmiast mają iść do łóżka – rzucił do pielęgniarki, która natychmiast zniknęła w swoim składziku. Severus poczekał aż Gryfoni wyjdą i dopiero wtedy zaczął delikatnie sprawdzać umysł Pottera. Jak się spodziewał, był otoczony silną barierą Czarnego Pana.
 Zajmie mi to trochę czasu. Pod żadnym pozorem nie wybudzaj ani mnie, ani Pottera – nakazał Mistrz Eliksirów pielęgniarce, która kiwnęła głowa. Mężczyzna usiadł na krześle, po czym dotknął dłonią czoła chłopca. Przymknął oczy.
     Krążył pod solidnym murem, próbując znaleźć w nim jakąś lukę. Warczał, przeklinał, ale wyrwy nie było nigdzie. Ze wściekłością kopnął w ścianę kamieni, a ta ani drgnęła. Przysiadł, próbując się uspokoić i coś wymyślić. Wiedział, że życie Pottera wisi na włosku. Jeszcze kilka sekund, a chłopak popadnie w obłęd. Nie wątpił w to, że Czarny Pan właśnie pokazuje Złotemu Chłopcu najgorsze koszmary. Severus nawet nie chciał sobie wyobrażać tego, co właśnie przeżywał Gryfon. Nie od dziś było wiadomo, że ból psychiczny był o wiele większy niż fizyczny.
     Pomocy! Zbłąkana myśl wydostała się ze szczelnego muru, na co Snape natychmiast wstał. Uchwycił się jej, uważnie na niej skupiając. Próbował odtworzyć jej tor, by móc przeniknąć przez barierę Czarnego Pana. To był pierwszy raz, kiedy Severus miał do czynienia z Oklumencją swojego Lorda. O ile Leglimencję odczuwał na każdym kroku, tak sztuka defensywna umysłu czarnoksiężnika była dla niego istną zagadką. W końcu udało mu się uchwycić nić, którą podążył. Miał tylko nadzieję, że jego ingerencja nie zostanie rozpoznana, inaczej sam dołączy do Pottera. Klnąc, na czym świat stoi, ruszył.
     Mistrz Eliksirów nienawidził Pottera.


~

     Krzyki rozlegały się wokół niego. Z przerażeniem odkrył, że należą one właśnie do niego. Całkowicie odciął się od wszystkiego, zamykając za sobą kolejne drzwi, które oddalały go od wszystkiego. Pozwolił sobie na całkowitą pustkę. Nicość.
     Świat jakby na nowo się odnalazł. Już nie był w swoim ciele czy w swoim umyśle. Był gdzieś indziej. Znacznie wyżej. Wokół niego brzmiały inne zbłąkane dusze, wesołe myśli, które oplatały go, by znów popłynąć dalej. Większość miała niejasny przekaz, jednak znalazło się kilka konkretnych, które potrafił zrozumieć. Otarł się niespodziewanie o coś, nie – kogoś. Dusza jedynie pomachała mu, płynąc w zupełnie innym kierunku. Natychmiast zjawiła się inna, potem kolejna i następna. Myśli pieszczotliwie głaskały go, a niektóre, nieposłuszne, gryzły. Chichotał niemal za każdym razem.
     Poczuł nagle, jak wyrosła przy nim dusza, bardzo znajoma. Była przyjemna, ciepła, ale skrywała wiele tajemnic. Wydawała się również zaskoczona spotkaniem go, choć popłynęła dalej.
     Chciał tu zostać, na co wszystko nagle rozmyło się, znów wrzucając go w agonię umysłu. Rozległ się przerażający śmiech Voldemorta i jego własny krzyk. A w oddali zamajaczył trzeci umysł. Tym razem zapadła ciemność.


~

     Feniks śpiewał cicho, a Dumbledore dumał w swoim fotelu. Wpatrywał się w błonia, choć jego wzrok nie widział niczego. Trzymał twarz na dłoni, drugą skubiąc w zamyśleniu swoja brodę. Wstał w końcu, narzucając na siebie swój ulubiony szlafrok w kolorowe kwiaty i wyszedł ze swoich komnat. Przeszedł przez gabinet, kierując się do Skrzydła Szpitalnego. Otworzył spokojnie wrota i od razu zauważył dwójkę pacjentów, a nad nimi zmartwioną pielęgniarkę.
 Wszystko z nimi dobrze, Poppy? – Spytał cicho, na co kobieta podskoczyła.
– Na Merlina, Albusie, nie strasz mnie tak więcej – westchnęła. – Z Severusem jest w porządku. Jest jedynie wyczerpany i powinien nad ranem się obudzić. Bardziej martwię się o pana Pottera.
 Czemu?
 Tu sprawa jest bardziej złożona – poprosiła go ruchem dłoni za sobą. Skierowali się do jej gabinetu, gdzie zasiadła ciężko za swoim biurkiem. Oparła zmęczoną twarz na dłoniach.
 Poppy, wszystko w porządku?
– Jestem zmęczona, Albusie – podniosła twarz, patrząc na niego swoimi bystrymi, niebieskimi oczami. – Ten chłopiec ląduje tutaj średnio trzy razy w miesiącu od początku swojej nauki. To mnie przeraża, Albusie. Boję się, że pewnego dnia nie będę w stanie mu pomóc. Ciągła opieka medyczna o podłożu magicznym w końcu przestaje odnoście skutki. Jak tak dalej pójdzie, to pan Potter uodporni się w większości na zaklęcia medyczne, a wiesz, Albusie, że prawie nie ma ich odpowiedników.
 Będzie dobrze, Poppy – położył jej dłoń na ramieniu. – Powiesz mi teraz co z Harrym?
 Nie jest dobrze. Został zaatakowany na polu psychicznym. Sam-Wiesz… Voldemort jest doskonałym Leglimentą i obawiam się najgorszego. Jak dobrze wiesz, umysł jest delikatną strukturą i bardzo łatwo ją zniszczyć przez brutalną ingerencję z zewnątrz, a tego właśnie doświadczył pan Potter. Nie znam się na tym aż tak dobrze, dlatego rano skonsultuję się z magomedykami umysłu w Mungu. Oni powinni mi powiedzieć, czego mogę się spodziewać po jego obudzeniu.
 Wiesz kiedy to nastąpi?
 Niestety, obawiam się, że Harry zapadł w śpiączkę. Nie reaguje na zaklęcia skanujące, a ich wyniki też nie są zadowalające. Ciało jest sprawne, ale umysł, strona rządząca, jest uszkodzona. Miejmy tylko nadzieję, że wybudzi się w przeciągu najbliższego tygodnia.
 To silny chłopak. – Powiedział Dumbledore. Pomfrey nie wiedziała, kogo bardziej próbował przekonać – ją czy siebie.


~

     Zgodnie z przewidywaniami Pomfrey, Severus obudził się następnego dnia. Wściekły jak osa udał się do swojego gabinetu, by przygotować na zajęcia. Nie brał w ogóle do świadomości słów pielęgniarki, która nakazała mu odpoczywać chociaż przez ten jeden dzień.
     Plotka o stanie Harry’ego Pottera rozeszła się po szkole lotem błyskawicy. Zaczęły powstawać przeróżne historie, jakoby sam zainteresowany stawiał czoła wilkołakom, wampirom czy innym stworzeniom, o których nikt nigdy nie słyszał. Hermiona z Ronem starali się dementować wszystkie niedorzeczne plotki, ale najwyraźniej brać uczniowska lubiła wierzyć w bzdury. Po dwóch dniach odejmowania punktów za chociażby wspomnienie o ich przyjacielu, poddali się. Całkowicie ignorowali przyciszone głosy studentów, skupiając się na swoich zadaniach.


~

     Ginny szła korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego, chcąc odwiedzić Harry’ego. Kilka dziewcząt stało pod oknem, żywo nad czymś gestykulując. Rudowłosa zignorowała rozchichotane idiotki, jak nazywała je w myślach, gnając szybciej.
 Słyszałyście? Podobno Gwardia chce powstać znowu – niewinne zdanie zatrzymało ją w miejscu. Przystanęła zdziwiona, nasłuchując.
 Oh, ta co Potter nią przewodził?
 To oni udali się do Ministerstwa w czerwcu?
 Chodzą słuchy, że robią rekrutację.
 Nie bądź naiwna, Liz – prychnęła jedna z czwartoklasistek. – Potter leży w Skrzydle, niby jak ma reaktywować tę żałosną grupę?
 Jesteś głupia, Scarlet – syknęła druga. – Tylko Potter ma szanse pokonać Sama-Wiesz-Kogo. Mogłybyśmy wiele się od niego nauczyć.
Na to oświadczenie dziewczyna, zwana Liz, roześmiała się głośno. Ginny skrzywiła się na ten rodzaj śmiechu, po czym ruszyła. Tym razem jednak zmieniła kierunek. Minęła jeszcze grupkę Krukonek i zaczęła się wspinać po schodach w stronę swojej wieży. Miała przecież do pogadania ze swoim starszym bratem.
     Kiedy Ginny przekroczyła portret do Pokoju Wspólnego, od raz namierzyła Rona, który grał w szachy z naiwniakiem, który myślał, że uda mu się wygrać. Pokręciła głową, podchodząc. Usłyszała jeszcze jęk zawodu drugoklasisty, kiedy jego król został zniszczony.
 Nigdy ze mną nie wygrasz, Sky – rzucił narcystycznie Ron, na co chłopak zwiesił głowę. Mruknął ciche pożegnanie i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
 Ron, mógłbyś czasem pozwolić wygrać jakiemuś dzieciakowi – westchnęła Ginny, siadając po drugiej strony.
 Gin, oddawanie partii to tak jak oddanie meczu. Nie satysfakcjonuje. Trzeba samemu wygrać – rzucił wesoło. – Czyżbyś chciała ze mną rozegrać partyjkę?
 Nie jestem samobójcą – prychnęła. Już kilka razy grała ze starszym bratem, tylko po to, żeby zobaczyć jak jej pionki co chwila są rozbijane. Stwierdziła, że nie ma sensu grać z nim więcej razy. Za każdym razem jedynie co raz bardziej się wkurzała, a jej duma cierpiała.
 To co chciałaś, Ginger?
 Nie nazywaj mnie tak – syknęła. Rudzielec uniósł dłonie w obronnym geście. Dziewczyna pokręciła głową.
 Wiesz, Ron, że chodzą bardzo interesujące plotki po szkole?
 O tak – skrzywił się. – Już słyszałem, jak Harry stawiał czoła sforze wilkołaków, dementorom i kilku sfinksom. Oczywiście bez różdżki. Wygrał bez żadnego draśnięcia, a teraz jedynie się regeneruje w Skrzydle Szpitalnym. No chyba, że wymyślili coś nowego.
 Słyszałeś o walce z duchem Slytherina? – Mruknęła, na co Ron zmarszczył brwi zaciekawiony. – Nic nie stracisz, jak nie wiesz.
 Czego to ludzie nie wymyślą – westchnął prefekt. – Byłaś dzisiaj u niego? Pomfrey nie chce mi nic powiedzieć. Nawet Hermiona nie może nic z niej wyciągnąć. Zastanawiamy się, żeby pójść do dyrektora, ale też wątpimy, żeby coś nam powiedział.
 Szłam do Harry’ego, ale usłyszałam coś bardzo ciekawego – powiedziała, mrużąc oczy. – Wiesz, że planowana jest reaktywacja Gwardii?
Zachowanie Rona było takie, jakie zawsze jest, kiedy próbuje coś ukryć. Chłopak spuścił wzrok, zaczął miętolić rękaw szaty i uśmiechać się sztucznie.
 Nie wiem o czym mówisz – mruknął.
 Czyżby? – Ginny uniosła brwi do góry z ironicznym uśmieszkiem. – Ron, chyba nie chcesz, żeby Hermiona poznała twój mały, słodki sekrecik na temat twoich ulubionych ciuszków?
W tej właśnie chwili Ronald Weasley chciałby być jedynakiem.
 Spróbuj – syknął, na co dziewczyna uniosła wyzywająco podbródek. Nie trzeba było dwa razy powtarzać Gryfonowi, że jego siostra jest jak najbardziej zdolna do tak podłych rzeczy.
 Nie tutaj – mruknął, wstając. Rudowłosa z triumfem na twarzy podążyła za nim do sypialni chłopców, która aktualnie była pusta. Obrońca domowej drużyny rzucił zaklęcie wyciszające, nakazując usiąść swojej młodszej siostrze.
 To słucham uważnie, braciszku.
 Nienawidzę cię – burknął, zakładając ręce na pierś. – Harry, przed tym wypadkiem, chciał odtworzyć Gwardię. Chce jednak stworzyć z niej coś podobnego do Zakonu Feniksa. Na razie poszukujemy z Hermioną miejsca i jakiś zabezpieczeń, by się nie powtórzył incydent z zeszłego roku.
 Piszę się – uśmiechnęła się wesoło.
 Nie ma szans – syknął. – To jest niebezpieczne. W każdej chwili będziesz mogła zginąć. Nie oszukujmy się, pewnie dojdzie do starć Gwardziści - Śmierciożercy.
 Ron – warknęła ostrzegawczo. – W czerwcu też stawiałam czoła Śmierciojadom i wciąż żyję.
 Dlatego powinna być to dla ciebie nauczka. Nie zgadzam się.
 Nie masz nic do powiedzenia, Ronaldzie!
 A właśnie, że mam! – Odkrzyknął, na co zaczerwieniły się jej policzki ze złości. Wyszarpała różdżkę, celując nią w pierś brata.
 Chcesz pozbawić mnie możliwości nauki obrony?
 Ginny, zrozum. To będzie niebezpieczne. Nie wyba…
 Ron, to ty zrozum. W każdej chwili mogą zaatakować, jestem narażona tak samo jak ty czy cała nasz rodzina. Chce walczyć. Nie chce być tchórzem jak Percy. Ron, ty to powinieneś zrozumieć!
Po czym wyszła z pokoju, donośnie trzaskając drzwiami. Rudzielec skrzywił się, opadając na swoje posłanie.
 Wszystko w porządku? – Neville wychylił się z łazienki.
 Słyszałeś?
 Tak i też myślę, że to świetny pomysł – wszedł do pokoju, wycierając włosy ręcznikiem. – Dzięki wam, byłem w stanie się obronić w czerwcu. Nie mam zamiaru tego zaprzepaścić. A poza tym, babka była po raz pierwszy ze mnie taka dumna. Nie chcę jej zawieść.
 Ta… - westchnął Weasley.
 Ron, wiem, że to nie moja sprawa, ale Ginny ma racje – powiedział po krótkiej chwili Longbottom. – To twoja siostra i masz prawo się martwić, ale każdy z nas jest narażony, a tak, to będziesz ją miał przynajmniej na oku.
 Masz rację, Neville, to nie twoja sprawa.


~
  
     Księgi leżały porozrzucane wokół niej. Pani Pince spoglądała co chwilę w jej stronę nieprzychylnym okiem, a usta drgały jej, by skomentować panujący bałagan. Hermiona dzielnie znosiła te spojrzenia, odwdzięczając się swoim.
 Przecież posprzątam – burknęła pod nosem. Zamknęła tom, odkładając go na ziemię. Sięgnęła po kolejną książkę, którą jednak szybko odrzuciła. Już w spisie jasne było, że nie znajdzie żadnych przydatnych rzeczy.
 Ron to palant – usłyszała z góry, na co podniosła wzrok. Przed nią stała wściekła latorośl państwa Weasley. Miała rozwiane włosy i oczy ciskające gromami. Usiadła obok niej, opierając się o regał.
 Co tym razem?
 Nie chce pozwolić mi dołączyć do Gwardii – zaczęła. – Jakby w ogóle jego zdanie się liczyło.
 Skąd wiesz? – Hermiona uniosła brwi.
 Jestem jego siostrą, Herm. Mam swoje sposoby, by coś z niego wydusić.
 Zaszantażowałaś go? – Pani Prefekt  pokręciła z rozbawieniem głową. – Dobrze, że wiesz. Potrzebuję osoby, która pomoże mi szukać jakiegoś zaklęcia wiążącego.
 Nie ma sprawy. To gdzie te książki?
 To cały ten dział – zachichotała Granger, na co panna Weasley głośno jęknęła.
 Żartujesz, prawda?
 Nie marudź, Gin. To chyba lepsze niż szukanie jakiegoś miejsca. Nie oszukujmy się, że ta szkoła jest wielka.
 Co to za problem? – Mruknęła, zdejmując pierwsze lepsze tomiszcze z półki. – Przecież jest Komnata Tajemnic, do której ma dostęp tylko Harry.
 Oszalałaś? – Syknęła, ściszając głos.
 No co? Byłam tam dosyć często na swoim pierwszym roku – rzuciła z goryczą. – Często tam siedziałam, odrabiając lekcje, kiedy nie chciałam, żeby mnie ktoś znalazł. Ale dobra, przecież tak sobie mruczę.
 A co niby zrobimy z bazyliszkiem?
 Jak to co? – Zdziwiła się Ginny. – Hermiono, jesteś najinteligentniejszą czarownicą jaką miała ta szkoła chyba od czasów Roweny. Pomyśl. Dla kogo bazyliszek jest najbardziej cenny? Nie liczymy oczywiście Voldemorta.
 Eliksiry – otworzyła zaskoczona oczy. – Jesteś genialna, Ginny!
 To nie miejsce do rozmów! – Zaskrzeczała pani Pince, pojawiając się z nikąd. – Wynocha! To biblioteka, miejsce dla uczących się, a nie dla pogaduszek.
 Oczywiście, pani Pince. Przepraszamy.


~

     Gabinet dyrektora był wielkim, okrągłym miejscem. Na ścianach wisiały portrety wszystkich poprzednich dyrektorów oraz ważne osobistości. Na półkach było wiele ksiąg, dziwnych przedmiotów, a na swej złotej żerdzi siedział feniks. Za biurkiem, które wyszło spod dłuta wybitnego rzeźbiarza czasów renesansu, siedział dyrektor Hogwartu. W swej kolorowej szacie z migotającymi oczami i cukierkami w dłoni wyglądał na zabawnego staruszka, który już powoli popada w obłęd.
– Albusie, po co mnie wezwałeś? – Spytał chłodno Severus. Siedział już w fotelu od kilku minut, a starzec nawet nie raczył się odezwać.
 Co zastałeś w umyśle chłopca?
 Czarnego Pana – odpowiedział spokojnie, próbując się nie krzywić. Myślał, że ta rozmowa go ominie, skoro Dumbledore nie wezwał go natychmiast po jego przebudzeniu. Nie chciał pod żadnym pozorem dzielić się swoimi wrażeniami z tamtego wieczoru. Na samą myśl miał mdłości.
 Severusie, rozumiem, że to może być trudne, ale to też może być kluczowe, by obudzić Harrego.
 Na twoją odpowiedzialność, Albusie – burknął. – Po raz pierwszy spotkałem się z oklumencją Czarnego Pana i obiecuję ci, Albusie, że ostatni raz. Jak następnym razem ten bachor da zawładnąć swoim umysłem temu bydlakowi, to nawet nie kiwam palcem.
 Było bardzo źle?
 Albusie – warknął. – Kiedy tam wszedłem, to nie mogłem się przebić. Bariera Czarnego Pana była bez żadnej skazy. Dopiero kiedy zbłąkana myśl Pottera wypłynęła, to się jej uchwyciłem. Gdyby nie ona, to nigdy bym się nie przedarł. Ten bydlak jest mistrzem sztuk umysłu.
 Ty też jesteś mistrzem, mój drogi.
 Przy nim jestem jak dziecko we mgle – syknął, zaciskając mocno palce na oparciu. – Kiedy udało mi się wejść dalej… Albusie, nigdy nie chciałbym być na miejscu tego dzieciaka. Czarny Pan już kilka razy karał mnie za pomocą leglimencji, ale…
 Aż tak źle? – Dumbledore westchnął, a w tej chwili wydawał się o wiele starszy niż zazwyczaj. Oparł podbródek na złączonych dłoniach.
 To co mi zadaje to pieszczota w porównaniu do tego, co przeżył Potter. Dostał tak wielką dawkę psychicznego bólu, że kiedy się obudzi, o ile to nastąpi, nie zdziwię się, że zacznie widzieć założycieli. To byłoby niemożliwe, by wrócił do pełnego zdrowia psychicznego.
Umilkli, a feniks zanucił cichutko ze swojej żerdzi.
 Wiesz, Severusie.. – zaczął dyrektor. – Spotkałem wtedy Harry’ego.
 Co masz na myśli, Albusie? Ten dzieciak był cały czas pod kontrolą Czarnego Pana.
 Zdziwiłbyś się, mój drogi chłopcze. – Uniósł głowę, patrząc wprost w oczy swojego byłego ucznia. – Otarłem się o niego w Nurcie.
 Przecież to niemożliwe, Albusie!
 Severusie, Harry jest o wiele silniejszy niżby mogło się wydawać – powiedział spokojnie. – Na samym początku też myślałem, że musiałem się pomylić, ale poprzedniego wieczoru znów pozwoliłem sobie na Wędrówkę i choć nie spotkałem tam go bezpośrednio, to czuję jego sygnaturę. Jest gdzieś pomiędzy.
 Cholera – zaklął Snape. – To nierealne. Czarny Pan trzymał tego dzieciaka, nie było możliwości, by mógł mu uciec do Nurtu. A poza tym, to bachor, nie mógłby znać tak starej sztuki medytacji. Do tego, nawet jeśli by wiedział, to żeby się tam dostać, to trzeba skupienia i spokoju, a nie cierpienia.
 I to jest właśnie dla mnie zastanawiające, Severusie.




___
Żeby nie było niesnasek. Naukę Teleportacji traktuję jak naukę prawa jazdy - czyli załapanie tego jest łatwe i można to zrobić w szybkim czasie. A co do tego, że Harry nie ma licencji, to tak jak z prawkiem. Jak go złapią służby porządkowe, to dopiero będzie źle. Nie lubię tego, że niby całe MM wie o każdym nielegalnym posunięciu młodego czarodzieja. No bez przesady.
Ostrzegam również, że kolejne rozdziały mogą, ale nie muszą, pojawić się nieco później. Powód? Klasa maturalna. Nauczyciele w końcu przypomnieli sobie, ze czas robić po kilka sprawdzianów czy kartkówek w jednym dniu. O tak, lubie to >.<
Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję.
Beta poszukiwana.

Edit. Haha! Widzicie button? Sama go zrobiłam - nie ma to jak instrukcje wszelkiej maści w necie. Podoba się? Mam choć krztynę talentu? ( Za wiele nie zrobiłam xd Zmniejszyłam obrazek, dałam ramkę, koloru dodałam i napisu) 
Edit. Poprawiłam, Joaska, arigatou~

14 komentarzy:

  1. Kurrr...czak! Dodałam komentarz, ale coś się pochrzaniło! Errr... mam nadzieję, że klątwa onetowska nie przeszła na spota.
    Łał... rozdział jest po prostu... ŁAŁ! Przebił wszystkie poprzednie! Normalnie coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu! <3
    Musisz wiedzieć, że zaraz po Syriuszu kocham tortury Harry'ego. O matko... KOCHAM CIĘ!!! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału... będę tęsknic! ;D
    Widzę, że rodzi się powiadanie z tych oryginalnych. Bo nigdy nie spotkałam się z jakąś "Wędrówką" czy "Nurtem". Chciałabym, aby Harry już nigdy nie odzyskał świadomości... ale to tylko moje marzenie :D Pisz jak Ci wyobraźnia wskaże. Choroba... znasz jakieś opowiadanie, w którym Harry jest niezrównoważony psychicznie i ma uszkodzoną psychikę? Bo mam ciągoty na takie ff... :D
    Ukłony w Twoją stronę, bo na prawdę świetnie piszesz! Co prawda są czasem niedociągnięcia. Dajmy na to "Harrym" pisze się bez apostrofa, a Harry'ego, Harry'emu z apostrofem. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Moja beta w końcu uświadomiła mnie w tym i jakoś zapamiętałam.
    A co do bety... Już chyba Ci pisałam, że gdybym była dobra w tym, to wystawiłabym swoją kandydaturę, ale jak widać moje opowiadania nie są dobre i sama potrzebuję bety :D Ale spytam się kogoś, może będzie ta osoba chciała :)
    Śliczny button! Ja też taki chce mieć! *patrzy na obrazek z serduszkami w oczach* Na serio śliczny :D
    Dużo weny życzę i czasu, abyś pisała rozdział i uczyła się. Co prawda nie wiem jak jest w klasie maturalnej, a na moim roczniku jest trochę harówki, to nie mogę sobie wyobrazić co Ty masz. Weny! :***
    Niezrównoważona
    [zaklinacze-dusz.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się z tej nieświadomości xd. Ja ogólnie na ten tydzień i następny mam: 2 klasówki z matmy - jedna z bieżących tematów, druga z powtórzeń do matury, dwie prace klasowe z polskiego - klasówka z bieżących tematów, druga z arkusza maturalnego i pańcia kochana powiedziała jeszcze, że chce nam w "między czasie" ( ja bynajmniej nie widzę miejsca xd) zrobi nam czytanie ze zrozumieniem na ocenę (to niby łatwe, ale jak ci dowali z matur jakiś starych, to leżysz xd) Jutro mam dwie kartkówki, czeka mnie sprawdzian z historii i jeszcze gnoje pytają >.<
      Dobra, musiałam się komuś wyżalić ;D.
      Byłabym wdzięczna jakbyś faktycznie kogoś popytała i owy ktoś napisał maila do mnie (gg nie używam xd).
      Dziękuję za komentarz i za apostrofy przy imionach - zawsze mam z tym problem xd

      Usuń
  2. Dziękuję za poinformowanie ;D Jak najbsrdziej w odpowiednim miejscu, ;D Dobra, zabieram się za czytanie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a jednak jak che to potrafię xD

      Usuń
    2. Sorry, za błąd powyżej, miało być "najbardziej".

      Tortury umysłowe... Bosko ! Voldemort nie próżnuje ; )
      "Wędrówka", "Nurt" ? Co to za jakieś nowe cholerstwo ? Nie mogę się doczekać aż to się wyjaśni bo dziwnie mi było czytać, nie wiedząc o co z tym chodzi.
      Komnata Tajemnic ^.^ Ginny ma zajebistee pomysły, świetne miejsce ~!
      Button całkiem fajny ; D
      Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ; D

      Usuń
  3. "stronę swojej wierzy" raczej wieży. Sorry, takie czepnięcie na początek ;) Liczę, że wybaczysz mi, iż nie napiszę takiego długiego komentarza jak ty mi, bo ja tak po prostu nie umiem. Więc po ?,! i ogólnie po tej grupie pisze się nadal z małej litery w dialogach. Rozumiesz o co chodzi, nie? Rozdział podobał mi się najbardziej, bo mimo tego błędu w zapisie dialogu, który mnie bardzo drażnił zaciekawiłaś mnie i normalnie czekam na następny rozdział. I właśnie, do licha, o co chodzi z tym Nurtem i w ogóle i czym zaszantażowała Rona Ginny? Śmieję się też trochę, bo wykorzystałaś dwa pomysły, które ja miałam napisać. Czytasz w myślach? :P Harry wydaje mi się taki jaki powinien być, tak samo Hermiona, chociaż Ron... nie sorry, coś mi w nim zgrzyta. Ale ogólnie szafa gra, zastanawiam się jeszcze czy Potter będzie miał dziewczynę. Będzie? Ale chyba nie Ginny? I jeszcze to miejsce spotkań GD, to się nazywa pomysł. Wypalanie oczu? Niezrównoważona pasują ci takie tortury? I piękny button, naturalnym ruchem daję go na mojego bloga, a co ;)
    Pozdrawiam, trzeba coś wymyślić innego niż to pozdrawiam.
    Kłaniam się w pas :)
    PS A jednak napisałam długi komentarz, jest!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiaj się, czepiaj. To pomocne ;D
      Co do Rona, na pewno nie będzie kanoniczny, bo nie lubię kanonicznego Rona xD.
      Czym Ginny go zaszantażowała? Przecież wiadomo, że rodzeństwo ma swoje małe tajemnice ;D
      Rozumiem o co chodzi z tymi dialogami, ale w tym względzie nie potrafię inaczej xD. Dlatego poszukuje, z marnym skutkiem, jakieś miłej duszy, co by betą została.
      A jakie pomysły? Oo.
      Fakt, te pozdrowienia są drętwe xd.
      Lau~
      Ps. Haha, mam talent godny painta xD

      Usuń
    2. Właśnie zgadzam się z Joaską! Też miałam nieco podobny pomysł, że Harry straci zmysły... I dlatego mam cztery blogi, żeby "zaklepać" te pomysły :D Ale dobrze, że piszesz! Bo kocham takie opowiadania! xD
      Chyba mi odbija...
      Kochana Lau... no pewnie że masz! :D
      Weny życzę :***
      Niezrównoważona
      [zaklinacze-dusz.blogspot.com]

      Usuń
  4. On na razie jest nieprzytomny, nie spisujcie go na straty xD. Chociaż wszystko może się zdarzyć~~
    Również weny życzę, bo kolejnego twoje rozdziału nie mogę się doczekać. Lubisz dręczyć biedne dusze ;p?
    Bye, bye
    (To będzie lepsze chyba od "pozdrawiam")
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że dzięki temu wypadkowi Harry będzie bardziej mroczny ; } Błagam, tylko nie rób z niego pokrzywdzonego dzieciaka, któremu Severus będzie pomagał wyjść na prostą. Pierwsza opcja jest zdecydowanie ciekawsza ; )
    Cóż mogę powiedzieć? Czytam dalej. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale Harry już będzie przytomny. Wole czytać o nim niż o Weasley'ach czy Hermionie )

    OdpowiedzUsuń
  6. <3 <3 <3 <3
    Tyle serduszek, który rozdział!
    Bo na to zasługujesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    tak, tak Remus chroni Harrego, Severus jest wściekły, Ginny taka ostra nie ma to jak wychowanie wśród samych braci...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    nie ma to jak wychowanie wśród samych braci... Ginny taka ostra, bardzo mi się podobała... tak, tak Remus chroni Harrego, Severus jest wściekły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    Severus jest bardzo wściekły, Remus obroni na pewno Harrego, no i nie ma to jak być jednyną dziewczyną wśród samych braci...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego